Ostatni okręt: sezon 3, odcinek 10 i 11 – recenzja
Tak interesująco, jak jest teraz, w Ostatnim okręcie jeszcze nie było. Serial od kilku odcinków utrzymuje bardzo dobry poziom, a cała historia zaczyna się zazębiać w ciekawy sposób. Aż chce się oglądać tę produkcję i czekać na dalszy ciąg!
Tak interesująco, jak jest teraz, w Ostatnim okręcie jeszcze nie było. Serial od kilku odcinków utrzymuje bardzo dobry poziom, a cała historia zaczyna się zazębiać w ciekawy sposób. Aż chce się oglądać tę produkcję i czekać na dalszy ciąg!
The Last Ship daje coraz większe powody do zadowolenia po najnowszych odcinkach. Nie wiem, kiedy ten serial stał się taki dobry, ale twórcy naprawdę się postarali, pisząc scenariusz do trzeciego sezonu. Urozmaicili tak fabułę, że ciekawie dzieje się zarówno na morzu, jak i na lądzie. Z jednej strony mamy Nathana Jamesa ratującego Azję, a z drugiej upadek demokracji w Ameryce i powiązaną z tym całą konspirację. I nawet czasem wcale nie potrzeba dynamicznej, opartej na strzelaninach i wybuchach akcji, aby zainteresować widza. Na przykład w 10. odcinku mogliśmy oglądać zderzenie dwóch silnych osobowości – Chandlera i Meylana (w tej roli znakomity Emerson Brooks). Obaj są dumnymi, opanowanymi i honorowymi kapitanami okrętów, więc ich starcie obyło się bez użycia siły, ale ta walka na spojrzenia, próby zdominowania rywala, kierując się zasadami, była fascynująco intensywna. Patetyczne przemówienie Chandlera dało satysfakcję z odzyskania władzy nad okrętem, choć formalnie dopuścił się zdrady, a argumentem za przyznaniem mu racji był jego nieomylny instynkt. Niby nic się wielkiego nie wydarzyło, ale miło się oglądało to kapitańskie spięcie.
Taka odmiana bardzo dobrze sprawdziła się w tym przypadku, bo sprawnie przeszliśmy w kolejnym odcinku do zakończenia wątku japońsko-chińskiego. Oczywiście nie mogło zabraknąć ostrzału, którego finałem było pokonanie Chińczyków i uratowanie kultury Japonii. Trochę szkoda, że twórcy nie postąpili bardziej odważnie, dając szansę na bezpośrednią walkę Chandlera z Pengiem, bo cały trzeci sezon zaogniali ich konflikt, który przeobraził się w osobiste porachunki. Ciekawe, co by zrobił główny bohater w bezpośrednim starciu: czy poniosłyby go emocje, czy jednak skończyłoby się na aresztowaniu? Niedane nam jest podebatować nad moralnością decyzji kapitana, bo Takehaya rozprawił się z Pengiem, przebijając go mieczem niczym samuraj. Nie było to aż tak konieczne, aby właśnie w taki dalekowschodni sposób skończył swój żywot chiński prezydent, ale z drugiej strony zawsze to coś innego niż postrzał z broni. W każdym razie jak zwykle cała akcja dostarczyła sporo emocji.
Jakiś czas temu narzekałam, że Kara nie odgrywa znaczącej roli w trzecim sezonie, a teraz od dwóch odcinków stała się niemal centralną postacią serialu. Niczym Jack Bauer strzela zawsze celnie, podejmuje trudne decyzje, stosuje sprytne zmyłki (choćby ta w kawiarni), ratuje bohatersko prezydenta USA i nawet pomaga jej zaradny informatyk. Jej wątek jest naprawdę ciekawy, biorąc pod uwagę, że liderzy regionalni przejęli władzę nad państwem i cała konspiracja została przez nich dobrze ukartowana, włączając w to zabójstwo, a nie jak nam wmawiano - samobójstwo Michenera. Podział na tych złych (Shaw, Price) i na tych dobrych (załoga Nathana Jamesa) w tym serialu dobrze funkcjonuje, bo jeszcze bardziej trzymamy kciuki za głównych bohaterów i martwimy się o ich losy, a także o kraj, na którym im najbardziej zależy.
Do końca zostały jeszcze tylko dwa odcinki, które zapowiadają się ekscytująco. Po uratowaniu Azji Nathan James ruszy na ratunek USA, ale tym razem nie będzie walczyć ze śmiercionośnym wirusem, tylko z okrutnymi liderami regionalnymi na lądzie. Cieszy powrót Texa, którego ostatni raz widzieliśmy w finale drugiego sezonu. Co prawda jego postać pojawiła się zupełnie niespodziewanie i bez kontekstu, ale akurat w jego przypadku to miła okoliczność, że znowu wrócił do akcji, ponieważ to bardzo sympatyczny bohater. Brakowało go w serialu, bo przynajmniej swoimi tekstami i żartami rozluźniał sztywną wojskową atmosferę. Tutaj pewnie też wprowadzi trochę luzu w poważną sytuację, jaka się wytworzyła. Czekam na kontynuację dobrej formy Ostatniego okrętu, bo aż chce się oglądać ten serial!
Źródło: zdjęcie główne: TNT
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat