Orphan Black: sezon 5, odcinek 6 – recenzja
Po ostatnim dość mocnym i mrocznym odcinku serial wpuszcza trochę humoru do swojej opowieści. Wszystko to za sprawą Kristal, której postać powróciła w pełnej krasie, a wraz z nią absurd otaczający DYAD, Big Cosmetics i wszystkich innych teorii spiskowych.
Po ostatnim dość mocnym i mrocznym odcinku serial wpuszcza trochę humoru do swojej opowieści. Wszystko to za sprawą Kristal, której postać powróciła w pełnej krasie, a wraz z nią absurd otaczający DYAD, Big Cosmetics i wszystkich innych teorii spiskowych.
Serial zaliczył kolejny dobry odcinek, poruszając kilka ciekawych wątków i rozwijając dalej konflikt z P. T. Westmorelandem (który de facto nazywa się John). Największą atrakcją była przede wszystkim postać Kristal, która wraz ze swoją przyjaciółką postanowiła rozprawić się raz na zawsze z Big Cosmetics. Oczywiście wątek razi po oczach kiczem, a jej kreacja jest całkowicie przesadzana. Nie mniej jednak Kristal jest jednym z najciekawszych postaci całego serialu i mimo swoich rażących wad, sceny z jej udziałem ogląda się przyjemnie i z uwagą. Trochę szkoda, że scenarzyści nie zdecydowali się na realizację planu, który zakładał Sarę podającą się za Kristal i podstępem wydobywającą informacje na temat fuzji Big Cosmetics i DYAD. Ostatecznie jednak pozostawienie sprawy w rękach Kristal okazało się być owocne i nad wyraz zabawne. Jej postać zazwyczaj dotyczy wątków pobocznych, ale na koniec Kristal zawsze znajduje ważne powiązania i dostarcza istotnych informacji dla Clone Club. Zdecydowanie brakowało Felixa, by i on wchodził w interakcje z Kristal. Sam serial dużo stracił na jego absencji.
Dla kontrastu wydarzenia rozgrywające się w wiosce Revival nabierają niebezpiecznego tempa. Susan, wraz z Cosimą i Irą próbują pozbyć się P. T. Westmorelanda i ujawnić jego oszustwa. Tym samym widmo wykastrowania Kiry i pobranie od niej jajeczek zostałoby oddalone, a główny antagonista zostałby pokonany. P. T. Wesmoreland, w trakcie jednego z zabiegów wykorzystujących transfuzję krwi dzieci, o mały włos nie został zamordowany przez Susan i jej śmiertelną dawką morfiny, którą przygotowała dla swojego mentora. Jak zwykle zabrakło odrobiny szczęścia, aby plan się powiódł. Okrutny los natomiast spotkał Susan, której w udziale przyszło zapłacić za próbę naprawy swoich błędów młodości. W efekcie podano nam smutną, ale piękną scenę, w której Ira, sam słaniając się na nogach z ataku choroby, siada obok martwego ciała Susan. Można krytykować Orphan Black za sporadyczną pobieżność działań bohaterów i jak szybko czasem rozwiązuje newralgiczne wątki. Nie można im jednak odmówić talentu do portretowania tematu śmierci z należytymi detalami i kreatywnością. Scena, inspirowana jakby dramatem Romeo i Julia, kończy odcinek, pozostawiając widzów z dziwnym poczuciem smutku.
W serialu ponownie pojawiła się Virginia, której w udziale przypadają nikczemne plany wobec Kiry. Virginia, tuż obok P. T. Westmorelanda prezentowana jest jako dobrej jakości czarny charakter, o wiele groźniejszy i wzbudzający dreszcze strachu niż chociażby Rachel. Do tej pory to właśnie ten klon uważany był za największego antagonistę, ostatnio jednak wyraźnie widać, że jej postać ma coraz mniejsze znaczenie. Dzięki temu można zauważyć, że traktowana jest jak pionek w grze, a jej “władza” jest jedynie na pokaz.
Siedziba P. T. Westmorelanda (albo Johna, jak kto woli) staje się również miejscem wewnętrznego buntu. Duża zasługa w tym Cosimy, która bez ogródek ujawnia prawdę dotyczącą guru Neolucjonistów. Mieszkańcom w końcu spadają klapki z oczu i reagują tak, jak oczekuje się od oszukanego i wykorzystanego społeczeństwa: niszczą wszystko, co mają pod ręką, nie zważając na konsekwencje. Dostajemy wtedy typową, ale mocną scenę, w której Westmoreland patrzy z okien swojej siedziby na płonące miasteczko Revival i na kończący się pewien etap jego władzy i małego imperium. Być może oznacza to również koniec jego życia w ogóle, bo jego dobrze prosperujące źródło młodości w końcu się zbuntowało.
Jak się można było spodziewać, w tym tygodniu Cosima pojawiała się symbolicznie, a większą uwagę skupiono na Sarze i jej rodzinie. Lekcje Sary, które udzielała Kirze, odniosły pozytywny skutek i najmłodsza bohaterka sprawnie oszukiwała Rachel, by nie poddać się kolejnym badaniom. Ich współpraca jest zdecydowanie miłą odmianą po ostatnich humorach nastolatki. Oby tak dalej, bo Clone Club potrzebuje jak najwięcej sojuszników zarówno od zewnątrz, jak i od wewnątrz. Z niecierpliwością czekam na kilka scen pokazujących współpracę Felixa i Adele w Genewie. Zdecydowanie jest za mało Felixa i daje się odczuć, że bez niego serial jest nie do końca pełny. Tak samo w zupełności daje się zapomnieć o Helenie, choć niejednokrotnie sugeruje się nam, jak ważna jest jej postać dla całości fabuły. Do końca sezonu pozostały cztery odcinki. Pora, by jej historia została doprowadzona do końca. Tym bardziej, że skoro Cosimie udało się wydostać z wyspy, to być może w końcu uwaga zostanie przeniesiona na pozostałe wątki, a etap z wioską Revival zostanie zamknięty.
Źródło: zdjęcie główne: Ken Woroner/BBC AMERICA
Poznaj recenzenta
Paulina WiśniewskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat