Pokój 104: sezon 2, odcinek 1 – recenzja
Pokój 104 powrócił z 2. sezonem, a na HBO GO jest już dostępna dwuodcinkowa premiera. Jak wypadają epizody otwierające? Oceniam.
Pokój 104 powrócił z 2. sezonem, a na HBO GO jest już dostępna dwuodcinkowa premiera. Jak wypadają epizody otwierające? Oceniam.
Room 104 już w pierwszym sezonie przyzwyczaił nas do tego, że nie przyświeca mu żadna głębsza myśl i że jego odcinków nie łączy żaden wspólny rdzeń – ot, to po prostu niezwiązane z sobą krótkie historie, które należy oceniać wyłącznie przez ich własny pryzmat. Z taką też myślą zabrałam się za drugi sezon produkcji, który rozpoczął się może i bez fajerwerków, ale za to nadrobił w drugim epizodzie.
Pierwszy odcinek, choć podszyty czarnym humorem i morderstwem, nie wywołuje większych emocji. Mamy tu historię grupy przyjaciół, którzy zaszywają się w pokoju, by spędzić w nim 30-tkę nieco infantylnej Gracie. Gdy do drzwi puka nieproszona siostra, atmosfera gęstnieje i nikt nie wie jak ma się zachować – cała zabawa kończy się zanim się rozpoczęła i do końca epizodu jesteśmy świadkami coraz większych niezręczności.
Gdyby nie wplecenie w ten wątek elementów mrocznej intrygi i morderstwa, odcinek byłby zwyczajnie nudny. Przez pierwszą połowę trudno było mi w nim znaleźć cokolwiek ciekawego – otrzymaliśmy parę scen ze sprośnymi i seksistowskimi żartami, a także pokazano nam nachalność Karen w każdym tego słowa znaczeniu – okej, rzeczywiście dało to dość dosadne wyobrażenie niezręczności tej sytuacji i wywołało poczucie, że na pewno nie chciałabym się znaleźć w tamtym miejscu i w tamtym czasie. To jednak za mało na poprowadzenie konkretnej opowieści – fabuła przez znaczną część pierwszego odcinka zdaje się biec po prostu donikąd. Dopiero gdy Karen rozpoczyna eliminowanie kolejnych osób całość nabiera trochę innych barw – nie jest to jednak szokujące ani zaskakujące i tak naprawdę można się spodziewać takiego obrotu wydarzeń już od momentu jej wyjścia za Tanyą. Postrzegam epizod jako przewidywalny i mało wciągający.
Gdyby wgłębić się nieco w jego metaforyczną warstwę, widać, że mamy tu do czynienia z podwójnym piekłem – przyjaciele przeżywają piekło braku asertywności, zaś sama Karen – piekło braku kontroli. Zestawienie tak skrajnych potrzeb wywołuje iskry i dynamikę, jednak w tym przypadku twórcy niekoniecznie potrafią z tego skorzystać. Przez pierwszą połowę oglądamy tylko wymianę tekstami i gadaninę – aktorzy robią co mogą, ale całość ani na moment nie wykracza poza poziom przeciętności. Moja ocena może również wynikać ze wspomnień o otwarciu serialu w ubiegłym roku – wtedy to pierwszy odcinek robił całą robotę, hipnotyzując nas i przykuwając naszą uwagę przy ekranie na cały czas swojego trwania. Tutaj niestety nie ma powtórki z rozrywki. Wręcz przeciwnie – te 25 minut nawet mi się dłużyło. Niestety nie wykrzesam nic ponad 5/10.
Znacznie lepiej dzieje się w odcinku numer dwa – gdyby to ten epizod uczyniono otwierającym, premiera serialu prawdopodobnie pozostawiłaby po sobie znacznie przyjemniejsze wrażenie. Tutaj otrzymujemy historię byłego ucznia i jego emerytowanego nauczyciela, którzy po latach wspominają konkretny, wyjątkowy dzień na zajęciach z muzyki. Główną siłą napędową odcinka jest uczeń, w którego wciela się Rainn Wilson – to, w jaki sposób aktor prowadzi rozmowę, jest naprawdę bardzo dobre. Nawet nie wiem kiedy dałam się oczarować jego opowieści i jednocześnie poddałam całej manipulacji – bohater robi z widzem co chce, a najlepsze jest to, że czyni to nieświadomie. Opowieść, jaką prowadzi, zmierza do znanej mu kulminacji, jednak z perspektywy widza (jak i samego zdezorientowanego nauczyciela), brzmi ona zupełnie inaczej – dam głowę, że większość z nas oglądających pomyślała o pedofilii. Nic z tego – twórcy świetnie mylą tropy fabularne i tak naprawdę do samego końca trudno przewidzieć, jak zakończy się cała historia. Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona i nie razi mnie nawet końcowy element "magiczny" z teleportacją – odcinek numer 2 to jeden z bardziej intrygujących epizodów do tej pory i na pewno zasługuje na plus.
Choć kreacja Rainna Wilsona jest bardzo dobra, w bieżącym epizodzie na piątkę spisuje się także Frank Birney– gdy jego bohater siedzi skuty w fotelu, w zupełności trzymam jego stronę i niemal fizycznie jestem w stanie odczuć emocje, jakie mu towarzyszą. Odcinek wyraźnie ma tendencję do zagęszczania atmosfery, aż do końcowego wybuchu – ostatnie minuty dostarczyły tylu emocji i wrażeń, że czuję się w pełni usatysfakcjonowana. To dowód na to, że nawet w tak krótkim formacie da się przemycić intrygującą historię i silne emocje, z czym serialowi bardzo do twarzy. Po wielu jednolitych odcinkach w ubiegłym sezonie, to naprawdę działa.
Pokój 104 powraca i już na początku prezentuje dużą rozbieżność jeśli chodzi o poziom odcinków – zapowiada się, że i tu będziemy mieć historie lepsze i słabsze, te bardziej wciągające i te mniej. Pierwszy odcinek trochę zawodzi oczekiwania, jednak drugim jestem usatysfakcjonowana, stąd też przyznaję mu 8/10. Średnią całej premiery można więc zaokrąglić do 6.5/10 i myślę, że będzie to sprawiedliwy wynik. Na tę chwilę nie sposób przewidzieć, co wydarzy się dalej i nie pozostaje nam nic innego jak dać się ponieść kolejnym małym historiom. Warto wspomnieć, że w tym sezonie czeka nas ich aż 12.
Źródło: zdjęcie główne: HBO
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat