No More Heroes 3 - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 27 sierpnia 2021"Things got all funky real quick" - te słowa wypowiedziane przez bohatera No More Heroes 3 w jednej z pierwszych scen idealnie podsumowują tę produkcję.
"Things got all funky real quick" - te słowa wypowiedziane przez bohatera No More Heroes 3 w jednej z pierwszych scen idealnie podsumowują tę produkcję.
Są tacy twórcy gier, których od razu utożsamia się z konkretną, bardzo charakterystyczną estetyką. Jednym z nich jest Suda51. Japończyk przez lata wypracował sobie naprawdę specyficzny styl. I choć nie wszystkie jego dzieła były udane, bo zdarzały się też mniejsze lub większe wpadki, to praktycznie wszystkie były JAKIEŚ i po prostu wyróżniały się na tle konkurencji, która często nie chce eksperymentować. No More Heroes 3 nie jest wyjątkiem, bo do doskonałości brakuje naprawdę sporo, ale jednocześnie jest to tytuł zdecydowanie zapadający w pamięć.
Travis Touchdown nie ma czasu na odpoczynek, bo nowa odsłona serii rozpoczyna się w iście hitchcockowskim stylu. Co prawda nie ma tu trzęsienia ziemi, ale atak kosmitów chyba można podciągnąć pod mniej więcej tę samą kategorię katastrof. Na naszą planetę trafia Jess Baptiste VI, znany także jako FU i zabiera ze sobą 9 innych, kosmicznych wojaków/superherosów, jednocześnie mocno zachodząc za skórę głównemu bohaterowi, dla którego sprawa szybko staje się wyjątkowo osobista. Beam Katana idzie więc ponownie w ruch.
Suda51 przyzwyczaił graczy do zabawy stylem i łączenia ze sobą różnych, często nie do końca pasujących ze sobą elementów. W No More Heroes 3 również to uświadczymy. Historia przedstawiana jest na różne sposoby: raz będą to cutscenki przypominające serial anime (łącznie z openingiem i endingiem), innym razem klasyczne dialogi na silniku gry, a czasami zdarzą się też dużo bardziej nietypowe wstawki, np. inspirowane grami w stylu retro. Oczywiście nie zabrakło tu również naprawdę licznych odniesień do popkultury. Bohaterowie dyskutują m.in. o filmografii Takeshiego Miike, wspominają o Gwiezdnych Wojnach, a nawet... MCU. Uświadczymy też sporo humoru utrzymanego w stylu, do którego przyzwyczaiły nas poprzednie odsłony - jest krwawo, wulgarnie, a często też po prostu... bardzo, bardzo nietypowo i dziwnie.
Twórcy nie eksperymentują z formułą rozgrywki, która jest bardzo podobna do poprzedniczek. Podstawą zabawy są pojedynki z przeciwnikami, w których wykorzystujemy przede wszystkim charakterystyczną broń Travisa, która jest połączeniem miecza świetlnego i katany. I tak, w dalszym ciągu trzeba pamiętać o regularnym jej ładowaniu, co nadal robimy przez potrząsanie kontrolerem w dość... nieprzyzwoity sposób. Do tego dochodzą też wrestlingowe rzuty oraz gatunkowa klasyka w postaci uników, których wykonanie w odpowiednim momencie skutkuje zwolnieniem czasu na kilka chwil. Ciekawym dodatkiem są natomiast specjalne zdolności oferowane przez Death Glove, rękawice znajdującą się na lewej dłoni protagonisty. Dzięki niej możemy zasadzić wrogom potężnego kopniaka, spowolnić ich, rzucić nimi lub zesłać na nich krótki deszcz pocisków.
Odpowiednie wykorzystywanie tych umiejętności pozwala znacznie ułatwić pewne starcia, szczególnie na wyższych poziomach trudności, gdzie czasami robi się dość wymagająco. Z podstawowymi wrogami raczej nie będziecie mieć większych problemów (choć trzeba przyznać, że są oni bardzo pomysłowi i wymagają innego podejścia), ale bossowie to już zupełnie inna para kaloszy. Pojedynki z tymi potężnymi przeciwnikami są niezwykle zróżnicowane, efektowne i często też dość trudne. Kluczem do sukcesu jest uczenie się ich ruchów i odpowiednie na nie reagowanie. Z pomocą przychodzi też możliwość ulepszenia zdolności Travisa, zarówno w formie klasycznego zwiększenia statystyk (m.in. punkty życia, energia czy siła ciosów), jak i poprzez instalowanie chipów, które są już nieco bardziej skomplikowane. Jedne z nich zwiększają zarówno zadawane, jak i otrzymywane przez nas obrażenia, inne aktywują się, gdy jesteśmy bliscy śmierci - krótko mówiąc, większość z nich funkcjonuje w myśl zasady "coś za coś".
Poza walką powracają poboczne aktywności i są one równie upierdliwe jak wcześniej. Travis, by zarobić pieniądze na podejmowanie się kolejnych walk z bossami, podejmuje się różnych czynności - w tym m.in. koszenia trawy i... przepychania toalet. To proste i bardzo powtarzalne minigry, które trudno traktować inaczej, niż typowe zapchajdziury w sztuczny sposób przedłużające rozgrywkę. Obserwowanie głównego bohatera z przepychaczem sanitarnym czy kosiarką zamiast katany bawi za pierwszym razem, ale za piątym czy dziesiątym już niekoniecznie. Niestety tego typu aktywności nie są tu opcjonalne, bo po prostu musimy je wykonywać, by przejść dalej.
No More Heroes 3 to dość ciekawy przypadek, jeśli chodzi o oprawę i płynność działania. Dzięki zastosowaniu specyficznego stylu graficznego całość wygląda nieźle, ale momentami zdarzają się poważne spadki rozdzielczości, co widoczne jest przede wszystkim podczas zabawy w trybie handheld. Gdy na ekranie dzieje się sporo, rozdzielczość wyraźnie spada, a obraz staje się dużo mniej klarowny. W tym szaleństwie jest jednak metoda, bo dzięki temu starcia są bardzo płynne i liczba klatek utrzymuje się gdzieś między 50 i 60 - w przypadku tytułu nastawionego na akcję to naprawdę spora zaleta. Inaczej sytuacja wygląda podczas eksploracji otwartego świata. Płynność zostaje zablokowana na poziomie 30 klatek, a i oprawa jest zdecydowanie mniej imponująca. Lokacje pozbawione są detali, architektura jest prosta, drzewa wydają się pamiętać rok 2005, a nieliczne postacie przemierzające wirtualne ulice to po prostu klony. Podejrzewam, że nie do końca wynika to z winy samych twórców: to, że Switch nie jest zbyt mocnym sprzętem, nie jest żadnym sekretem, więc deweloperom nie pozostaje nic innego, jak iść na pewne kompromisy.
No More Heroes 3 to gra, która przemówi przede wszystkim do fanów serii, bo znajdą oni tu wszystko to, za co ją pokochali: humor, szaloną i całkowicie przegiętą akcję, a także pokręconych bohaterów i antagonistów. Miłośnicy przygód Travisa Touchdowna śmiało mogą sobie do oceny dodać jedno lub nawet dwa oczka w górę.
Plusy:
+ humor;
+ efektowna, przegięta akcja;
+ świetne, zróżnicowane starcia z bossami;
+ eksperymentowanie ze stylem.
Minusy:
- niedzisiejsza oprawa;
- nudne aktywności poboczne;
- pusty, pozbawiony życia świat.
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat