Ojciec - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 28 maja 2021Nie jest łatwo znaleźć filmy, które w dostatecznie dobry sposób pokazują złożoność ludzkiej myśli. Ojciec Floriana Zellera robi to w sposób doskonały, zapraszając nas do nieprzyjaznego świata osoby chorej na Alzheimera.
Nie jest łatwo znaleźć filmy, które w dostatecznie dobry sposób pokazują złożoność ludzkiej myśli. Ojciec Floriana Zellera robi to w sposób doskonały, zapraszając nas do nieprzyjaznego świata osoby chorej na Alzheimera.
Przeniesienie sztuki teatralnej na język filmu nie jest łatwe - zrobienie tego tak, żeby wyszedł z tego obraz wręcz porażający, to zadanie jeszcze trudniejsze. Przeznaczone dla reżysera i scenarzysty o określonych umiejętnościach łączenia złożonej fabuły z zamkniętą przestrzenią, zmieniającą się pod wpływem kolejnych wydarzeń. Florian Zeller w swoim fabularnym debiucie adaptuje własną sztukę, także zatytułowaną Ojciec. Reżyser szybko rozwiewa nasze wątpliwości co do pomysłu na przejście z teatru na plan filmowy, bo francuski twórca wykorzystuje język kina w najlepszy możliwy sposób.
Ojciec przedstawia nam historię Anthony'ego (Anthony Hopkins), mężczyzny w podeszłym wieku, który wykazuje oznaki demencji. Zajmuje się nim jego córka Anne (Olivia Colman), której nie jest łatwo każdego dnia mierzyć się z widokiem taty tracącego świadomość. Choć Anthony początkowo nie dopuszcza do siebie myśli o złym stanie zdrowia i próbuje zachować spokój ducha, powoli trudność sprawia mu ubranie piżamy, znalezienie swojego zegarka, ale też przyjmowanie faktów dotyczących jego córki.
Wszystko zaczyna się dość niepozornie, ale narracja skrupulatnie podpierana jest zmieniającą się scenografią. Zmieniają się meble, ale układ mieszkania pozostaje ten sam. To wprowadza uczucie dezorientacji i sprawia, że nie tylko Anthony jest zagubiony. Próba Zellera, aby umożliwić nam współodczuwanie tego, co osoba chorująca na demencję, wypada fenomenalnie. Zaczynamy uświadamiać sobie, że mózg bohatera płata mu figle, że przestaje rozpoznawać odwiedzające go osoby w jego własnym mieszkaniu. Powoli zdajemy sobie sprawę, że być może wcale nie znajdujemy się w jego mieszkaniu.
W kontekście filmów traktujących o demencji zwykło mówić się, że to najstraszniejszy rodzaj horroru. Dotyka bowiem nie fikcji, ale przyziemnych spraw, i uświadamia, że to może spotkać naszych bliskich i każdego z nas. Nawet jeśli twórcy zamierzają podkręcić nieco taki film, jak chociażby w Relikcie, wciąż da się wywołać wiele skrajnych emocji. Produkcja Natalie James jest ciekawą próbą pokazania, jak straszna jest choroba odbierająca świadomość. Ojciec Floriana Zellera dotyka emocjonalnie szczególnie w tych momentach, w których widzimy przebłyski normalnego życia u Anthony'ego, który ewidentnie jest spanikowany w całej tej sytuacji i niestety nie ma z niej żadnego wyjścia.
Od strony formalnej Ojcu nie można niczego zarzucić. Filmowa układanka została bardzo dobrze przemyślana i na pewno prowokuje do zobaczenia produkcji więcej niż jeden raz, aby wyłapać wszystkie szczegóły ukryte przez twórców. To z pewnością wzmacnia efekt wywołany próbą zobrazowania skomplikowanych myśli osoby chorującej na Alzheimera. Nie możemy być do końca pewni, co jest prawdą, a co nie. W Ojcu przeszłość miesza się z teraźniejszością, ale nawet wszystkie te formalne sztuczki i rozplanowanie przestrzeni nie zdałoby egzaminu, gdyby nie genialna gra Anthony'ego Hopkinsa. Oscar za najlepszą rolę pierwszoplanową jest w pełni zasłużony, bo Hopkins pozwala nam uwierzyć, że faktycznie te wszystkie rzeczy dzieją się w głowie jego postaci, a przez to my również to współodczuwamy.
W ten sposób Ojciec jest bardzo poruszający, co czyni go niełatwym seansem. Daje do myślenia, przeraża swoją prawdziwością i próbą zobrazowania złożonej myśli człowieka, który choruje na demencję. Gra z widzem wypada fenomenalnie i bardzo skuteczny okazał się chociażby zabieg ze zmianą aktorów wcielających się w rolę córki Anthony'ego i jej partnera. Dodatkowo udanym wątkiem jest też pokazanie dramatu Anne, która każdego dnia staje w obliczu bardzo trudnych decyzji. Być może jedyną poważniejszą wadą w tej całej układance jest przewidywalność od drugiej połowy filmu. Końcowe rozstrzygnięcie łatwo odgadnąć i nie robi tak mocnego wrażenia. To jednak wcale nie musi być wadą, bo wyciszenie i skupienie się już tylko na samotności i zagubieniu pozwala jeszcze mocniej skłonić do myślenia o doświadczaniu ostatnich dni przed zapomnieniem.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat