Napad - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 16 października 2024Michał Gazda, reżyser hitu Znachor, powraca z nowym filmem na Netfliksie. Czy udał mu się Napad?
Michał Gazda, reżyser hitu Znachor, powraca z nowym filmem na Netfliksie. Czy udał mu się Napad?
Napad to próba wejścia polskiego kina do gatunku ogranego w Hollywood do granic możliwości. Mamy tytułowy napad, po którym dochodzi do tragedii. Stary glina wraca rozwiązać sprawę i zaczyna się gra z mordercą. Zwiastun mógł sugerować dość typowy thriller ze śledztwem, ale to, co dostajemy, jest czymś zupełnie innym i – wydaje się – lepszym. Tutaj nie chodzi o śledztwo, bo bardzo szybko dowiadujemy się, kto dokonał zbrodni. Jednak nie do końca wiemy, dlaczego doszło do aż takiej tragedii. W związku z brakiem dowodów Napad jest filmem o grze w kotka i myszkę. Doświadczony glina prowokuje przeciwnika – chce, by popełnił jakiś błąd i by na jaw wyszło coś, dzięki czemu będzie mógł go wsadzić za kratki. Tego typu kino zawsze jest na swój sposób atrakcyjne, bo proponuje coś więcej niż pustą gonitwę. Niesie ze sobą o wiele ciekawsze rozwiązania.
Nie da się ukryć, że Napad czerpie pełnymi garściami ze schematów gatunku. Reżyserowi raz się to udaje, bo dobrze przystosowuje je do polskich realiów, a raz nie, bo wkrada się niepotrzebna sztuczność. Jest kilka takich scen, w których interakcje twardego policjanta i byłego SB-ka wyglądają dziwnie. Czuć wówczas dyskomfort – aż zadajemy sobie pytanie: "Ale po co to było?". Główny bohater jest stereotypem, ale nie do końca. Nie jest to żaden zmęczony życiem glina, tylko weteran komunistycznego reżimu, który jest dobry w tym, co robi. Czasem reżyser lawiruje na granicy z tymi schematami i w większości przypadkach wypada to satysfakcjonująco. Zarówno centralna postać, jak i inne wymagają od widza dystansu, ale są na tyle wiarygodnie przedstawione, że to czerpanie z określonych cech osobowości wcale nie denerwuje. Podobnie jak w Znachorze, Gazda wykazuje się solidnym wyczuciem, by to w historii nie przeszkadzało, a było atutem.
Takim sposobem film staje się pojedynkiem pomiędzy dwoma postaciami. Olaf Lubaszenko jako były SB-ek oraz Jędrzej Hycnar jako jego przeciwnik mają między sobą zaskakująco dobrą chemię. Ich starcia – pewnego siebie gliny i bandyty o pozornie dobrych motywacjach, który myśli, że przechytrzył wszystkich – są interesujące. I to trochę przytłacza innych, którzy nie mają czasu zabłysnąć, Są bardzo stereotypowi i pozostają w tle. Trochę szkoda, bo bardziej charakterystyczne postacie drugoplanowe na pewno wiele by dały fabule. Liczyłem na pełniejszy obraz tej historii. Poza tym wydaje mi się, że twórcy zmarnowali potencjał aktorów. Dla przykładu: Magdalena Boczarska w zasadzie dostała epizod, a wyróżniająca się Wiktoria Gorodeckaja nie ma za wiele do roboty, choć widać, że zarówno postać, jak i aktorka ma potencjał na o wiele więcej.
Polskie kino lubi pokazywać czasy PRL-u w sposób mroczny i pozbawiony życia, a lata 90. – kolorowo i energicznie. Napad pod tym względem zaskakuje, bo wizualnie bliżej mu do wspomnianego mroku lat 80. Wygląda to naprawdę dobrze. Należycie współgra z historią i dodaje jej waloru rozrywkowego. Dostajemy thriller o starciu dobra ze złem, a do tego dobrze podbudowujące konflikt rozwiązania wizualne. To odpowiednio buduje gęstą atmosferę, którą dobrze podbija muzyka.
Napad stara się być czymś więcej niż historią o tytułowym zdarzeniu i poszukiwaniu winnego. W filmie nie raz padają słowa o decyzjach, których nie można cofnąć. To pogłębia opowieść, bo dotyczy różnych postaci. Historia zyskuje też pewną myśl przewodnią, która może zostać z widzem na dłużej. Bez wątpienia jest to wątek ambitny, ale czasem czuć, że wydarzenia, do których ten motyw doprowadza, nie wybrzmiewają tak, jak chcieli tego twórcy. Ambitne zamierzenia stają się jak najbardziej solidnym dodatkiem do niezłej historii, ale powinny być czymś o wiele mocniejszym.
Napad ma wszystko, czego widzowie oczekują od tego typu filmów. Wygląda to dobrze, a historia płynie wartko i oferuje satysfakcjonującą dawkę emocji. Świadomie wykorzystana schematyczność nie jest czymś, co mogłoby przeszkadzać. Mam świadomość, że pewnie niektórych widzów to odepchnie, ale schematy mają to do siebie, że trzeba umieć się nimi bawić. Michał Gazda pokazał, że da się je wykorzystać całkiem dobrze.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat