Pearson: sezon 1, odcinek 4 i 5 - recenzja
Kolejne odcinki Pearson zdają się sugerować stagnację serialu na samych jego początkach. Wszystko jest przewidywalne i oczywiste.
Kolejne odcinki Pearson zdają się sugerować stagnację serialu na samych jego początkach. Wszystko jest przewidywalne i oczywiste.
Pearson zaczyna mieć problem po kilku odcinkach, bo trudno w tym serialu dostrzec coś, co miałoby nadać mu unikalny charakter. Siłą W garniturach były dialog, którymi ten serial stał i to one budowały jego tempo w najlepszych sezonach. Początkowo Pearson miał oznaki podobnej drogi, ale kolejne dwa odcinki popadają w schematyczność i pewną zwyczajność. Nie ma w tym ani świeżości, ani wyjątkowości, bo dostajemy serial o tematyce politycznej, który zasadniczo mógłby nie mieć nic wspólnego z poprzednikiem, bo poza krótkim występem Harveya nie serwuje podobnej jakości.
Przede wszystkim zaczyna rozczarowywać Jessica Pearson, czyli tytułowa bohaterka, która traci swój pazur. To, co czyniło ją wyjątkową w oryginale i w pierwszych odcinkach, zaczyna ustępować miejsca mdłej postaci w typie zwyczajnej serialowej "fixerki", czyli osoby do rozwiązywania wszelkich problemów. Jej wątek osobisty, czyli relacje z chłopakiem i rodziną, niewiele w tym zmieniają, bo przestały mieć wpływ na rozwój Jessiki i jej emocjonalne dojrzewanie. A sceny, które mogłyby dodać temu jakości - jak na przykład błędne zachowanie panny Pearson w kontakcie z gangsterem - szybko zostają wybite mdłą humorystyczną wstawką.
Sporo czasu ekranowego dostaje Carrie, czyli do niedawna rywalka, a teraz sojuszniczka Jessiki. Tyle że jej historia jest tak gatunkowo schematyczna, że tak naprawdę nic ciekawego nie wnosi. Nie pozwala zrozumieć tej postaci i ją jakoś polubić. Nie pozwala dostrzec w niej czegoś wyjątkowego, co odróżnią ją od podobnych stereotypów. Prawniczka, romans z burmistrzem, postrzegana jako karierowiczka wspinająca się przez łóżko, choć sama wie, że na wszystko zapracowała... Wszystko oparte na oczywistościach, które nie budują emocji ani zainteresowania.
Pearson nie jest serialem złym, bo jak na wakacyjną produkcję ogląda się to bezboleśnie. Jakiś wątek główny w tle migocze, ale nie ma w sobie na razie żadnej mocy ani nutki zainteresowania. Po prostu jest. Problemy, które rozwiązuje Pearson, są zbyt często odtwórcze i ograne, przez co nie ma ani zaskoczenia, ani emocjonujących rozwiązań. Zbyt szybko ten serial stał się sympatycznym przeciętniakiem.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat