Opowieść podręcznej: sezon 2, odcinek 4 – recenzja
Czas na łyżkę dziegciu w beczce miodu. Najnowszy odcinek Opowieści podręcznej nawiązuje do słabszych momentów z pierwszej serii, wynikiem czego czwarta odsłona nie działa tak dobrze na emocje, jak poprzednie epizody.
Czas na łyżkę dziegciu w beczce miodu. Najnowszy odcinek Opowieści podręcznej nawiązuje do słabszych momentów z pierwszej serii, wynikiem czego czwarta odsłona nie działa tak dobrze na emocje, jak poprzednie epizody.
W najnowszym odcinku June walczy z całych sił, aby zachować tożsamość i nie stać się ponownie Fredą. Finalnie ponosi porażkę, a serial wraca do punktu wyjścia z pierwszego sezonu. Z jedną kluczową zmianą – Freda dzięki ciąży ma niezwykle mocną pozycję wśród otoczenia.
Twórcy nie grają jednak tą kartą zbyt ochoczo. Jak na razie istotne są emocje bohaterki. June znów jest tą bezsilną, bladą i płaczliwą podręczną, stłamszoną przez opresyjny system, w którym przyszło jej bytować. Omawiany odcinek skupia się na przeobrażeniu June, która ponownie staje się Fredą. Nie bez kozery Ciotka Lydia mówi o protagonistce w liczbie mnogiej, rozdzielając uciekinierkę od podręcznej, na zasadzie ciemniej i jasnej strony jej osobowości.
Transformacja, którą przechodzi bohaterka, nie jest atrakcyjna fabularnie, ponieważ podobny zabieg widzieliśmy z początkiem pierwszego sezonu. Freda smętnym krokiem przemierza korytarze domu, w taki sposób, aby nie narazić się państwu Waterford. Za arogancję i butę jest karana, jednak w granicach umiaru, ponieważ wszyscy ważą na jej błogosławiony stan. O ile tym razem fizycznie bohaterka nie jest torturowana, to psychicznie spotyka ją ta sama bezlitosna indoktrynacja, z którą walczyła w poprzednim sezonie. Dlatego też długie ujęcia, mroczne kadry z Elisabeth Moss w roli głównej, nie są już tak przekonujące. Do Opowieści podręcznej znów wkrada się monotonia.
The Handmaid's Tale to serial, w którym niezwykle ważne jest życie wewnętrzne głównej bohaterki. Twórcy próbują je pokazać w dwojaki sposób. Pierwszym z nich są właśnie te nieurozmaicone sceny, podczas których kamera pokazuje w zbliżeniu łzy June, a w tle słychać smętne frazesy o poczuciu winy i bezradności. Druga forma to retrospekcje – i tu robi się dużo ciekawiej. Szkoda że tym razem mamy jedynie krótką podróż w przeszłość, do czasów, gdy Luke i June budowali swój związek. Okazuje się, że mężczyzna zostawił swoją żonę dla bohaterki. Opuszczona małżonka reaguje niezwykle agresywnie na sytuację, w jakiej się znalazła. Wynikiem tego June staje się ofiarą jej ataku i zaczyna mieć wyrzuty sumienia.
Wspomnienia wracają i teraz Freda obwinia sama siebie o zło, które ją spotkało. Kiedyś zniszczyła komuś życie, teraz musi za to odpokutować. Podręcznymi stają się kobiety relatywne moralnie – panie, które według gileadzkich decydentów zgrzeszyły w swoim przeszłym życiu. June, miotana żalem i troską o dziecko, ponownie godzi się na swój los. Finałowe spojrzenie w kamerę może oznaczać wiele rzeczy, ale na pierwszy rzut oka jest to powrót do sytuacji wyjściowej z pierwszego sezonu i oznaka bezsilności.
Pewnym novum w serialu są relacje Sereny z Fredą. Stosunki obu pań stają się coraz bardziej patologiczne. Nic dziwnego, że tak się dzieje, bo wykreowana przez Margaret Atwood historia to naprawdę dziwaczne kuriozum. Niewolnica, współżyjąca z mężem pani domu, nosząca jego dziecko, które po porodzie zostanie odebrane matce i przekazane żonie komendanta, to sytuacja wymagająca gigantycznego wysiłku psychicznego od wszystkich stron. Serenie puszczają nerwy, reaguje agresywnie, atakuje Fredę. Narastająca patologia prowadzi Opowieść podręczną w mroczną stronę – tam, gdzie format radzi sobie najlepiej. Skomplikowane relacje między dwiema paniami dają wielkie pole do popisu scenarzystom, którzy z pewnością skwapliwie skorzystają z nowych możliwości.
Przemiana, którą przechodzi główna bohaterka na początku drugiego sezonu, teraz nie ma już znaczenia. Oczywistym jest fakt, że powrót do stanu faktycznego z pierwszego sezonu ma swoje fabularne uzasadnienie, ale szkoda, że tym razem serial sięga też do pewnych praktyk, które w poprzedniej serii generowały niepotrzebne dłużyzny. Całe szczęście odcinek wprowadza też kilka świeżych motywów, jak zależności Sereny i Fredy oraz sama ciąża, stawiająca bohaterkę na uprzywilejowanej pozycji. Tym razem tylko 6/10, ale nikt nie ma chyba wątpliwości, że omawiany sezon przyniesie nam jeszcze wiele zachwytów.
Źródło: zdjęcie główne: Hulu
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat