„Orphan Black”: Nowy wróg – recenzja
Orphan Black w 2. sezonie zanotowało wyraźny spadek formy - niektóre zabiegi fabularne raziły niedopracowaniem, a ich koniec nie przynosił satysfakcji. Finał nie zachwyca, ale nieźle rozwija cały koncept.
Orphan Black w 2. sezonie zanotowało wyraźny spadek formy - niektóre zabiegi fabularne raziły niedopracowaniem, a ich koniec nie przynosił satysfakcji. Finał nie zachwyca, ale nieźle rozwija cały koncept.
Prawdopodobnie pierwszy raz w tym sezonie twórcy w interesujący sposób wykorzystują postać Cosimy. Jej zabawa w MacGyvera może się podobać, bo postać używa swoich umiejętności do czegoś, co jest ważne dla fabuły. Oczywiście szukanie lekarstwa dla klonów jest istotne, tylko na razie ten wątek wlecze się niemiłosiernie i wszystko wskazuje na to, że w ewentualnym 3. sezonie będzie on kontynuowany. Nie przypadkiem córka Sary dostała książkę od doktorka. Pierwotnie myślałem, że może zapisany jest w niej cały szyfr, o którym już nie raz była mowa, ale scena odkrycia treści przez Cosimę sugeruję coś innego - zawiera odpowiedź na wszystkie pytania i prawdopodobnie rozwiązanie problemów klonów. Dobrze, że doktorek okazał się rozsądnym człowiekiem, który doskonale opracował każdy swój następny krok, jednocześnie wiedząc, komu może zaufać.
Decyzja Sary o oddaniu się w ręce Dyadu wydawała się naturalnym krokiem fabularnym, który jednocześnie ma potencjał. Dzięki temu mogliśmy dowiedzieć się więcej o tej organizacji, jej prawdziwych planach i celach. Najgorsze jest to, że wątek Sary nie wzbudza zbyt wielu emocji - całość rozgrywa się zbyt prosto, przewidywalnie i nie satysfakcjonuje. Szczególnie rozczarowuje konfrontacja z Rachel, która powinna być punktem kulminacyjnym sezonu, a okazuje się... zwyczajna i mało interesująca.
[video-browser playlist="634545" suggest=""]
Wiele sympatii wzbudza impreza klonów, która na swój sposób jest zabawna i pokazuje widzom, jaką drogę postacie przeszły przez te 2 sezony. Pewnym symbolem klonów okazuje się sposób ich tańca - choć genetycznie są identyczne, każda ma inną osobowość, odmienny styl i podejście do czegoś tak prostego. Dochodzi do tego też fakt, że Tatiana Maslany tańczy przecież sama ze sobą i po raz kolejny wychodzi obronną ręką z aktorskiego wyzwania.
Ostatni odcinek jest istotny z uwagi na rozwinięcie przewodniej intrygi, w której nieoczekiwanie pierwsze skrzypce odgrywa postać grana przez Michelle Forbes. Informacje przez nią podane są dobre, nieprzekombinowane, ale oczywiste i mające potencjał. Skoro są jeszcze ważniejsze siły w tej grze, w której najwyraźniej Dyad jest zaledwie pionkiem, może to obiecać ciekawszy rozwój akcji w 3. sezonie. Dobrze byłoby trochę poszerzyć zasięg wydarzeń, bo na razie pod względem lokacji jest to serial bardzo hermetyczny, a można przypuszczać, że taka operacja powinna być ogólnoświatowa. Udaje się także w tym momencie zaserwować niespodziankę w postaci klonów płci męskiej. Motyw ten był raczej nieprzewidywalny, a przez to działa i satysfakcjonuje.
Orphan Black kończy się zaledwie dobrym finałem, który daje niewiele odpowiedzi i tworzy jeszcze więcej pytań. Tatiana Maslany ponownie pokazała nietuzinkowe umiejętności i udowodniła, że to dzięki jej pracy ten serial jest wyjątkowy. Pozostaje jednak świadomość, że 2. sezon miał lepsze odcinki.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat