Ogniem pisane - recenzja filmu [TOFIFEST 2021]
Ogniem pisane pokazuje, jak zacząć wielką rewolucję od stworzenia jednej gazety. Potrzeba do tego odważnych kobiet.
Ogniem pisane pokazuje, jak zacząć wielką rewolucję od stworzenia jednej gazety. Potrzeba do tego odważnych kobiet.
Ogniem pisane to film dokumentalny, a te zawsze niosą za sobą szczególne emocje, ponieważ podczas seansu istnieje z tyłu głowy myśl, że to zdarzyło się naprawdę. Jeśli produkcja porusza trudny temat, tak jak w tym przypadku, tym bardziej należy przygotować się na coś cięższego do strawienia. Jednak czasem naprawdę warto uzbroić się w stalowe nerwy, by zobaczyć świadectwo zarówno bohaterstwa, jak i wyjątkowego bestialstwa, które ma miejsce w naszym świecie.
Film opowiada o grupie kobiet z regionu Uttar Pradesh w Indiach, które postanowiły stworzyć swoją własną niezależną gazetę, jednak nikt nie wróżył jej sukcesu. Powstała między innymi po to, by walczyć z systemem kastowym, według którego ludzie dzielą się na cztery grupy. W ich skład wchodzą duchowni, wojownicy, handlarze i robotnicy. Pariasi to grupa istniejąca poza systemem, uważana za nieczystych i niedotykalnych. Wśród nich są oczywiście kobiety, które są ofiarami najbardziej dotkliwych prześladowań.
To ich historie stanowią bardzo dużą część filmu. Możemy zobaczyć świadectwa tych, które doświadczyły wyjątkowej przemocy i nie dostały jakiejkolwiek pomocy. Policja często nie przyjmowała ich zgłoszeń, a nawet posuwała się do gróźb. Produkcja pokazuje nie tylko zeznania ofiar, ale i zdanie lokalnych władz na ten temat, tworząc obiektywny obraz sytuacji. Pada wiele mocnych zdań, jak chociażby refleksja, czy urodzenie się kobietą nie jest przypadkiem grzechem, skoro najpierw jest się ciężarem dla rodziców, a później niewolnicą swojego męża.
To jednak nie tylko historie kobiet, ale też ogólny obraz Indii, który dziennikarki starają się uchwycić od początku istnienia gazety. I nie będzie to wersja, którą podają władze, ale nagrania z wsi, które nie mają toalet, dróg i kanalizacji. Tragedie górników, którzy pracują bez żadnego zabezpieczenia. Film łamie każde tabu, o jakim można pomyśleć. Nie boi się pokazać pracy nieletnich za 2,5 dolara dziennie, czy wspomnieć o gwałcie na osiemdziesięciolatce. W tym wszystkim dla widza najbardziej wstrząsająca może okazać się swoboda, z jaką bohaterom zdarza się mówić o tych tragediach przez to, jak są do nich przyzwyczajeni.
Film pokazuje też, jak wygląda dziennikarstwo z punktu widzenia pracownic „Khadar Lahariya”, jedynej gazety w Indiach tworzonej w całości przez kobiety. Jest to o tyle ciekawe, że zmusza nas do zderzenia się z zupełnie inną perspektywą tego zawodu niż ta, jaką mogliśmy mieć do tej pory. Nierzadko dziennikarstwo kojarzy nam się z ludźmi śledzącymi celebrytów, a w oczach redaktor naczelnej Meery to profesja, która jest esencją demokracji i służy do przekazywania władzom postulatów obywateli. W rękach tych kobiet to broń, która ma zmienić świat i dzięki filmowi możemy doświadczyć tego razem z nimi.
Oprócz tego możemy przyjrzeć się, jak wyglądała ich praca przez te wszystkie lata. Szczególnie ciekawy był temat modernizacji, która musiała nadejść w redakcji wraz z rozwojem technologii. Dziennikarki musiały przejść specjalne szkolenia dotyczące mediów cyfrowych w momencie, gdy część z nich nie miała nawet swojego telefonu. To było fascynujące przyglądać się temu z perspektywy użytkownika Internetu, który nie wyobraża sobie już bez niego życia.
To bardzo dobrze, że film nie próbował ze swojego materiału źródłowego zrobić sensacji. Wiele poważnych spraw traktuje się teraz bardzo medialnie, koloryzując je, ponieważ tragedia bardzo dobrze się sprzedaje. Tu jednak nic nie było niepotrzebnie wyolbrzymione. Udało się tego dokonać przez oddanie głosu bohaterom filmu. Ani przez chwilę nikt nie zakłóca im opowiedzenia ich historii własnymi słowami. Szczególnie istotne są wypowiedzi samych dziennikarek, które mówią bardzo wiele ważnych słów i są zwykłymi, a jednocześnie niezwykłymi ludźmi.
Na ten film na pewno trzeba się przygotować emocjonalnie. Nie raz przedstawia obrazy na tyle mocne, że mogą człowiekowi najzwyczajniej w świecie stanąć łzy w oczach. Jestem też pewna, że nie jest to seans, którego szybko się nie zapomni. To wiedza i informacje, które zostają z człowiekiem.
Poprzez wywiady i fragmenty artykułów z YouTube możemy obejrzeć, jak wyglądało powstanie tej niesamowitej gazety, jak i obejrzeć Indie ze strony, której jej władze nie chcą pokazać innym. Jest bardzo to nieturystyczna i prawdziwa perspektywa. Najmocniejszymi stronami produkcji są jej szczerość i prostota w opowiadaniu historii.
Poznaj recenzenta
Paulina GuzDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat