fot. HBO Max
Zeszłotygodniowy 6. odcinek Peacemakera rozpędził nieco ten rozklekotany wózek, jakim był 2. sezon serialu Jamesa Gunna. Skupienie na Ziemi-2, a raczej Ziemi-X, przyniosło zbawienny rezultat. Vigilante dostał więcej czasu, na czym od razu zyskała cała produkcja, a drużyna w końcu zebrała się w kupę i musiała odkryć mroczne tajemnice alternatywnego, (nie)idealnego świata. Czy przedostatni odcinek kontynuuje ten trend i stawia dobry fundament pod finał i przyszłość DCU? Na szczęście – tak!
Po licznych wskazówkach wyłapanych w sieci mało kto był zaskoczony twistem z poprzedniego odcinka. Cieszę się jednak, że się on wydarzył. To było logiczne i ciekawe posunięcie. Dobrze było zobaczyć Peacemakera i Harcourt razem w akcji. Widać, że te postaci się rozumieją i mają naturalną chemię. Nie bez powodu ignorancja nosi imię Chrisa, ponieważ jego niezdolność zauważenia ogromnego muralu z Hitlerem w biurach Argusa była przekomiczna, a zarazem pasująca do postaci. Noszący różowe okulary Chris, który myślał tylko o rodzinie, naprawdę mógłby czegoś takiego nie zauważyć. Uroczy był też moment, gdy Emilia przytuliła się do niego podczas ucieczki Peace-cyclem. Mam nadzieję, że wydarzenia z tego sezonu zbliżą ich w pełni do siebie i zobaczymy nowy etap ich relacji.
Judomaster powrócił! Co prawda spodziewałem się, że zobaczymy go w jakimś obozie i będzie z tym związana większa akcja, ale może to i lepiej, że biedakowi nic się nie stało. Fajnie się patrzyło na jego interakcje i rozmowy z Adebayo. Okazuje się, że wcale nie jest takim złym kolesiem. Byłby wartościowym dodatkiem do drużyny. Łączy go wiele wspólnych cech z Peacemakerem i Vigilante – szczególnie w kwestii poczucia humoru i wiecznego dogryzania innym. Adebayo z kolei po raz kolejny udowodniła, że jest świetną przyjaciółką. W przeszłości miała nieprzyjemne spotkanie z Judomasterem, który raczej bez problemu mógłby sobie z nią poradzić, a mimo tego stanęła w obronie Chrisa i nie pozwalała na znieważanie go w jej towarzystwie. Urocze!
fot. HBO MaxRozbawiło mnie też zrobienie z mieszkańców Ziemi-X kompletnych kretynów. Nie mam z tym absolutnie żadnego problemu. Przypomniało mi to starsze filmy i kreskówki, w których naziści byli ukazywani jako bezmózgie tępaki. Ucieszył mnie też rekord pobity przez Judomastera! Gratulacje!
Pochwalę też scenę, w której powrócił jeden z pomagierów Lexa Luthora z Supermana. To była krótka i prosta scena, ale pomogła w budowaniu mitu superzłoczyńcy. Jego pomagier najpierw chciał się targować i wynegocjować skrócenie swojego wyroku, ale kiedy tylko usłyszał o Luthorze, od razu spokorniał, by nie narazić się na niezadowolenie swojego byłego szefa. To subtelny sposób na dalsze budowanie aury niepokoju i szacunku wokół Luthora, którego rola w DCU będzie tylko większa wraz z kolejnymi projektami.
fot. HBO MaxW całym odcinku zdecydowanie najciekawszy był wątek rodziny Chrisa. Można było przewidzieć, że jego ojciec nie będzie w tym świecie nazistą. Nie pasowali do światów, w których żyli. Naprawdę było mi przykro, gdy Vigilante wparował przez okno i bezceremonialnie zadźgał ojca głównego bohatera. To było szokujące i wcale się tego nie spodziewałem. Pasowało to jednak do serialu i jego humoru. Monolog Roberta Patricka był naprawdę przejmujący i dało się go zrozumieć. Nie był w stanie zmienić i uratować całego świata. Mógł się z nim nie zgadzać, ale nie poradziłby sobie sam ze zmianą wszystkiego. Jestem ciekaw, jakie podejście miał Keith. Zdawał się słuchać ojca, ale czy w pełni podzielał jego światopogląd? Trudno powiedzieć.
Finałowa sekwencja odcinka była dramatyczna. Chris znów musiał patrzeć, jak całe jego życie się rozpada – jak ojciec umiera (na dodatek zabity przez jego najlepszego przyjaciela), a brat zostaje niemal zaszlachtowany przez pozostałych jego znajomych. John Cena naprawdę popisał się aktorsko. Krzyk, płacz i załamanie były wiarygodne, przejmujące i wzruszające. Peacemaker został w pełni złamany emocjonalnie. Doświadczył najgorszej traumy w swoim życiu i raz jeszcze uświadomił sobie, że to on jest źródłem problemów. To była naprawdę mocna scena, której się nie spodziewałem w tym sezonie. Miałem obawy, czy coś takiego zobaczymy, ponieważ nawet w tym odcinku ciągle przerywano poważne sceny żartobliwymi wstawkami – szczególnie irytował mnie Economos.
Spodziewam się też, że zobaczymy jeszcze Keitha. Nie bez powodu Harcourt chciała go zabić, żeby ten nie ścigał Chrisa w przyszłości, ale jej się to nie udało. Okazało się, że brat głównego bohatera nadal żyje i jest pod opieką lekarzy. Myślę, że nie widzieliśmy go ostatni raz.
fot. HBO MaxZakończenie było wisienką na torcie. Cieszę się, że Peacemaker w końcu coś zrozumiał. Zachował się inaczej niż zwykle, doszedł do pewnych wniosków. Zobaczyliśmy jego rozwój – chyba największy od momentu rozpoczęcia serialu. Droga tego antybohatera jest fascynująca, zwłaszcza gdy przypomnimy sobie o tym, jak okropnym był człowiekiem w Legionie samobójców z 2021 roku. Jestem ciekaw, co stanie się w finale. Argus otrzymał technologię otwierającą wrota do multiwersum i z pewnością zacznie się tym bawić. A to nie przyniesie nic dobrego. Żałuję tylko, że odcinki trwają tak krótko. Ten sezon miał potencjał, żeby bardziej rozwinąć poszczególne wątki i postaci. Jeśli to koniec z Ziemią-X, to będę odrobinę zawiedziony – chyba że odwiedzimy jeszcze inne światy.
Poznaj recenzenta
Wiktor Stochmal