Polityczna gra
Zabawa się skończyła, a samo pomaganie "numerom", mimo że wciąż jest ważne, schodzi na dalszy plan. Atmosfera w dwudziestym odcinku mocno się zagęszcza i rozpoczyna się walka o przetrwanie. W świecie Impersonalnych nic już nie będzie takie samo.
Zabawa się skończyła, a samo pomaganie "numerom", mimo że wciąż jest ważne, schodzi na dalszy plan. Atmosfera w dwudziestym odcinku mocno się zagęszcza i rozpoczyna się walka o przetrwanie. W świecie Impersonalnych nic już nie będzie takie samo.
Dwudziesty odcinek stanowi mocny punkt całego trzeciego sezonu, który - trzeba przyznać - jest doskonały. Wydarzenia z poprzednich tygodni mają swoje poważne konsekwencje. Już z pierwszej sceny dowiadujemy się, że medialne doniesienia o Zorzy Polarnej są niezwykle ważne i narzucają ton temu, co będzie się działo. Zagrożony jest nie tylko rząd i politycy, ale również Decima oraz nasi bohaterowie. Wszyscy są na świeczniku.
Na szczęście Reese i Shaw nic sobie z tego nie robią. Nadal ratują osoby, których numery wypluwane są systematycznie przez Maszynę. Najważniejsze, że pomiędzy bohaterami widać chemię. Coraz lepiej się dogadują, a dodatkowo Shaw z odcinka na odcinek coraz bardziej się rozkręca, co rusz serwując kąśliwe uwagi. Świetny epizod zalicza także Root, która jak zwykle pojawia się znikąd, zabierając Shaw na misję i uprzedzając Fincha w poinformowaniu Johna o kolejnym celu.
A celem i głównym motywem odcinka jest kongresman Roger McCourt, który okazuje się być specjalistą w załatwianiu umów i forsowywaniu uchwał w Kongresie. Na pierwszy rzut oka - idealny polityk, zaprzyjaźniony ze wszystkimi, każdemu starający się pomóc. Nie licząc romansu z asystentką, jest raczej bez wad. Stanowi jednak istotne zagrożenie dla Maszyny i bohaterów właśnie ze względu na możliwość przeforsowywania uchwał. Staje się łakomym kąskiem dla Decimy, która za wszelką cenę pragnie go chronić, żeby w odpowiednim czasie wykorzystać.
Tutaj właściwie następuje najważniejsza część odcinka. Krótki epizod z Root oraz Shaw nie za wiele wnosi do fabuły oprócz kolejnych enigmatycznych zdań hakerki, która daje do zrozumienia, że "będzie się działo", a jej zadaniem jest ochrona Maszyny. Niezwykle ważne są konsekwencja ochrony McCourta i to, jak scenarzyści potraktowali ten wątek. Przede wszystkim weszli bardzo mocno w kwestię polityki, a obszar działania zmienili na Waszyngton. Ma to sens - jak wiadomo, chęci zbudowania Maszyny, Zorzy Polarnej czy Samarytanina leżały w gestii rządu. Po drugie, wyciek do mediów czarnego budżetu bardzo wpłynął na wysoko postawionych ludzi. Po trzecie wreszcie, to, czy ruszy kolejna maszyna, zależy od kongresu, który może do końca nie zdawać sobie sprawy z tego, jaką ustawę uchwala.
[video-browser playlist="633815" suggest=""]
Wykorzystanie Reese'a w roli tajnych służb jest doskonałym pomysłem, ale jeszcze lepsze jest zaskoczenie, gdy Finch dowiaduje się, iż Decima dba o ochronę kongresmena. Następuje wtedy najbardziej nieoczekiwany zwrot akcji - pokazujący, jak bardzo Maszyna ewoluowała. Oczywiście nadal ma ograniczenia i jedyne, co robi, to wypluwa numery, które mogą być zagrożone lub stanowić zagrożenie, ale staje się świadoma powagi sytuacji i potrafi ominąć własne niedoskonałości. Podając bohaterom numer McCourta, sugeruje, że zagrożenie dla niego stanowią właśnie Finch, Reese i Shaw. Jakie są dalsze konotacje? Nieciekawe. Maszyna sugerująca zabicie człowieka ze względu na bezpieczeństwo? Bardzo ciekawa koncepcja, która na pewno znajdzie odzwierciedlenie w kolejnych odcinkach.
Nie ma co się oszukiwać, zasady gry mocno się zmieniły. Światopogląd Fincha niemal runął, gdy zorientował się, że Maszyna może namawiać do rzeczy odwrotnych niż te, do których została zaprojektowana. Pojawiają się dylematy moralne i pytania, co jest ważniejsze: życie jednostki czy dobro ogółu? Na takowe nigdy nie ma dobrej odpowiedzi. Zmienia się także sam Reese; w ekstremalnym zagrożeniu nie bawi się w postrzeliwanie oponentów w nogę. Zdarza mu się nawet zabić. Patrząc na ostatnie sceny odcinka, gdy łowca zmienia się w zwierzynę, nasuwa się pytanie, które padło niejednokrotnie w filmie Zacka Snydera Watchmen: "Kto strzeże strażników?". Kto ich uchroni? Nie wiadomo. Maszyna próbuje, ale Finch podejmuje własne decyzje, które są tylko ludzkie, a więc obciążone ogromnym marginesem błędu.
Dwudziesty odcinek to przede wszystkim emocje. Nie te związane z przesadną akcją czy niesamowitymi wydarzeniami, ale pokazujące, że wszystko zaszło za daleko. Marzenia o inwigilacji społeczeństwa sprawiły, iż niewłaściwe osoby są w stanie wyeliminować każdego. Ostatnia scena odcinka, gdy do interfejsu nowej Maszyny stworzonej przez Decimę wprowadzone zostaje nazwisko Fincha, najlepiej to obrazuje.
Poznaj recenzenta
Mateusz DykierDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat