Poldark: Wichry losu: sezon 2, odcinek 6 – recenzja
Pierwsza połowa drugiego sezonu Poldarka przyniosła sporo zmian w życiu bohaterów, czas więc przekonać się, jak wypada rozpoczęcie drugiej połowy, czyli odcinek szósty.
Pierwsza połowa drugiego sezonu Poldarka przyniosła sporo zmian w życiu bohaterów, czas więc przekonać się, jak wypada rozpoczęcie drugiej połowy, czyli odcinek szósty.
Nie sposób, pisząc tę recenzję, nie wspomnieć o tragicznym finale poprzedniego odcinka, którego konsekwencje możemy oglądać w najnowszym. Nagła śmierć Francisa nie oznacza bowiem tylko utraty członka rodziny czy przyjaciela, ale także – zwłaszcza dla Rossa i Elizabeth – kłopoty natury czysto finansowej. W tym miejscu trzeba jednak zarzucić twórcom schematyczność i brak pomysłów, ponieważ wskazówki przepowiadające tragiczny los kuzyna Rossa były porozsiewane dość gęsto, co sprawiło tylko, że pozbawiło widza elementu zaskoczenia i zwykłego szoku.
Akcja szóstego odcinka Poldark rozpoczyna się siedem miesięcy po śmierci Francisa. Elizabeth uczy się zarządzania posiadłością i kopalnią, która przędzie zresztą coraz gorzej. Rzekoma miedź, znaleziona przez jej zmarłego męża, okazała się nic niewartym kawałkiem skały, a Ross nie zwija interesu tylko z powodu informacji zbiegłego do Francji Marka Daniela. Miedź w kopalni jest na pewno, o czym wiemy doskonale także dzięki Francisowi i jego przedśmiertnemu odkryciu. Niestety bohaterowie tego nie wiedzą i widz męczy się niemiłosiernie, czekając, aż na Rossa spłynie natchnienie i przebłysk świadomości, że po coś Francis w niebezpieczną część kopalni się pchał. Nie da się ukryć, że to lekko irytuje.
Odcinek z pewnością nie jest najlepszy w sezonie, brakuje mu wyraźniejszej i żwawszej akcji, choć trzeba to zrzucić na karb sytuacji, w jakiej znaleźli się bohaterowie. Pierwsze miesiące po śmierci Francisa to dla Poldarków stan przejściowy, który z pewnością zapowiada zdarzenia bardziej ekscytujące, co zresztą widzimy w krótkiej zapowiedzi następnego odcinka, najeżonej wręcz dramaturgią. Tutaj mamy kolejne kłopoty finansowe Rossa, zakończone jednak dość szczęśliwe dzięki młodej dziedziczce, Caroline, która już wyrasta na jedną z najciekawszych postaci serialu w ogóle. Jej romans z doktorem Dwightem Enysem to absolutny i typowy przykład mezaliansu, jednak ogląda się go z wielką przyjemnością, nawet jeżeli jest schematyczny do bólu (aczkolwiek nawet Ross odnosi z niego niespodziewane korzyści). Obecnie nie jestem w stanie wyobrazić sobie innej aktorki w roli Caroline – Gabriella Wilde pasuje do niej idealnie. Być może nie bez znaczenia jest fakt, że sama pochodzi z arystokratycznej rodziny… Gdybym miała wskazać drugą postać coraz szerzej rozpychającą się łokciami po ekranie, byłaby to fantastyczna wręcz ostatnio, a także i w tym odcinku, ciotka Agatha. Jej rola nie jest jakoś szczególnie znacząca dla całości fabuły, ale zdecydowanie dodaje smaczku relacjom Poldarków z George'em Warlegganem. Liczę na jej kolejne intrygujące rozmowy z głównym antagonistą serialu.
Szkoda, że w tym wszystkim lekko znika sam Ross Poldark. Bohater wyraźnie zmierza w kierunku autodestrukcji, kiedy z uśmiechem na ustach rozprawia o potencjalnym pobycie w więzieniu. Nieszczególnie podoba mi się taki obrót spraw i mam nadzieję, że scenarzystka nie ma zamiaru drastycznie zmieniać mu charakteru. Spragnionym pikantniejszych scen pozostawiono ostatnie minuty odcinka z udziałem Rossa, Demelzy i pończochy w roli głównej.
Szósty odcinek Poldarka jest wyraźnym otwarciem sezonu na nowo, liczę więc, że siódmy dostarczy widzowi sporo wrażeń.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Karolina SzenderaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat