Oszukać przeznaczenie 5
Podobno Przeznaczenia zmienić nie można. To taki twardziel, który nie ugnie się przed nikim, a jakiekolwiek próby wywarcia na nie wpływu i tak zakończą się niepowodzeniem. Można je natomiast oszukać, bo jak się okazuje, Przeznaczenie to totalny idiota, który już piąty raz daje nabrać się na tę samą sztuczkę.
Podobno Przeznaczenia zmienić nie można. To taki twardziel, który nie ugnie się przed nikim, a jakiekolwiek próby wywarcia na nie wpływu i tak zakończą się niepowodzeniem. Można je natomiast oszukać, bo jak się okazuje, Przeznaczenie to totalny idiota, który już piąty raz daje nabrać się na tę samą sztuczkę.
Pracownicy pewnej firmy udają się na wyjazd integracyjny. Podczas podróży ich autokar chwilowo zatrzymuje się na moście ze względu na trwający właśnie remont. W tym samym czasie jeden z pracowników, niejaki Sam, doświadcza dziwnej wizji. Widzi, jak most ulega zawaleniu, a wszyscy jego koledzy z pracy, w tym również on sam, giną tragicznie. Kierując się przeczuciem, wysiada z autokaru razem z kilkoma innymi osobami, tym samym cudem uchodząc z życiem. Śmierć jednak nie lubi być oszukiwana i już wkrótce upomni się o swoje.
[image-browser playlist="608669" suggest=""]
Nie zagłębiam się zbytnio w fabułę, ponieważ nie ma to większego sensu. Każdy, kto widział chociaż jedną część "Oszukać przeznaczenie" doskonale wie, czego można się spodziewać. Szkielet, na którym oparty został scenariusz każdej kolejnej odsłony, pozostaje nienaruszony od lat, zmienia się jedynie miejsce katastrofy oraz sposób, w jaki giną kolejni bohaterowie. Omawiana właśnie część nie jest pod tym względem wyjątkiem.
Po słabej "trójce" i jeszcze słabszej "czwórce" seria wreszcie odbiła się od dna. Oczywiście nie może być mowy o jakichś rewolucyjnych zmianach, dzięki którym "Oszukać przeznaczenie 5" stanie się kamieniem milowym gatunku. Nadal mamy żonglowanie schematami, nadal jest wtórnie i przewidywalnie, ale przynajmniej nie ma tutaj takiego natężenia głupot, jak w dwóch ostatnich filmach z serii, a całość ogląda się szybko i naprawdę bezboleśnie. Wpływ na to miała zapewne zmiana reżysera. James Wong oraz David R. Ellis poszli tym razem w odstawkę, a ich miejsce zajął nieznany dotąd Steven Quale. Co prawda można było zatrudnić kogoś bardziej doświadczonego, ale i tak już na pierwszy rzut oka dostrzec można zmiany w poziomie jakości produkcji. Na uwagę zasługuje przede wszystkim bardzo fajny ukłon w stronę pierwszej części. Gdyby tak zapomnieć o słabych dwóch ostatnich filmach, wówczas część 1, 2 oraz 5 utworzyłyby całkiem przyjemną trylogię, na której cykl powinien się zamknąć, bo choć tym razem dodano pewien element, który nieco odświeża skostniały już schemat, to seria i tak powoli zaczyna pożerać własny ogon. Temat jest już zwyczajnie wyeksploatowany do granic możliwości i jakoś nie bardzo wiem, czym twórcy mogliby widzów jeszcze zaskoczyć, skoro od paru lat serwują nam w zasadzie odgrzewany kotlet, tyle tylko, że obtoczony w świeżej panierce.
[image-browser playlist="608670" suggest=""]
W "Oszukać przeznaczenie" zawsze najważniejsza była sama katastrofa i następujące po niej zgony. Pod tym względem produkcja trzyma dość wysoki poziom. Efekty zostały wykonane solidnie i walący się most robi naprawdę niesamowite wrażenie. Nieco gorzej wypadają natomiast późniejsze sceny śmierci. Nie chodzi o to, że są nieciekawe, po prostu chwilami niepotrzebnie przesadzono z brutalnością. Dla przykładu osoba, która spadła raptem z kilku metrów, wygląda jakby właśnie zaliczyła lot z wieżowca, po drodze jeszcze obijając się o różne twarde przedmioty. Wygląda to trochę tak, jak gdyby twórcy na siłę chcieli uczynić swój film bardziej krwawym. Nie żeby jakoś szczególnie rzutowało to na całość, w końcu pod tym względem seria zawsze była mocno naciągana, ale jeśli dla kogoś ma to być dopiero pierwsze zetknięcie z tytułem, to lepiej niech będzie świadomy, czego może się spodziewać.
Aktorsko jest przyzwoicie, raczej typowo dla cyklu. Dominują mało znane twarze oraz Tony "Candyman" Todd pojawiający się na jakieś 5 minut w roli koronera. Bohaterowie nie są irytujący, ale też ciężko jest ich jakoś szczególnie polubić, bo giną, nim zdążymy się do nich przywiązać. Z tym zresztą związany jest poniekąd jeden z plusów filmu, mianowicie szybkie tempo akcji. Film trwa niecałe 90 minut, w trakcie których widz nawet przez chwilę nie poczuje znużenia, ponieważ wydarzenia następują po sobie błyskawicznie. Szybkie wprowadzenie, katastrofa, kolejne zgony, przewrotny finał i ani jednego nudnego momentu, zakładając oczywiście, że choć trochę lubimy serię.
[image-browser playlist="608671" suggest=""]
"Oszukać przeznaczenie 5" to całkiem udana kontynuacja, która na tle dwóch ostatnich części wypada naprawdę bardzo dobrze. Jest jakby nieco bardziej mroczna, mniej głupia, bliższa oryginałowi, a przy tym bardzo dynamiczna. Oczywiście to wciąż powtórka z rozrywki, z nielicznymi tylko zmianami, ale do popcornu i coli będzie jak znalazł. Dla fanów serii pozycja obowiązkowa, choć pozostali również powinni się na filmie dobrze bawić.
PS Film wyświetlany jest również w 3D, ale ponieważ nie jestem zbytnim wielbicielem tej technologii, seans spędziłem bez denerwujących okularów na nosie, mimo to zdążyłem zauważyć, że fani wylatujących z ekranu kończyn itp. atrakcji powinni być usatysfakcjonowani, w filmie tego typu scen jest dość sporo.
Ocena: 6/10
Poznaj recenzenta
Marcin KargulDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat