„Penny Dreadful”: Opętanie – recenzja
Po raz kolejny twórcy Penny Dreadful powracają do historii jednowątkowej, oferując olbrzymią dawkę emocji i aktorskiego popisu.
Po raz kolejny twórcy Penny Dreadful powracają do historii jednowątkowej, oferując olbrzymią dawkę emocji i aktorskiego popisu.
Tym razem w Penny Dreadful obserwujemy zabawę schematem opętania. Zamiast opierać się na ogranych motywach, scenarzyści tworzą intrygującą wariację, która potrafi działać na emocje. Sceny te, dodatkowo podbudowane wyśmienitą muzyką Abla Korzeniowskiego, mają niesamowity wpływ na widza - szybko zaczynamy współczuć Vanessie, która jest okrutnie trapiona przez złego ducha. Chociaż twórcy nie oferują tutaj niczego szczególnie zaskakującego, to wszystko prezentuje się ciekawie, momentami przerażająco i emocjonalnie.
Dzięki scenom opętania dostajemy też ważną informację na temat celów ducha, który może być Lucyferem lub Szatanem, aczkolwiek nie musi. Nie mamy dowodu, że demon jest właśnie Księciem Ciemności, bo wynika to tylko ze słów Vanessy, na które ten jedynie przytakuje. Sam otwarcie nie przyznaje, że jest Panem Zła. Tak czy owak, motyw romantyczny w tym miejscu jest trochę dziwny. Co takiego ma w sobie Vanessa, że demon chce ją na królową? Jednocześnie słowa te mają w sobie ogromny potencjał na coś więcej. Jeśli w istocie jest to zapowiedź kolejnych wydarzeń, zasięg historii diametralnie się zwiększy, gdyż w grę wchodziłyby losy świata. Tylko trzeba będzie to wprowadzić subtelnie, by rozwój akcji nie stracił na wiarygodności.
Siódmy odcinek Penny Dreadful to już kolejny niesamowity popis Evy Green, która tworzy tak przejmującą i wyrazistą kreację, że od razu zapada w pamięć. Dzięki fabularnym zabiegom obserwujemy aktorkę w przerażających motywach, które wyciągają z niej pokłady talentu. I dzięki temu też Vanessa Ives pod względem kreacji oraz wytwarzanych emocji jest najlepszą postacią w serialu, pozostawiając resztę bohaterów daleko w tyle. Można rzec, że w odcinku retrospekcji obejrzeliśmy zaledwie wstęp do prawdziwego cierpienia panny Ives, które Eva Green przedstawia w szalenie imponujący sposób.
[video-browser playlist="634110" suggest=""]
Problemem tego odcinka jest okrutny przesyt całego motywu. Jak na początku zostaje on przedstawiony dobrze, momentami przejmująco i arcyciekawie, tak po jakimś czasie popada w skrajność i ma się wrażenie, że jest tego już zbyt wiele. Ukazanie cierpienia spowodowanego opętaniem można było zmieścić w połowie czasu trwania odcinka, a resztę poświęcić rozwojowi przewodniego wątku sezonu, który przez te wydarzenia ponownie zszedł na boczny tor.
Jedną z najbardziej emocjonalnych, pełnych napięcia i zaskakujących scen jest wielka kulminacja opętania. W końcu Josh Hartnett pokazuje widzom jakieś emocje w roli Chandlera i zmusza do zadania pytania - skąd wiedział, co robić? I dlaczego zdecydował się na ten krok tak późno? Medalion musiał mieć kluczową wartość dla niego, dlatego ten ruch był ostatecznością. Czyżby chronił Chandlera przed jego wewnętrznym demonem?
Penny Dreadful bezapelacyjnie daje nam odcinek bardzo dobry i z popisową rolą Evy Green, ale przez większość czasu towarzyszy odczucie przesytu. Nie jest to ta sama sytuacja co z retrospekcją - tam cierpienie pojawiło się w połowie epizodu, a tutaj mamy prawie 50 minut emocjonalnej agonii.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat