Paddington w Peru - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 15 listopada 2024Kochany londyński niedźwiadek w najnowszym filmie postanowił pojechać do swojej ojczyzny. Czy Paddington w Peru ma tyle serca, co jego główny bohater?
Kochany londyński niedźwiadek w najnowszym filmie postanowił pojechać do swojej ojczyzny. Czy Paddington w Peru ma tyle serca, co jego główny bohater?
Gdy jakiś czas temu obejrzałem zwiastun Paddingtona w Peru, nie mogłem przestać się uśmiechać. Niemal każdy moment trailera sugerował, że czeka mnie powtórka doświadczeń z uwielbianej przeze mnie drugiej części. Niestety spotkało mnie rozczarowanie, gdyż brakuje tu radości tak dużej jak w poprzednich produkcjach. I nie zgadzam się z komentarzami, że Paddington w Peru to film słaby tylko na tle swoich poprzedników. Nie, to film najprzeciętniejszy z przeciętnych. A najgorsze jest w nim to, że wszędzie widać zmarnowany potencjał.
Problemy nie są widoczne od początku. Film zaczyna się bardzo podobnie jak poprzednie – sugeruje, z jakimi problemami będzie mierzyć się rodzina Brownów. Poznajemy jeden z głównych wątków, czyli jednoczenie się z bliskimi i odnajdywanie siebie. Niestety, niemalże wszystkie ciekawe motywy są albo zamienione w irytujący żart, albo zupełnie zapomniane. Na przykład wątek Henry'ego, który musi poradzić sobie z brakiem odwagi, staje się pretekstem do slapstickowych żartów, gdy starszy Brown napotyka na przerażającą faunę i florę. Dostajemy tego mnóstwo, a o wiele bardziej interesujący wątek Emily (granej tym razem przez Emily Mortimer zamiast Sally Hawkins) jest pomijany, mimo iż łączy się z głównym tematem jednoczenia rodziny. Trudno cokolwiek powiedzieć o postaciach Judy i Jonathana, bo film ciągle o nich zapomina. Rodzeństwo wraca do fabuły, gdy potrzebne są ich umiejętności.
Ciekawiej sprawa ma się z antagonistami. Nie zdradzę twistu związanego z jednym z nich – choć łatwo go przewidzieć, bo jednak jest to produkcja dla najmłodszych. Wypowiedzieć chcę się na temat postaci granej przez Antonio Banderasa. Znany aktor wciela się w Huntera Cabota, bezwzględnego poszukiwacza skarbów, który dla złota zrobiłby wszystko. Kreacja aktorska jest niczego sobie, a bohater jako jeden z niewielu przechodzi w filmie ciekawą drogę. Jednakże odczułem, że Hunterowi brakuje sceny, w której porozmawiałby z Paddingtonem. I teraz należy przejść do największego zarzutu względem produkcji.
Być może wszystkie problemy wynikają z tego, że to nie Paul King wyreżyserował trzecią część. Twórca naprawdę ciekawie przedstawił postać Paddingtona. A Douglas Wilson nie wiedział, co z nim zrobić. Siłą wszystkich poprzednich filmów było pokazanie ogromnego serca, którym wyróżniał się miś kochający marmoladę. Każdy, kto oglądał drugą część, pamięta wątek w więzieniu. Wielka szkoda, że Paddington po powrocie do ojczystego Peru, nie ma nawet chwili na to, żeby z kimś porozmawiać lub chociażby porozmyślać. Zamiast tego scenarzyści starają się, jak mogą, aby zamienić uroczego niedźwiedzia w odkrywającego dżunglę Indianę Jonesa, który skacze po ruinach i drzewach niczym Crash Bandicoot. Nie uderzałoby to tak mocno, gdyby nie fakt, że tracą na tym emocjonalne sceny. Mamy moment, gdy Hunter i Paddington siedzą przy ognisku. Bardzo liczyłem na jakąś szczerą rozmowę między nimi, ale scena jest szybko urwana, a niedługo potem dostajemy 15-minutową sekwencje, w której postacie niczym w Poszukiwaczach Zaginionej Arki uciekają przed kamiennym głazem. Przez ten brak emocji zupełnie nie obeszło mnie zakończenie, choć normalnie popłakałbym się jak dziecko.
Nie mogę skrytykować strony audiowizualnej. Peru jest przepięknie przedstawione, a Amazonia brzmi jak należy. Pysk Paddingtona został tak dobrze zanimowany, że chciałoby się go pogłaskać. Nie licząc jednej piosenki na początku, przez którą krwawiły mi uszy (ale być może to kwestia dubbingu), nie ma na co narzekać.
Na koniec tego przykrego wywodu muszę dodać, że Paddington w Peru to film, z którego widz za wiele nie wyniesie. Może niektórych ucieszy widok misia, skaczącego i turlającego się po dżungli, ale brakuje tu serca. Serca, dzięki któremu zarówno młodsi, jak i starsi zapamiętaliby ten film i chętnie do niego wracali. O ile nie macie ogromnej ochoty wyjść z dzieckiem do kina, poczekajcie na VOD.
Poznaj recenzenta
Tomasz HudygaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1971, kończy 53 lat