Na linii frontu
W American Horror Story: Coven wreszcie rozpoczęła się wojna. Z czarownicami się nie zadziera, ale ci drudzy są maniakami, którzy chcą zmieniać świat za pomocą srebrnych naboi. Póki co - jest remis.
W American Horror Story: Coven wreszcie rozpoczęła się wojna. Z czarownicami się nie zadziera, ale ci drudzy są maniakami, którzy chcą zmieniać świat za pomocą srebrnych naboi. Póki co - jest remis.
Ostatnie dwa odcinki Coven były dla mnie dość rozczarowujące. Mało się działo, a akcja posuwała się do przodu w ślimaczym tempie. Bardziej skupiono się na rozterkach zewnętrznych i wewnętrznych Fiony niż na zasadniczych wątkach fabularnych. Na szczęście odcinek "Head" to zmienia. Postacie zostały wyrwane z marazmu i postawiono przed nimi konkretne cele. Spodziewam się, że Ryan Murphy szykuje widzom wyjątkowo wybuchową końcówkę, której się zupełnie nie spodziewamy.
Ponieważ wśród sabatowych czarownic mamy Misty posiadającą moc wskrzeszenia, śmierć w serialu przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. To ostudziło emocje i trochę psuło klimat, ale zdaje się, że to już za nami. Trudno też narzekać na powrót Myrtle Snow, do której należał ten epizod. Jej poczynania były bezbłędne, momentami przerażające i budzące uczucie niepokoju, czyli dokładnie takie, jakich w American Horror Story: Coven powinniśmy się spodziewać. Dzięki niej Cordelia odzyskała wzrok, a Fiona wzięła się w garść, udowadniając, że jest prawdziwą Najwyższą wśród czarownic.
[video-browser playlist="635534" suggest=""]
Odcinek praktycznie okrojono z wątków mało ciekawego trójkąta miłosnego i zrobiono coś nowego także z postacią Kyle'a. To odświeżająco wpłynęło na fabułę, bo jak do tej pory jego losy były najsłabszym elementem serialu. Mam także wrażenie, że wątek madame LaLaurie także się wyczerpał i przydałoby się go definitywnie zakończyć. Rozmowy Queenie z odciętą głową nie były ani zabawne, ani błyskotliwe, a raczej stanowiły marny zapychacz, który miał wypełnić czas antenowy. To samo można stwierdzić o szpitalnych scenach Nan, której na siłę próbuje się przypisać jakąś historię. Pora na nowe pomysły.
Najlepiej od początku do końca wypadły historie związane z łowcami czarownic. Już prolog był intrygujący, a wszystkie kolejne sceny stanęły na wysokości zadania. To one nakręciły i zbudowały klimat oraz ładnie się z czasem rozwijały. Dzięki nim też dostaliśmy satysfakcjonującą końcówkę, która w konsekwencji prawdopodobnie doprowadzi do tymczasowego rozejmu między sabatem Fiony a czarnoskórymi czcicielkami voodoo, którym przewodzi Marie Laveau. Współpraca tych dwóch potężnych i wrogich sobie czarownic zapowiada się naprawdę smakowicie, a jeszcze ciekawiej będzie później, kiedy wspólny wróg zostanie pokonany.
American Horror Story: Coven to serial, który cały czas stoi na dobrym, silnie ugruntowanym i wypracowanym poziomie, ale zdarzają mu się momenty gorsze, gdzie we znaki daje się brak pomysłowości, a napięcie opada bardzo szybko. Chciałabym wierzyć, że ten odcinek je przywróci, a wojna, którą wszyscy chcemy zobaczyć, rozpęta się na dobre. Na następny epizod czekam z dużą ciekawością i nadzieją, szczególnie że wciąż nie znamy odpowiedzi na kluczowe pytanie: kto jest kolejną Najwyższą?
Poznaj recenzenta
Katarzyna KoczułapDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat