Operacja Argo
„Operacja Argo” jest w trakcie swojego triumfalnego pochodu po galach rozdania nagród filmowych. Okazuje się jednak, że to, co zobaczyliśmy na kinowym ekranie, to tylko ułamek historii. To, co nie zmieściło się w kadrze, odnajdziemy w książce o tym samym tytule, która była podstawą dla scenariusza filmu.
„Operacja Argo” jest w trakcie swojego triumfalnego pochodu po galach rozdania nagród filmowych. Okazuje się jednak, że to, co zobaczyliśmy na kinowym ekranie, to tylko ułamek historii. To, co nie zmieściło się w kadrze, odnajdziemy w książce o tym samym tytule, która była podstawą dla scenariusza filmu.
„Gdy wrócicie do domów, natychmiast będziecie chcieli napisać książkę. Nie róbcie tego. Julio i ja chcielibyśmy jeszcze trochę popracować” – powiedział agent CIA, Tony Mendez, do szóstki amerykańskich dyplomatów w trakcie przygotowań do akcji ewakuacyjnej pod kryptonimem „Argo”. Już w bezpieczniejszych czasach sam zaczął pisać o swojej pracy w agencji wywiadowczej. W swojej czwartej książce, przy wsparciu Matta Baglio, opowiedział historię „jednej z najbardziej brawurowych akcji ratunkowych w historii CIA i Hollywood”. Ten przydługi podtytuł nadany jest nie od parady. Aby Ben Affleck mógł nakręcić „Operację Argo” (i zgarnąć za to parę nagród), ta musiała się najpierw wydarzyć, bo w całym Hollywood nikomu nie udałoby się wymyślić podobnego scenariusza.
Kilka miesięcy po rewolucji islamskiej w 1979 roku bojowy nastrój Irańczyków nadal nie przygasł. Stanowczo żądano wydania obalonego szacha, Mohammada Rezy Pahlawiego, który od ucieczki z kraju w styczniu 1979 roku przebywał na terenie Stanów Zjednoczonych. Rządy szacha nie tylko kojarzyły się z terrorem, krótkowzrocznym planem gospodarowania zasobami, ale też stałą i wielopłaszczyznową współpracą z USA (m.in. przy programie nuklearnym). Udzielenie azylu politycznego dla szacha było naturalną reakcją Waszyngtonu - tak jak niechęć Irańczyków do „wielkiego szatana” z Zachodu.
4 listopada „studenci” irańscy sięgnęli po argument ostateczny – opanowali amerykańską ambasadę, a prawie każdy z jej pracowników na 444 dni stał się zakładnikiem. Prawie, bo szóstce dyplomatów udało się uciec. CIA natychmiast rozpoczęło organizację akcji ewakuacyjnej. W końcu powstaje plan tak brawurowy, że aż bezczelny – tytułowa operacja „Argo”, w której Amerykanie mają wcielić się w członków ekipy filmowej z Kanady, poszukującej pustynnych plenerów do nakręcenia nowego hitu science-fiction pod tytułem „Agro – kosmiczna zawierucha”.
Autorzy z wielką starannością odtwarzają przebieg tamtych wydarzeń. Korzystają nie tylko z obserwacji samego Mendeza, ale wspomnień naocznych świadków, artykułów prasowych, a także innych publikacji dotyczących operacji. W efekcie, na końcu książki zamieszczona jest dość pokaźna bibliografia. To, co zobaczyliśmy w filmie Afflecka, czyli przygotowanie akcji i sam jej przebieg (odpowiedzialny za scenariusz Chris Terrio nie mógł się powstrzymać i ciut go „podrasował”), w książkowym pierwowzorze jest pewną osią wydarzeń, ale często schodzi na dalszy plan. W trakcie narracji autorzy pozwalają sobie na częste dygresje oraz wspomnienia z poprzednich misji Mendeza, co tylko uatrakcyjnia treść.
„Operacja Argo” to książka byłego agenta i da się to odczuć na każdej stronie. Szczerze odzwierciedla realia pracy w CIA w czasach, kiedy zaawansowane techniki charakteryzacji dopiero raczkowały. Autor zwraca uwagę to, jak przełomowy był to moment w historii wywiadu, lekko naśmiewając się, że wcześniej zmiana wyglądu polegała na „założeniu peruki i kapelusza”. Poza tym nie dowiemy się absolutnie niczego więcej na temat fenomenu teherańskiego państwa w państwie, jakim jest wspomniany przez Mendeza bazaar. Nie dla czytelnika takie ciekawostki turystyczne. Za to po lekturze będziemy wiedzieć wszystko na temat ówczesnych irańskich służb celnych, zabezpieczeń przez nich stosowanych oraz niuansach kanadyjskiego akcentu. Coś, czego nie przeczytamy w żadnym przewodniku.
Przede wszystkim jednak jest to książka o ludziach związanych z opracowaniem i wykonaniem operacji „Argo”. Nie używając prawdziwych nazwisk, ze względu na zachowanie bezpieczeństwa, autorzy chcą oddać im należny szacunek. Każdemu poświęcają przynajmniej kilka zdań, przez co powodzenie „Argo” staje się sukcesem zespołu. Zadziwiająco dużo w tym wszystkim skromności i bardzo mało patetyzmu.
W relacji brakuje porządnego tła historycznego - autorzy zakładają, że zagadnienie rewolucji islamskiej jest tak oczywiste i proste, iż opisują je bardzo powierzchownie. W efekcie czytelnik, któremu „coś dzwoni”, ale nie zna szczegółów, nie do końca jest w stanie pojąć wagę niektórych posunięć, np. udzielenia przez Stany Zjednoczone azylu szachowi Pahlawiemu czy decyzję Iranu o izolacji politycznej w pierwszych latach po rewolucji. Zaintrygowanych tematem pozostaje tylko odesłać do lektur uzupełniających. Pozostali nich cieszą się książką o metodach działania CIA w czasach ziemnej wojny.
Po książkę Antonio Mendeza i Matta Baglio warto sięgnąć nawet po obejrzeniu filmu Afflecka. Pozwala nam zajrzeć do kilku teczek do tej pory oznaczonych pieczątkami „ściśle tajne”, nie tylko do tej poświęconej „Argo”. Autorzy potrafią utrzymać nas w napięciu do samego końca, nawet jeśli już wiemy, jak ten koniec wygląda.
Ocena: 8/10
[image-browser playlist="594362" suggest=""]
Autor: Antonio Mendez i Matt Baglio
Tytuł: Operacja Argo
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Przekład: Julia Szajkowska
Liczba stron: 328
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-7839-384-9
Data wydania: 27.11.2012
Format: 142mm x 202mm
Cena detaliczna: 32,00 zł
Poznaj recenzenta
Wiola MyszkowskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat