Planet of the Apes: Last Frontier – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 21 listopada 2017Planeta małp zasługiwała na dobrą grę. Planet of the Apes: Last Frontier aspirowała to tego, aby taką pozycją być, tylko trudno ją samą w sobie nazwać grą.
Planeta małp zasługiwała na dobrą grę. Planet of the Apes: Last Frontier aspirowała to tego, aby taką pozycją być, tylko trudno ją samą w sobie nazwać grą.
Imaginati Studios wspólnie z Andym Serkisem (tak to ten gość, który stworzył świetną kreację Caesara w filmowych blockbusterach) postanowili przenieść film na konsole (póki co tylko na PS4). Chciano stworzyć grę, ale wyszedł im „samograj”. Coś w stylu produkcji Telltale Games, ale znacznie bardziej ograniczono interakcję graczy. To w połączeniu z dość wysoką ceną wynoszącą 84 zł stoi na przeszkodzie temu, aby produkcja odniosła sukces. Nikt bowiem nie będzie chciał płacić tyle złotówek za dwu- czy trzygodzinny interaktywny film.
Czy to jeszcze gra?
Z klasyfikacją Planet of the Apes: Last Frontier jest wielki problem. Taki pojawiał się już przy produkcjach Cage’a i studia Quantic Dream, ale w przypadku tego tytułu nazywanie go grą to spore nadużycie. Interaktywny film, jakie można spotkać na serwisie YouTube, bardziej jest odpowiednie dla tej produkcji, która zadebiutowała w ostatnim czasie i szykowana była z myślą o PlayLink dla PlayStation 4.
Filmowość „gry” nie pozostaje tutaj bez znaczenia, bo główne skrzypce gra narracja, którą obserwujemy z perspektywy ludzkiej oraz w małpiej skórze. Obserwując toczące się wydarzenia, wcielamy się w obie strony konfliktu, który musi zakończyć się krwawą ofiarą. Po której stronie padnie więcej ciał, o tym zdecydujemy sami, podejmując określone decyzje - albo w grupie, jeśli grających jest więcej niż jeden. Wówczas wszyscy musimy zdecydować o dalszym losie.
PlayLink się jednak tutaj wcale nie sprawdza, a to z uwagi na fakt, że poza wyborami, nie oferuje niczego ponad to. Za to zdecydowanie lepiej „gra” się na padzie, lewo lub prawo oraz od czasu do czaswciskając przycisk „X” odpowiedzialny za konkretne dopasowane czynności do sytuacji. O ile wyboru ścieżki dialogowej musimy dokonać, o tyle w scenach z interakcją za pomocą przycisku nie jest to wymagane.
Hollywoodzka opowieść
Planet of the Apes: Last Frontier rozgrywa się po wydarzeniach przedstawionych w filmie Dawn of the Planet of the Apes, a przed tymi ukazanymi w War for the Planet of the Apes. Bohaterami historii są Jess, która po śmierci męża staje w obliczu zapewnienia ludzkiej osadzie dobrobytu, oraz Bryn, szympans, który zamierza iść w ślady swego ojca.
Interaktywna historia zaczyna nabierać rozpędu po tym, jak jedna z małp, pierwsza w kolejce do objęcia przywództwa w grupie, decyduje się na desperacki czyn, jakim jest napadnięcie na ludzką osadę. Człekokształtnym przychodzi to z łatwością, a przyświeca im szczytny cel – chcą zapewnić byt swoim pobratymcom w zimę, dając im strawę. Pech chciał, że napotykają ludzi i wywiązuje się potyczka.
Sprawa jeszcze bardziej się komplikuje, kiedy do ludzkiej osady dociera para włóczęgów. Mężczyźni okazują się być łowcami małp.
Fabuła rozkręca się z każdą minutą, co chwila przeskakując pomiędzy frakcje dostępne w „grze”. W każdej z tych sekwencji przed graczem stoi kilka decyzji do podjęcia, które mają faktyczne znaczenie dla zakończenia opowieści. Głównych zakończeń jest kilka, a więc aby zobaczyć wszystko, co Planet of the Apes: Last Frontier ma do zaoferowania, trzeba przygodę rozegrać kilka razy.
Masa błędów i problemów
„Gra” to jeden wielki problem techniczny. Zaczyna się od tego, że w tytuł dedykowany PlayLinkowi gra się znacznie lepiej bez niego – na padzie. Produkcja jest strasznie niedopracowana technicznie. Pamiętacie, jak w Mass Effect: Andromeda doczytywały się tekstury i obraz potrafił całkiem solidnie przyciąć? Tutaj jest identycznie, tylko że problem ten nie występuje sporadycznie, ale wręcz nagminnie. Psuje to odbiór całości, która i tak nie jest specjalnie zjawiskowa. Gra wygląda tak sobie, chociaż są momenty, kiedy prezentuje się bardzo dobrze. Szczególnie jest to zaznaczone na zbliżeniach twarzy małp i ludzi. Zupełnie, jakby wszystko było zrealizowane za pomocą motion-captrure, a małpy wyglądają, jakby były żywcem wyjęte z ekranów kin.
W kontekście gry Planet of the Apes: Last Frontier to rozczarowanie. Pomyłka, która nie powinna się zdarzyć. Natomiast jeśli spoglądamy na nią, jak na interaktywną przygodę, opowieść wpisaną w bogatą kolekcję filmu, to mamy do czynienia z bardzo przyjemnym podejściem do tematu, który w dodatku został ciekawie zrealizowany . Niestety wszechobecne błędy i wysoka cena za „interaktywny film” rozkładają produkcję na łopatki. Szkoda.
PLUSY:
+ klimat,
+ historia,
+ świetne odwzorowanie wyglądu małp.
MINUSY:
- mało gry w grze,
- płatny interaktywny film,
- wysoka cena,
- mnóstwo błędów technicznych.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat