Noc oczyszczenia: sezon 1, odcinek 2 – recenzja
Noc oczyszczenia zaczyna obierać niekorzystny kierunek i drugi odcinek nie ma już takiego potencjału co świeży pilot.
Noc oczyszczenia zaczyna obierać niekorzystny kierunek i drugi odcinek nie ma już takiego potencjału co świeży pilot.
Największą bolączką odcinka numer 2 jest z całą pewnością jego monotonia. O ile w przypadku odcinka pilotowego było to dopuszczalne i akceptowalne (w końcu robił za wprowadzenie do historii), o tyle drugi w takiej odsłonie tylko traci, bo zwyczajnie zaczyna się robić nudno. Scen akcji jest tym razem jak na lekarstwo – poza kolejnym poświęceniem ofiary z autobusu, czy dziwną sekwencją z torem przeszkód, w jaki siłą wepchnięto Miguela (swoją drogą, zupełnie nie kupuję pomysłu, że podczas nocy oczyszczenia organizowane są turnieje, w których od tak sobie można wygrać samochód i rzeczywiście się go wygrywa – w dodatku nie wiadomo do końca jak), mamy do dyspozycji głównie retrospekcje, które przybliżają nam życiorysy bohaterów. Niestety The Purge nie jest serialem, który chciałoby się kontemplować, ani takim, w którym psychologiczna kondycja osoby jest ważna do zrozumienia jej działań – filmy przyzwyczaiły nas do jatki i osobiście tego też oczekiwałam od serialu. W momentach, w których oddalamy się w stronę pękniętych serc, zupełnie niepotrzebnych trójkątów miłosnych czy też traum związanych z pracodawcą, produkcja traci całe tempo i robi się zwyczajnie mdło. To nie jest dobry kierunek – ja przyszłam tu przede wszystkim dla akcji.
Tak naprawdę nie postawiliśmy większego kroku naprzód od poprzedniego epizodu – sekta dalej jeździ autobusem ulicami miasta, impreza w domu zamożnych sąsiadów w dalszym ciągu trwa, a pracownicy korporacji nadal nie ruszyli z projektem do przodu. Rozumiem ideę, która warunkuje to, że między poszczególnymi odcinkami mija bardzo mało czasu – w przeciwnym razie w ciągu 10 zapowiedzianych epizodów minęłyby ze trzy czy cztery noce oczyszczenia, a docelowo - jak wiemy - ma być to jedna. Twórcy muszą więc podejmować akcję odcinka dokładnie w tym samym miejscu, w którym zakończył się poprzedni, bo każda minuta jest na wagę złota. Ale – na litość – powtarzanie tych samych schematów co epizod to na pewno nie jest właściwa ścieżka. A tak właśnie odbieram odcinek numer dwa – nie wydarzyło się w nim w zasadzie nic, co jakkolwiek pchnęłoby akcję do przodu.
Żeby jednak nie zasypywać drugiego odcinka lawiną krytyki, zwrócę też uwagę na dobre momenty, bo i takie się w tym epizodzie pojawiały. Dobrze rokuje panika, jaka w pewnym momencie wybuchła w autobusie – pal sześć, że grupa dalej jedzie w trasę: teraz widać przynajmniej, że w młodych ludziach narodziły się wątpliwości. Może to doprowadzić do buntu czy ogólnego sprzeciwu, co z kolei z pewnością zakłóci przebieg oczyszczenia. Odcinek jeszcze tego nie podjął, ale traktuję to jako pierwszy sygnał na przyszłość – czas pokaże, jak wybrną z tego twórcy.
Ciekawym jest też zasugerowanie, że przedstawione w odcinkach wątki jednak się ze sobą łączą – widać to podczas polowania na Miguela, transmitowanego na żywo podczas wspomnianego balu sąsiedzkiego. Początkowo podejrzewałam, że prześledzimy zupełnie niezwiązane ze sobą historie, tymczasem okazuje się, że wszystko może spotkać się w jednym punkcie. Jest to dobre i daje twórcom pewne pole manewru.
Na początku i na końcu odcinka widzimy wyraźnie, że nadchodzi nowy zamaskowany bohater. Początkowo trudno określić go konkretnie złoczyńcą czy też protagonistą, jednak z uwagi na ostatnie minuty wydaje mi się, że mamy tu do czynienia z mścicielem. Postać została tylko lekko zasygnalizowana, ale to, w jaki sposób ją prezentowano, sugeruje, że w kolejnych epizodach jeszcze wiele zdziała. To kolejny wątek, który zostawia miejsce na ciekawe rozwinięcie – pozostaje liczyć, że twórcy tego nie spłycą, bo być może potrzeba właśnie impulsu z zewnątrz by akcja ruszyła do przodu (jeśli tak jest to z jednej strony trochę smutne, bo przecież to nie ósmy odcinek, tylko zaledwie drugi - fakt, że już teraz trzeba nowych postaci, bo główni bohaterowie nie potrafią dźwignąć akcji wyłącznie na własnych barkach nie jest dobrym znakiem).
Drugi odcinek The Purge nie pnie się w górę, a raczej robi krok do tyłu. Sceny akcji zostały niemal zupełnie odsunięte na bok, a w ich miejsce uraczono nas retrospekcjami, skupiającymi się głównie na pracownicy korporacji. Nie jest to coś, czego oczekiwałabym od tego serialu – już na tym etapie widać, że brakuje mu scen napięcia. Bez nich przypomina przeciętny dramat podejmujący wszystkie możliwe „trudne sprawy” i nie wyróżniający się kompletnie niczym (no, może poza kolorowymi maskami zabójców na ulicach). Nie tego oczekiwałam, więc jestem trochę zawiedziona. Mam nadzieję, że w trzecim odcinku zostanie nam to zrekompensowane, bo na razie nie jest lepiej, tylko gorzej.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat