Pingwin: sezon 1, odcinek 1 - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 20 września 2024Pingwin to wielki powrót do świata Batmana w wizji Matta Reevesa. Czy poziom został utrzymany, a historia o nietypowym gangsterze ma potencjał? Sprawdzam.
Pingwin to wielki powrót do świata Batmana w wizji Matta Reevesa. Czy poziom został utrzymany, a historia o nietypowym gangsterze ma potencjał? Sprawdzam.
Jestem przekonany, że każdy z Was chociaż raz w życiu po obejrzeniu znakomitego filmu miał w głowie myśl: „Niech to, chętnie bym spędził jeszcze kilka godzin w tym świecie”. Osobiście miałem tak z paroma produkcjami, a wśród nich znalazł się Batman z 2022 roku w reżyserii Matta Reevesa. Wykreowane przez niego Gotham różniło się od poprzednich wersji tego fikcyjnego świata i praktycznie wszystko w tym filmie mi się spodobało. Marzyłem o tym, by spędzić w nim jeszcze więcej czasu. Nowy serial, który dzieje się w tym uniwersum, czyli Pingwin, dał mi to wszystko z nawiązką.
Historia rozpoczyna się tuż po wydarzeniach z wcześniej wspomnianego Batmana. Carmine Falcone nie żyje, Riddler został zamknięty w Arkham, a przez Gotham przeszła powódź spowodowana przez tego drugiego, która wielu osobom zrujnowała życie. Akcję zaczynamy tuż po zakończeniu kinowego filmu, co świetnie zadziała, gdy w przyszłości ktoś zdecyduje się na oglądanie dwóch tych dzieł po kolei. Z wielką radością mogę też powiedzieć, że zachowano klimat filmu Reevesa, a jednocześnie twórcom udało się wypracować własną tożsamość, również wizualną. Gotham, które dla mnie było oddzielnym bohaterem produkcji z 2022 roku przez wzgląd na swój specyficzny klimat, brud i przyziemność, jest nadal takie, jak było. Teraz pokiereszowane przez powódź, nadal pełne przestępczości, ale i ludzi, którzy po prostu próbują przetrwać w tym bezlitosnym, pozbawionym prawa świecie. Klimat znów wylewa się z ekranu. Jest mrocznie, gęsto i pierwsza połowa odcinka zdaje się przedłużeniem poprzedniej produkcji z tego uniwersum. Po prostu czuć, że nadal jest się w tym samym Gotham. Zmienia się to nieco później. Dostajemy sceny skąpane w blasku wschodzącego słońca czy w zenicie, ale jest to niezmiennie miasto, które zapadło w pamięć już w 2022 roku.
Miałem wysokie oczekiwania wobec tego serialu już po pierwszych informacjach o jego powstawaniu. Zdaję sobie jednak sprawę z wątpliwości niektórych osób w sieci, które kwestionowały, czy taka postać jak Pingwin zasługuje i będzie w stanie udźwignąć cały serial. To specyficzna postać (co udowodnił Danny DeVito), która potrafi też być diabelnie charyzmatyczna w stylu staroszkolnego gangstera, co zaproponował z kolei Colin Farrell. I dobrze, że twórcom zaufałem, ponieważ w 1. odcinku spełniają pokładane w nich nadzieję. Oswald Cobb to znakomita postać, która od pierwszych chwil udowadnia, dlaczego jest idealnym bohaterem dla takiej produkcji. Jest oślizgły jak ryba, impulsywny, ale przy tym sprytny, inteligentny i ambitny. To postać, która budzi sprzeczne emocje, bo z jednej strony potrafi rozbawić i przekonać do swoich racji, wpływając na oglądającego podobnie, co na Victora Aguilara, młodego chłopaka z biedoty Gotham, ale z drugiej nie pozwala zapominać, że jest chciwym i bezkompromisowym gangsterem, który dla uratowania własnego tyłka jest w stanie poświęcić życie niewinnego nastolatka.
Lauren LeFranc, twórczyni serialu, bardzo zależy na tym, aby widownia nie przeszła obojętnie obok Pingwina. Widać to po postaci Victora, który staje się pomocnikiem z przypadku. Póki co trudno jest o nim powiedzieć coś więcej. Aktor gra go bardzo zachowawczo i nie wyrywa się poza schematy. Ot młody, ambitny chłopak, który znalazł się w niewłaściwym miejscu i o niewłaściwej porze, a który próbuje przetrwać w brutalnym świecie. Chociaż sama postać wiele do zaoferowania na razie nie ma, to jego relacja z Ozem zapowiada się już interesująco. Wiemy z początku, że Cobb nie chce być typowym gangsterem w stylu Carmine'a. Szuka poklasku, szacunku i uwielbienia. Chce być dla kogoś autorytetem. Na razie trudno jest powiedzieć, czy jedynie wykorzystuje Aguilara i będzie gotów się go pozbyć przy najbliższej okazji – do czego jest na pewno zdolny – czy może faktycznie zależy mu na chłopaku, w którym widzi odbicie samego siebie. Pewnym jest, że ta relacja będzie interesująca na przestrzeni całego sezonu. Nie spodziewałbym się w życiu, że będę z zaciekawieniem śledzić losy Pingwina i jego przestępczego sidekicka, ale twórcom się to udało znakomicie.
Na pochwały zasługuje Cristin Milioti w roli Sofii Falcone. Aktorka jest wprost fantastyczna. Każda scena z nią jest pełna napięcia i trzyma ona na krawędzi fotela. Nie wiadomo, co się stanie. Za tym spokojnym, niemal pozbawionym emocji obliczem kryje się istny wulkan szaleństwa, który widać w jej oczach. Odtwórczyni roli wspaniale to odgrywa. Widać, że coś jest z tą postacią nie tak. Wywołuje strach, chociaż z wyglądu nie sprawia wrażenia niebezpiecznej. Na pewno będzie godnym przeciwnikiem dla Pingwina. A ten utrzymał poziom z filmu o Batmanie. Już tam Colin Farrell udowodnił, że potrafi stworzyć charyzmatyczną, charakterystyczną postać, która kradnie każdą swoją scenę. Tu jest znacznie poważniejszy i dźwiga na barkach ciężar fabuły, ale nie traci swojego stylu. To nadal pocieszny, trochę fajtłapowaty gangster, który udowadnia przy tym, że jest w nim więcej niż widać na pierwszy rzut oka. To też postać o tyle zniuansowana, że da się mu współczuć. Widzimy go jako wrażliwego, pozbawionego często pewności siebie i tłamszonego przez innych człowieka, który cierpi z powodu tego, jak wygląda, dlatego tak bardzo walczy o jakikolwiek szacunek do siebie. Wielką rolę odgrywa w tym jego matka, co również było miłym zaskoczeniem. W pewien pokręcony sposób chce dla swojego syna dobrze i to ona popycha go na ścieżkę walki o swoje. Nie spodziewałem się tego. Obawiałem się, że będzie to podobne do Jokera z 2019 roku.
Sama historia rozwija się bardzo niespiesznie. Zaczyna się od trzęsienia ziemi i zamordowania Alberto Falcone'a przez Pingwina, ale potem akcja zwalnia. To mnie zaskoczyło. Nie spodziewałem się, że tak łatwo pozbędą się postaci, która była istotna w komiksach z Batmanem. Nie przeszkadza mi to jednak, bo jest to dobry zapalnik dla reszty opowieści. Ta rozwija się powoli. Twórczyni nie boi się spędzić czasu z bohaterami. W pełni wykorzystuje serialowe możliwości, dlatego pół odcinka spędzamy na pozbywaniu się ciała martwego młodego Falcone'a. Mi się to bardzo podoba. Uwielbiam takie wolne tempo, które pozwala lepiej poznać postaci. A te poznajemy przez wiele krótkich, zapadających w pamięć momentów. Mi się najbardziej spodobał ten, w którym po wejściu do starego auta Oza z radia leci muzyka, do której ten nie chce się przyznać. Te chwile lekkości dobrze współgrają z tym, że jest to doroślejsza wizja świata przedstawionego. Przekleństwa padają z lewej i prawej, o narkotykach mówi się otwarcie i bez ogródek, a pojawia się nawet nagość. Twórcy od samego początku chcą pokazać widowni - "patrzcie, to jest świat Batmana dla dorosłych." Nie tylko nie przeczy to wizji Reevesa, ale też ją pogłębia i uwiarygadnia.
1. odcinek Pingwina buduje fundament pod świetną, gangsterską opowieść w świecie Gotham. Na razie serial jest wszystkim tym, czym miałem nadzieję, że będzie. To powolna, pieczołowicie opowiedziana historia o tym, jak lekceważony przez wszystkich Pingwin swoim sprytem i złotym językiem wspina się po drabinie przestępczej w Gotham. W mieście, które nadal przytłacza ciężkim, brudnym klimatem, ale zyskuje przy tym nową tożsamość i spojrzenie, które nie przeczą wizji Matta Reevesa, a jedynie ją dopełniają. Nie mogę się doczekać dalszych machlojków Oza.
Poznaj recenzenta
Wiktor StochmalDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat