Odruch obronny
Grimm nie zwalnia tempa, skupiając się w pełni na głównym wątku i dostarczając śmiechu, emocji oraz masy wrażeń.
Grimm nie zwalnia tempa, skupiając się w pełni na głównym wątku i dostarczając śmiechu, emocji oraz masy wrażeń.
W scenie złapania Adalind przez Verrat można było założyć, że to koniec i rodzina królewska tę bitwę wygrywa. W tych momentach jest kilka naprawdę solidnych smaczków oraz nawet nieźle zrealizowany pojedynek ochroniarza Adalind z dwoma zbirami. Nieprzypadkowo jednego z nich gra Lateef Crowder, jeden z najlepszych aktorów kina sztuk walki władających capoeirą. Jednak to kolejne minuty i wejście zabójczej postaci w czerni dostarczają wrażeń oraz sporej niespodzianki. Wiedzieliśmy, że prędzej czy później matka Nicka powróci, ale raczej nikt nie oczekiwał, iż w takich okolicznościach. Dzięki niej dowiadujemy się też czegoś więcej o dziecku i o przyczynach, dla których ma ono wielką moc. Drobne, ciekawe informacje, które w końcu zostają wyjawione.
Odcinek opiera się na emocjach i sporej dawce humoru wynikającego z niezręcznych sytuacji. Scena spotkania Nicka i Juliette z Adalind w ich domu wypada przezabawnie, gdy nieporozumienie sięga zenitu. Burzliwa przeszłość postaci daje o sobie znać i znakomicie buduje fabułę odcinka, nakreślając wyraźnie kierunek rozwoju. Reakcja Adalind nie zaskakuje (można rzec, że jest wręcz konieczna). Może starszej kobiecie mogłaby uwierzyć, bo pracuje ona dla ruchu oporu, ale nie ma najmniejszego powodu ufać Nickowi. Dzięki temu twórcy Grimm bardzo solidnie rozwijają historię, ponownie dając pole do popisu Renardowi. Nie da się ukryć, że w ostatnich odcinkach kapitan zszedł na dalszy plan, a jego rola była praktycznie epizodyczna. Renard jest w tym wątku wielką niewiadomą, bo z jednej strony oficjalnie potwierdzono widzom, że jest ojcem, ale z drugiej nie jest głupi i chyba wie, że może Nickowi zaufać. Zwycięży serce czy rozum? Dzięki prostemu (acz świetnie działającemu) cliffhangerowi oczekiwanie na kolejny odcinek będzie się dłużyć.
[video-browser playlist="634504" suggest=""]
Dotychczas relacja Nicka z matką była bardzo chłodna i nie wnosiła wiele poza samym faktem, że oboje są Grimmami. W tym odcinku jednak widać świeży pomysł na to, jak to powinno wyglądać - i sprawdza się on znakomicie. Stanowią oni duet przypominający dwie strony medalu: Nick - spokojny, opanowany, pokojowo nastawiony, a jego matka - wojownicza, impulsywna i niecierpliwa. Ich wspólne sceny, docinki (wzmianka o zabiciu kierowcy) i chemia sprawiają, że chciałoby się ten duet oglądać częściej.
Choć odcinek oparty jest na przewodnim wątku sezonu, scenarzyści nie zapominają o rozwoju mitologii serialu. Nick zdaje sobie sprawę, że nigdy nie zastanawiał się, jakim sposobem Wessen wiedzą, że on jest Grimmem. Nie przypominam sobie, abym sam kiedykolwiek w przeciągu tych trzech sezonów myślał o tym dłużej niż chwilę. Scena z Monroe i Rosalee, kiedy mówią mu prawdę, ma w sobie tę lekkość i humor, do jakiego Grimm przyzwyczaił. Samo wyjaśnienie jest satysfakcjonujące.
Grimm dostarcza wielkich emocji i sporej dawki wrażeń w jednym z najlepszych odcinków trzeciego sezonu.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat