Peaky Blinders: sezon 3, odcinek 2 – recenzja
Światem Peaky Blinders rządzą konsekwencje, których nie da się zawsze kontrolować. Przemoc eskaluje. Tommy znajduje się sytuacji, w której jedyna droga wiedzie naprzód, a to co czeka u jej końca jest tylko odroczeniem nieuniknionego. Choć to dopiero drugi odcinek trzeciej serii, fatalistyczna atmosfera udziela się zarówno bohaterom serialu jak i widzom.
Światem Peaky Blinders rządzą konsekwencje, których nie da się zawsze kontrolować. Przemoc eskaluje. Tommy znajduje się sytuacji, w której jedyna droga wiedzie naprzód, a to co czeka u jej końca jest tylko odroczeniem nieuniknionego. Choć to dopiero drugi odcinek trzeciej serii, fatalistyczna atmosfera udziela się zarówno bohaterom serialu jak i widzom.
W 2. odcinku śledzimy rozwój skomplikowanej współpracy Thomasa z Sekcją D, która ma swój interes – jak i cała Korona – w zmianie władzy w Rosji. Polityka tuż po I Wojnie Światowej to gra na tyle niebezpieczna, że nawet zaradny Shelby zdaje się być jedynie pionkiem w większej grze. Czuć, że Thomas traci kontrolę, ale fantastyczna gra Cilliana Murphy’ego pozwala nam oglądać postać, która w obliczu zagrożenia nigdy nie jest uległa. Świetna scena z psem pokazuje jednak, że przekroczenie niezwykle cienkiej linii może skończyć się tragicznie – Shelby ma teraz do stracenia znacznie więcej niż biznes czy swoje własne życie. Ma w końcu rodzinę, jaką wybrał, a nie tylko tą, na jaką został skazany. Widać gołym okiem, że rzeczywiście zależy mu na Grace i swoim synu bardziej niż na braciach i ciotce. Oczywiście, jak to bywa w świecie gangsterki, problemy pochodzą z różnych źródeł i jedyne, co da się zrobić to kontrolować straty. Podoba mi się, że wątek pracy z Rosjanami nie jest jedyny i oprócz tego twórcy zrzucają na bohaterów inne nieprzyjemności, dzięki którym możemy podziwiać brutalną akcję i równie drastyczne jej konsekwencje. Szczególnie, że spór z Włochami kończy się… cóż, przekonamy się w przyszłym odcinku jak dokładnie.
Sam odcinek rozwija się dość szybko, każda kolejna scena ma swój rytm i wnosi coś do naszego rozumienia wydarzeń, które oglądamy. Każda nowa postać, którą widzimy jest odpowiednio interesująca, ale nie w karykaturalny sposób. Dostajemy kilka ważnych fabularnie momentów, ale kilka razy zatrzymujemy się, żeby dać którejś postaci chwilę na pokazanie, z jakiej gliny jest ulepiona. W porównaniu z poprzednim odcinkiem, który dość szybko wprowadził nas w wir wydarzeń, epizod drugi jest wyważony i niespieszny.
Niezwykle cenię sobie w Peaky Blinders klimat. Fantastyczna czołówka w wykonaniu Nicka Cave’a i The Bad Seeds za każdym razem wprowadza nas na zanieczyszczone, odrapane ulice Birmingham. Oprócz tej piosenki w każdy odcinku dostajemy anachroniczną muzykę, która w zdumiewający sposób pasuje do tej produkcji. I w tym epizodzie dostajemy nuty, które podkreślają, że Brytyjczycy obok stereotypu dżentelmenów z filiżanką herbaty, potrafili i wciąż potrafią być dzicy i zbuntowani – to jest część ich kultury i słychać to w utworach współczesnych wykonawców od Arctic Monkeys po PJ Harvey. Niewiele jest produkcji, które tak doskonale budują świat przedstawiony, pozwalając wierzyć, że oglądamy paradokument z miejsca, w którym czas się zatrzymał a jednocześnie traktują nasze uszy piosenkami rodem z festiwalu w Glastonbury.
Podsumowując, Peaky Blinders ogląda się jak zwykle dobrze, a drugi odcinek zaostrza apetyt na więcej. Seans to sama przyjemność i choć może nie wszystko w tym serialu jest zawsze takie jakbym chciał, to mało która produkcja jest tak konsekwentna w swoim stylu i sposobie prowadzenia bohaterów unikając jednocześnie, nieco paradoksalnie, schematów. I recenzowany odcinek fantastycznie to pokazuje.
Źródło: zdjęcie główne: BBC
Poznaj recenzenta
Paweł KicmanDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat