„Parker #2: Firma”: Bez skrupułów – recenzja
Data premiery w Polsce: 26 stycznia 2015Oceniamy drugi tom historii ze scenariuszem i rysunkami Darwyna Cooka. Czy "Parker #2: Firma" spełnia wysokie oczekiwania, rozbudzone lekturą tomu pierwszego?
Oceniamy drugi tom historii ze scenariuszem i rysunkami Darwyna Cooka. Czy "Parker #2: Firma" spełnia wysokie oczekiwania, rozbudzone lekturą tomu pierwszego?
"Parker #2: Firma" to komiks, za który w 2011 roku jego twórca, Darwyn Cooke, otrzymał prestiżową w branży nagrodę Eisnera dla najlepszego scenarzysty i rysownika. W bieżącym roku polscy fani amerykańskiego artysty będą mieli dużo powodów do radości - oprócz zapowiadanej już na maj przez wydawnictwo Taurus Media kolejnej części "Parkera", za sprawą Egmontu czeka nas w ramach DC Deluxe wyjątkowe dzieło Cooke'a - "New Frontier". Na to przyjdzie jednak czas, a na razie emocje i zachwyty nad talentem artysty możemy spożytkować podczas lektury drugiej odsłony opowieści o bezwzględnym i nadzwyczaj skutecznym gangsterze.
Historię opisywaną przez Cooke'a w pierwszej części znaliśmy choćby z filmu "Godzina zemsty" z Melem Gibsonem, powstałego na motywach pierwowzoru komiksu, czyli kryminalnej serii Donalda Westlake'a. W tym skądinąd niezłym filmie z naprawdę dobrą rolą Gibsona widać podstawową różnicę między podejściem komiksowego artysty do autorskiej serii a hollywoodzką materią. Filmowy Parker (w "Godzinie zemsty" zmieniony nie wiedzieć czemu na Portera) miał już twarz australijskiego aktora czy wcześniej Lee Marvina, a niedawno - pochodzącego z Anglii Jasona Stathama, i to już tworzy dla odbiorcy pewne konotacje, które mogą objawić się choćby w uczuciu sympatii, jakim obdarzamy bohatera. W ujęciu Cooke'a Parker ma uniwersalną twarz przystojnego twardziela z lat 50. ubiegłego wieku. Z taką twarzą bez wahania wykorzystuje kobiety i absolutnie nie wyraża żadnych uczuć. Parker jest niczym skuteczna, napędzana rodzajem atawistycznego mechanizmu maszyna. Bohater żyje według własnego kodeksu. Polega on na tym, by brać od życia i od innych to, co mu się według jego mniemania należy. A jeśli Parker uważa, że coś mu się należy, to prędzej czy później będzie to jego.
W drugiej części komiksu, po załatwieniu lokalnych porachunków z przedstawicielami Firmy, Parker dekuje się gdzieś na uboczu, funduje sobie operację zmiany rysów twarzy i wykorzystuje kolejną kobietę, którą spotyka na swojej drodze. Do czasu, aż w hotelowej sypialni pojawia się nasłany przez Firmę cyngiel, który ma sprzątnąć bohatera. Po nieudanej próbie Parker wyciąga od zabójcy ważne informacje na temat tego, kto zlecił robotę. Informacja sprawia, że nagle cofamy się w fabule o kilkanaście miesięcy i od tego momentu rozpoczyna się wspaniała komiksowa uczta. Najpierw dostajemy klasyczną gangsterską opowieść o napadzie na furgonetkę z pieniędzmi. Konsekwencje tego wydarzenia prowadzą nas wprost do kolejnej fazy porachunków Parkera z Firmą. To, w jaki sposób przedstawił ją Darwyn Cooke, powoduje, że ręce same składają się do oklasków za w pełni zasłużoną nagrodę Eisnera.
Pojawiające się w "Firmie" formalne rozwiązania przypominają najlepsze momenty z "Kasyna" i "Chłopców z ferajny" Martina Scorsese. Zaprezentowany na kartach komiksu "Tygodnik Kryminalny" czy ukazany w konwencji humorystycznego komiksu schemat działania mafijnej organizacji to prawdziwy majstersztyk. Takim też są przywodzące na myśl fabułę "Ocean's Eleven", dokonywane bez żadnych skrupułów kolejne etapy konfrontacji Parkera i wynajętych przez niego złoczyńców z rozsianymi po USA oddziałami Firmy. Poza tym jak zwykle charakterystyczne dla Cooke'a, osadzone w estetyce komiksów Ery Złotego Wieku kadry po prostu wciskają w fotel; obcowanie z nimi można porównać chyba jedynie z doświadczeniem pierwszego kontaktu z czarno-białym "Sin City" Franka Millera. Wszystko jest tak piękne, że aż niebezpieczne. Sposoby działania mafii stopniem profesjonalizmu i przedsiębiorczości budzą autentyczny podziw. Zaczynamy lubić też bezwzględnego, pierwszoplanowego bohatera, po prostu zazdroszcząc mu inwencji i wyrachowania. Tym samym Parker trafia do wielkiego panteonu amerykańskich złoczyńców, których po prostu kochamy się bać. Jak dobrze, że jest to jedynie wymyślona, literacka postać. W prawdziwym życiu z pewnością nie śmielibyśmy stanąć mu na drodze.
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat