Nie ma duchów w mieszkaniu na Dobrej - recenzja filmu [FESTIWAL FILMOWY GDYNIA 2025]
Data premiery w Polsce: 23 września 202550. jubileuszowy Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni zaskakuje widzów na każdym kroku. Film, jakim jest Nie ma duchów w mieszkaniu na Dobrej, to pozycja festiwalowa, którą koniecznie trzeba zobaczyć.

Reżyserski debiut Emi Buchwald okazuje się być filmem prostym w formie, a jednocześnie niezwykle poruszającym – historią o rodzeństwie, które próbuje układać własne życie, nie tracąc przy tym więzi rodzinnych. Choć temat wydaje się kameralny, Emi opowiada go z lekkością i szczerością, jakiej rzadko doświadcza się w polskim kinie.
To właśnie relacje między braćmi i siostrami stają się tu centrum opowieści, i na nich skupia się uwaga widza. Dynamika postaci, zmienność i niełatwa codzienność pokazywane są w sposób niezwykle naturalny i pełen empatii. Sztuką jest, by film był tak lekki w odbiorze, pomimo trudnych tematów w nim poruszanych.
Warto wspomnieć o tytułowych duchach. No, właśnie… Jak to z nimi jest – są czy ich nie? Choć w rzeczywistości nie istnieją dosłownie, kryją się w samych bohaterach. To takie odzwierciedlenie ich psychiki, emocji i tego, co niewypowiedziane.
Każdy z bohaterów wnosi do opowieści coś innego, uchylając widzowi swój świat i własną wizję. Cała czwórka dostaje przestrzeń, by zaistnieć i podzielić się swoimi przeżyciami. Bo przecież to film o ludziach, to na nich koncentrujemy uwagę. Zaczynając od najstarszej siostry – Jany (Karolina Rzepa), która próbuje łączyć swój własny świat z czuwaniem nad rodziną i pełniącą przy tym rolę opiekunki, co silnie angażuje ją emocjonalnie. Poprzez najmłodszego Benka (Bartłomiej Deklewa), zmagającego się z odrzuceniem, własnymi lękami, będący akcentem dramatycznym filmu. Aż po bliźniaków Franka (Tymoteusz Rożynek) i Nastkę (Izabella Dudziak). Franek to postać niezwykle indywidualna, która próbuje odciąć się w pewien sposób od reszty i zacząć żyć po swojemu. Z kolei Nastka jest gdzieś pomiędzy, i choć chciałaby zająć się sobą, więź z bratem jej to uniemożliwia.
Cała czwórka to paleta charakterów – różnych, ale niezwykle autentycznych. Ich gra aktorska jest na tyle naturalna, że aż trudno uwierzyć, że na planie towarzyszyła im kamera. To nie kolejny film dla „młodzieży” z odrealnionymi problemami. To film o rzeczywistości, której może doświadczyć każdy z nas. Ma się momentami wrażenie, jakby podglądało się czyjąś rodzinę, a jednocześnie możemy się z tym wszystkim utożsamić i odnaleźć własny świat.
Poza świetną grą aktorską, trzeba podkreślić sam proces realizacji. Niecodzienny sposób nakręcenia filmu, z podziałem na prolog, rozdziały i epilog. Rozdziały to takie osobne historie, ale sceny przechodzą tak płynnie i wzajemnie się uzupełniają, że ostatecznie to jedna, kompletna opowieść. Kamera rejestruje detale – spojrzenia bohaterów, pauzy, momenty ciszy. W tle zamiast hucznych inscenizacji, zwykłe mieszkania, praca, codzienność. I tutaj znowu – dzięki temu możemy skupić swą uwagę na nich, tło to dodatek komponujący się z historią. Wszystko ze sobą wspaniale współgra. Ten minimalizm tam, gdzie trzeba, te zatrzymania niosą ogrom emocji, przekazując idealnie wizję tej produkcji.
Nie ma duchów w mieszkaniu na Dobrej - oficjalny kadr z filmu
Świetnie w temat emocji wpasowuje się motyw duchów, wcześniej przeze mnie wspomniany. Ich rola, to odniesienie się do wewnętrznych przeżyć rodzeństwa, wejście w ich psychikę. Te istoty, to ukazanie tego, z czym aktualnie się zmagają – u każdego wygląda to nieco inaczej. Niewidzialne ciężary wpływają na ich relacje, pokazując, że czasami trudno jest mówić o tym, co najprostsze.
Film ma w sobie szczerość, dzięki czemu łatwiej się w nim przejrzeć. Dla tych, którzy mają rodzeństwo, stanie się przypomnieniem o własnych doświadczeniach i bliskości, która nie zawsze bywa łatwa. Dla tych, którzy go nie mają, może być opowieścią o czymś utraconym, nieznanym. W obu przypadkach działa tak samo – wzbudza refleksję i emocje, a to największa wartość kina.
Nie ma duchów w mieszkaniu na Dobrej to debiut, który zachwyca dojrzałością. Emi Buchwald stworzyła jednocześnie kameralne kino o uniwersalnym charakterze. Mocno trafia do widza, bez formalnych fajerwerków, które odciągają uwagę od treści. Film o ludziach i ich emocjach, dla ludzi, by te emocje wzbudzić. Obraz o bliskości i oddaleniu, o tym, że rodzina bywa trudna, a jednocześnie jest miejscem, do którego zawsze można wrócić. Jeśli kino, to prawda i emocje, ten film ukazuje to w idealny sposób.
Poznaj recenzenta
Kamila Bągorska


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 53 lat
ur. 1973, kończy 52 lat
ur. 1971, kończy 54 lat
ur. 1990, kończy 35 lat
ur. 1950, kończy 75 lat

