Patos w ogniu
Data premiery w Polsce: 26 kwietnia 2013Lubię czasami wyłączyć mózg i zrelaksować się przy niewymagającym kinie, którego celem jest tylko i wyłącznie dostarczenie rozrywki. Z takim też nastawieniem zasiadłem do filmu Olympus Has Fallen, licząc po prostu na dynamiczne widowisko z amerykańską flagą majestatycznie powiewają w tle. Zawodu nie doświadczyłem.
Lubię czasami wyłączyć mózg i zrelaksować się przy niewymagającym kinie, którego celem jest tylko i wyłącznie dostarczenie rozrywki. Z takim też nastawieniem zasiadłem do filmu Olympus Has Fallen, licząc po prostu na dynamiczne widowisko z amerykańską flagą majestatycznie powiewają w tle. Zawodu nie doświadczyłem.
Nie każda produkcja musi być dziełem głębokim, poruszającym ważne kwestie społeczne i skłaniającym do wielogodzinnych debat. Każdy czasami odczuwa potrzebę obejrzenia czegoś prostego jak drut, efekciarskiego, naładowanego testosteronem i pokazującego środkowy palec logice. W końcu skupianie się na zagmatwanym scenariuszu po naprawdę ciężkim dniu szczególnie odprężające nie jest. Jeżeli film ma dobre tempo, fajnie przedstawioną akcję, a do tego co jakiś czas raczy widza zabawnymi one-linerami, to na wszelkie głupotki i nieprawdopodobne wydarzenia z radością przymykamy oko. A {{film|Olympus Has Fallen}} właśnie to oferuje.
Ostatnie lata nie są najlepsze dla kina akcji. Brakuje charyzmatycznych bohaterów, którzy zapadaliby w pamięć, a sama akcja jest przeważnie przekombinowana, zmontowana tak, że można nabawić się epilepsji, albo zwyczajnie nieangażująca. Produkcji pokroju tych z lat 80. i 90. ze święcą szukać, a kolejne kontynuacje klasyków sprzed lat tylko szargają dobre imię oryginałów. Obraz Antoine Fuqui jest inny, bo posiada cząstkę uroku dawnych akcyjniaków, a sam seans mija bezboleśnie, dostarczając dokładnie tego, czego od filmu oczekiwaliśmy.
Historyjka jest banalna. Najlepszy agent Secret Service, Mike Benning (Gerard Butler), który jest także osobistym ochroniarzem prezydenta (Aaron Eckhart), zostaje odsunięty od pełnionych obowiązków wskutek niefortunnego zdarzenia na moście. Jednak kiedy Biały Dom zostaje zaatakowany i przejęty przez organizację paramilitarną, były komandos jest jedyną nadzieją dla przetrzymywanych w nim zakładników.
Konstrukcja fabularna jest prosta, schematów nie brakuje - z wiecznie żywym zatrzymaniem odliczania w ostatniej chwili włącznie - a patos wylewający się z ekranu można łapać w wiaderka. Mimo to żadne z powyższych nie przeszkadza w dobrej zabawie, bo i przecież nie o oryginalność w takich produkcjach chodzi. Grunt, że Gerard Butler w roli twardziela rzucającego fajnymi tekstami wypada wiarygodnie, akcja zawiązuje się szybko i nie zwalnia aż do samego końca, a pomysłowe sceny cieszą narządy wzroku. Co prawda efekty specjalne miejscami kuleją, ale nieszczególnie to przeszkadza, bo atak na Biały Dom i późniejsze wydarzenia zwyczajnie trzymają w napięciu, a sam sposób ich ukazania jest bardziej niż satysfakcjonujący. Chociaż i tak uważam, że rezygnacja z tak znanych nazwisk, jak Morgan Freeman czy Aaron Eckhart wyszłaby tylko filmowi na dobre, bo zaoszczędzone na gażach dla aktorów pieniądze można byłoby wpompować w sferę wizualną obrazu. Tym bardziej że obydwie role nie były szczególnie wymagające, a i sama produkcja nie potrzebowała oscarowych kreacji. Niemniej czymś do kin trzeba było ludzi przyciągnąć, a cóż sprawdziłoby się lepiej od doborowej obsady?
{{film|Olympus Has Fallen}} oprócz powyższych ma jeszcze jedną sporą zaletę - bezkompromisową przemoc. W tego typu produkcjach przeważnie unika się pokazywania krwi, aby zwiększyć target - ale nie tutaj. Każde trafienie kończy się widokiem czerwonego płynu i rozrastającą się ciemną plamą na ubraniu. Każda śmierć wygląda nieprzyjemnie, czyli jak w życiu. Zdaję sobie sprawę z tego, że to w sumie drobiazg, ale pozwala podkreślić, iż mamy do czynienia z typowo męskim kinem.
Pozostając w temacie przemocy, warto wspomnieć o głównym łotrze, granym przez Ricka Yune, który się nie patyczkuje, tylko zabija bez mrugnięcia okiem. Dzięki temu jest autentycznie groźnym przeciwnikiem, a nie kolejnym pajacem potrafiącym tylko dużo gadać. W dodatku jego postać dodaje odrobiny nieprzewidywalności, bo nie wiadomo, który z zakładników za chwilę pożegna się z życiem (wyłączając oczywiście prezydenta). Podobnie sprawa przedstawia się z Benningiem. Widać, że to były komandos oraz agent Secret Service. Zna się na swojej robocie, a jeśli trzeba wydobyć z kogoś informacje, zrobi to choćby przy akompaniamencie tryskającej posoki. Facet działa konkretnie, brutalnie rozprawiając się z wrogiem, co jest jednocześnie na tyle efektowne, by widz z zaciekawieniem patrzył w ekran.
Polskie wydanie DVD poza samym filmem oferuje jeszcze zwiastun, zapowiedzi innych propozycji z oferty Monolithu, a także surowy materiał z planu oraz garść wywiadów z aktorami i ekipą odpowiedzialną za {{film|Olympus Has Fallen}}. Raczej bez szału, ale zawsze lepsze to niż gołe wydawnictwo pozbawione jakichkolwiek dodatków.
Dzieło Antoine Fuqui to kawał porządnego kina akcji, które przywodzi na myśl klasyki pokroju Szklanej pułapki. Może nie jest to aż tak wysoki poziom jak produkcji z Brucem Willisem, ale na tle wielu współczesnych przedstawicieli gatunku wręcz błyszczy i, co ważne, sprawdza się doskonale jako odstresowująca, niczym nieskrępowana rozrywka. A przecież właśnie o to głównie chodzi.
Wydanie DVD |
Dodatki: zwiastun, zapowiedzi, z planu, wywiadu |
Język: angielski - DD 5.1, polski (lektor) - DD 5.1 |
Napisy: polskie |
Obraz: 2:40:1 |
Wydawca: Monolith |
Poznaj recenzenta
Marcin KargulDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat