Murphy Brown: sezon 11, odcinek 1 – recenzja
Murphy Brown powraca na ekrany po ponad 20 latach. Premiera 11. sezonu jest obiecująca, ale nie bez wad.
Murphy Brown powraca na ekrany po ponad 20 latach. Premiera 11. sezonu jest obiecująca, ale nie bez wad.
Murphy Brown będzie dla wielu serialem mało atrakcyjnych, bo podobnie jak w poprzednich sezonach, tak teraz na pierwszym planie jest amerykańska polityka. Z tym też wiąże się pewien problem premiery 11. sezonu, bo jest sporo żartów, które będą nieczytelne, jeśli się nie śledzi nagłówków bieżących wieści z USA. Gagi w zdecydowanej większości nawiązują do rzeczywistości i zdałem sobie sprawę, że bawią, bo znam kontekst, ale bez tej wiedzy mogą nie być tak śmieszne. Przez to też serial traci trochę na uniwersalności, bo opiera się na komentowaniu politycznej i społecznej rzeczywistości Stanów Zjednoczonych czasem wchodząc na rejony dość szczegółowe.Dlatego na razie odczucia są mieszane, bo choć nie śledząc jakoś z wielkim zainteresowaniem tego, co się dzieje w tym kraju, śmiałem się sporo razy, więc być może ogólna wiedza wystarczy. W premierze udaje się ten aspekt przedstawić połowicznie dobrze.
Ten odcinek bawi jednak najlepiej, gdy wchodzi na rejony komentarza na meta poziomie, czyli nawiązującego nie tylko do rzeczywistości politycznej, co sytuacji w telewizji z samym serialem na czele. W takich momentach jest to swoiste mrugnięcie okiem do widza i pokaz samoświadomości twórców, którzy sami do siebie podchodzą z zaskakująco dużym dystansem. Choćby w scenie nawiązującej do legendarnego problemu Murphy z sekretarkami, gdzie na rozmowę przychodzi Hillary Clinton w roli kobiety wyglądającej jako Hilary. Jej rozmowa z Murphy to własnie taki pokaz zabawy, dystansu i śmiania się z tego, co wiemy o tej amerykańskiej polityk. A to też szybko przekuwają w atut, nadając nowemu sezonowi Murphy Brown swoisty charakter, którego próżno szukać w innych serialach komediowych.
Od zakończenia 10. sezonu minęły 22 lata, a Candice Bergen nadal jest świetna w roli Murphy Brown. To właśnie jej postać uznawana nieprzypadkowo za jedną z najlepszych w historii telewizji, jest tym, co przyciąga do tego serialu. Murphy pochodzi z czasów, gdy jej podejście do życia nie było tak problematyczne jak teraz. Nadal jest osobą, która ma w poważaniu, co kto myśli i mówi bezpośrednio i ostro, jak coś się jej nie podoba. To w odcinku sprawdza się w wielu momentach, bawiąc i dając do zrozumienia, że w tej powrocie tej postaci jest głębszy cel twórców. Chcą pokazać, że dziennikarstwo polityczne i społeczne może być merytoryczne, rzetelne i oparte na prawdziwe. To też jest trochę wada premiery, bo tego typu motywy i inne nawiązujące do polityki wątki, są mało subtelne, czasem za bardzo łopatologiczne i jeszcze czuć, że nie znaleziono odpowiedniego środka równowagi, by o tym opowiadać.
Wszystkim fanom serialu, którzy podobnie jak ja oglądali go w latach 90., miło będzie powrócić do tych bohaterów po latach. Postarzeli się, zmienili, ale nadal interakcje pomiędzy nimi potrafią bawić i przyciągać do ekranu. Widać, że powrót Diane English, czyli twórczyni serialu (sama pracowała przy 5 pierwszych sezonach) pozwolił dokonać naturalnej ewolucji każdej postaci. Na razie niewiele jednak można powiedzieć dobrego o nowych postaciach. Wyróżnia się zdecydowanie syn Murphy grany przez sympatycznego Jake'a McDormana, który tworzy z Candice Bergen uroczy, przekonujący i momentami zabawny duet. Jest w tym potencjał na rozwój i poprawę, bo na razie postacie są w tle oryginalnej obsady, która powraca z klasą.
Murphy Brown jest kręcona z publicznością na żywo w studiu i to czuć w wielu momentach, gdzie aktorzy muszą robić pauzy, by ludzie przestali się śmiać. W większości można uznać, że politycznie gagi dobrze trafiały w punkt, ale brak im uniwersalności (kilka jest totalnie nieczytelnych bez kontekstu) i czasem przesadna łopatologia sprawiają, że choć w pierwszym odcinku to działa, w kolejnych może stać się to męczące. W tym drzemie ryzyko znudzenia widza ciągłym wałkowaniem tego samego. Zwłaszcza czuć to w momencie walki Murphy Brown z prezydentem Donaldem Trumpem. Są w tym oznaki, gdzie ten serial straci swoją świeżość, pazur i staje się politycznym manifestem twórców i stacji, a nie prześmieszną rozrywką z przesłaniem.
Źródło: zdjęcie główne: David Giesbrecht/Warner Bros.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat