Odrodzenie. Tom 1 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 18 maja 2022Mogłoby się wydawać, że Egmont skupił się w ostatnich latach na wydawaniu głównie komiksów superbohaterskich, ale to tylko ogólne wrażenie. Wciąż bowiem trafiają do rąk czytelników nowe komiksy z rynku frankofońskiego, w tym te z gatunku science fiction, np. Odrodzenie. Sprawdzamy, czy to komiks wart naszej uwagi.
Mogłoby się wydawać, że Egmont skupił się w ostatnich latach na wydawaniu głównie komiksów superbohaterskich, ale to tylko ogólne wrażenie. Wciąż bowiem trafiają do rąk czytelników nowe komiksy z rynku frankofońskiego, w tym te z gatunku science fiction, np. Odrodzenie. Sprawdzamy, czy to komiks wart naszej uwagi.
Wygląda na to, że tak jak w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku mieliśmy boom literatury postapokaliptycznej związanej z realnym, nuklearnym zagrożeniem, tak w obecnych czasach do głosu doszły ze zwiększoną mocą podobne, coraz częściej artykułowane obawy o los naszej planety. Klimatyczne anomalie, strach przed cywilizacyjnym postępem, emisja CO2, pandemia, w końcu to, co się dzieje obecnie w Ukrainie, to jakże ponure inspiracje dla wielu komiksowych historii. Z rynku frankofońskiego temat eksploruje seria Mroczna otchłań czy młodzieżowe Green Class, kiedyś nutę ekologicznego niepokoju wyczuwało się również w komiksach science fiction tworzonych przez Leo. Natomiast Odrodzenie, choć również opowiada o postępującym zmierzchu ludzkości, pozwala na oglądanie wydarzeń z całkiem innej perspektywy.
Jesteśmy w 2084 roku. Fabuła rozpoczyna się w Paryżu, pod nietypowo wyglądającą wieżą Eiffla, zaraz potem przenosi się do USA, na tereny Teksasu. Obie początkowe wstawki, po których wiemy, że sytuacja na Ziemi jest dla jej mieszkańców bardzo trudna, kończą się sceną, w której bohaterowie widzą coś niezwykłego na niebie. Szybko dowiadujemy się, że to przybysze z innych planet, zresztą obcego (choć o humanoidalnych kształtach) widzimy już na okładce Odrodzenia. Co więcej, przenosimy się w fabule na inną planetę o nazwie Nakan, a tam poznajemy najważniejszych bohaterów z tej drugiej strony, którzy wyruszą na Ziemię z misją specjalną. Jednak nie po to, by nas zniewolić, ale po to, by pomóc ludziom w uratowaniu ich planety. Misja i zarazem projekt koalicji międzyplanetarnej ma nazwę “Odrodzenie” i już wiemy, dlaczego komiks ma taki właśnie tytuł, choć równie mocno wybrzmiewa w nim symboliczne znaczenie tego słowa.
Obcy pojawiający się na Ziemi są znacznie bardziej zaawansowani technologicznie i rzeczywiście starają się, jak mogą, by uratować planetę. Stosują łagodne, acz skuteczne formy nacisku, ale Ziemianie (jak to Ziemianie!) mają własne zdanie, poza tym są nieufni wobec obcych, ich wyglądu i potęgi. Starcie jest nieuniknione, straty po obu stronach również, ale te wydarzenia wcale nie powodują eskalacji. Obcy są od nas mądrzejsi i bardziej doświadczeni. I dlatego to zderzenie międzyplanetarnych cywilizacji wypada miejscami nieprzewidywalnie i atrakcyjnie fabularnie. Choć tak naprawdę mamy do czynienia z typowym klasycznym science fiction, hojnie korzystającym ze wcześniejszych historii o obcych pojawiających się na Ziemi.
Ludzie w tym komiksie są nieufni i przede wszystkim irytujący na tle racjonalnie postępujących kosmicznych przybyszów i szybko staje się tak, że z bohaterów najbardziej lubimy młode małżeństwo kosmicznych przybyszów, czyli Swanna i Satie. Obydwoje biorą udział w misji, jednak są oddzieleni od siebie o tysiące kilometrów i mają różne zadania. Najważniejsza dwójka Ziemian w Odrodzeniu to dwie kobiety - Helena z Francji, która dobrze adaptuje się do zmian i udanie współpracuje z obcymi oraz Liz z USA, dla której istotniejszy jest los zaginionej rodziny, niż współpraca z przybyszami, ale też to dzięki jej emocjonalnej postawie Swann dowiaduje się najwięcej na temat ludzkich uczuć i zachowań. Jednak ów komiks jest nie tylko o zderzeniu cywilizacji, choć ta kwestia jest w nim niewątpliwie najistotniejsza.
Obcy i ich międzyplanetarne problemy to druga strona tej historii, która okazuje się połączona z tą ziemską bardziej, niż mogło się na początku wydawać. Wraz z lekturą kolejnych z trzech zebranych tutaj tomów historia robi się coraz bardziej tajemnicza i dramatyczna, a polityczne tarcia wewnątrz pozaziemskiej koalicji zaczynają bardzo przypominać te, które znamy z ziemskiego podwórka. Do tego stopnia, że fabuła robi się w niektórych momentach zbyt przewidywalna, jakby twórcom było trudno uciec od ciążącej nad nimi klasyki pokroju komiksów pisanych przez Leo. Przydałoby się w Odrodzeniu więcej nieprzewidywalności, może więcej mroku. To jednak nie jest opowieść o pokroju Historii twojego życia, czyli sfilmowanego przez Denisa Villeneuve'a opowiadania Kena Liu, tylko tradycyjne, europejskie science fiction, również w warstwie graficznej, które ma kilka ciekawych asów w rękawie, ale koniec końców okazuje się chyba zbyt tradycyjne. Dla jednych będzie to wada, dla innych wprost przeciwnie. W każdym razie na pewno z ciekawością będziemy czekać na kolejną odsłonę tej historii, która być może pokaże nam jeszcze bardziej odległą przyszłość, biorąc pod uwagę, że kosmici zamierzają spędzić na Ziemi około trzystu lat. Ciąg dalszy zapowiada się więc ciekawie.
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat