Polityczne pole bitwy
Dwa premierowe odcinki trzeciej serii Rządu świetnie zarysowują koncept fabularny dalszej części sezonu oparty na równowadze pomiędzy politycznymi rozgrywkami a prywatnymi dylematami.
Dwa premierowe odcinki trzeciej serii Rządu świetnie zarysowują koncept fabularny dalszej części sezonu oparty na równowadze pomiędzy politycznymi rozgrywkami a prywatnymi dylematami.
Po wydarzeniach z poprzedniego sezonu Birgitte oddaliła się od polityki, kierując się w świat biznesu. Twórcy wychodzą od tego konceptu, by nakreślić nową rzeczywistość bohaterki i jej delikatną przemianę. Birgitte zawsze była idealistką, świetną mówczynią i charyzmatyczną przywódczynią - to w ogóle nie uległo zmianie. Nowość pojawia się w jej podejściu do polityki: na początku unika jej jak ognia, odcinając się kompletnie od sytuacji w Danii, aż świadomość tego, jak bardzo źle dzieje się w jej kraju, motywuje ją do powrotu do tego świata. Wydaje się, że Birgitte źle się czuje w biznesie i po prostu nudzi się, przesiadując w radach nadzorczych. Sytuacja w kraju staje się tak naprawdę pretekstem do powrotu do tego, co szczerze kocha i gdzie czuje się jak ryba w wodzie.
Takim sposobem twórcy budują ciekawy koncept kobiety polityka, która osiągnęła wszystko i teraz musi zaczynać od początku. Nikt jej nie da wysokiego stanowisko za zasługi, o wszystko musi walczyć. Sytuacja i rozkład graczy ulegają zmianie, ale zasady pozostają bez zmian. Rząd w premierowym odcinku wyśmienicie kreuje walkę o władzę wewnątrz partii, gdzie pod fałszywymi uśmiechami i poklepywaniem się po plecach drzemie prawdziwa bezwzględność i bezkompromisowa rywalizacja. Pierwszy odcinek buduje tempo dość powoli, ale gdy dochodzimy do politycznej rozgrywki, dynamika nabiera na sile i pojawiają się emocje.
Początkowo wydaje się, że Birgitte jest zbyt pewna siebie, bo podchodzi do walki, jakby była to zaledwie formalność. Dlatego twórcy wyśmienicie prowadzą historię, strącając bohaterkę z piedestału na ziemię. W jednym z odcinków słyszymy, że przez okres podróżowania Birgitte oddaliła się od zwyczajnych ludzi - i to właśnie staje się kluczem do dokończenia jej przemiany. Powraca do tego, czym imponowała wcześniej: wierności swoim ideałom ponad wszystko, ale z większą wiedzą, dojrzałością i pokorą. Oparcie tego sezonu na odbudowie jej pozycji poprzez nową partię okazuje się trafnym zabiegiem, który momentami potrafi zainteresować i przekonać emocjami oraz napięciem. Historia od razu staje się ciekawsza, wyrazistsza, gdyż opiera się na najważniejszych zaletach politycznych seriali: zakulisowych rozgrywkach, świetnych dialogach i sztuce kompromisu, a to wszystko, by osiągnąć sukces w postaci realizacji dość utopijnych ideałów bohaterki. Przed Birgitte stoi trudne zadanie, które powinno zostać oparte na wymyślnej grze w kotka i myszkę z politycznymi konkurentami, którzy nie poddadzą się bez walki.
[video-browser playlist="633662" suggest=""]
Na drugim planie mamy prywatne życie dwóch bohaterek. Najmniej atrakcyjnym wątkiem jest właśnie ten element historii Birgitte, ponieważ nie oferuje niczego interesującego. Wiele się nie dzieje, nie ma tutaj żadnych dylematów moralnych, a jedyny problem jest bezpośrednio związany z życiem zawodowym. Wszelkie próby pokazania jej w zwyczajnych sytuacjach sprawiają wrażenie wprowadzonych na siłę. Ta postać imponuje jedynie w polityce, ponieważ wówczas Knudsen popisuje się charyzmą i wyrazistością. Aktorka nadal ciągnie ten serial i sprawia, że chce się śledzić perypetie jej bohaterki. Przeciwieństwem jest wątek Katrine, który ściśle wiąże się z drugim podstawowym motywem serialu, czyli działalnością prasy. Samotna matka, a jednocześnie idealistka, tak jak Birgitte, staje się postacią bardziej ludzką od głównej bohaterki. Katrine musi walczyć o szacunek, radzić sobie z problemami osobistymi i zarabiać pieniądze dla synka. Próby przekonania jej do powrotu do telewizji okazują się istotne, by pokazać moralność przedstawicieli prasy i to, do czego są w stanie się posunąć, by osiągnąć swój cel. Z uwagi na charakterystykę osobowości Katrine jej decyzja musiała być tylko jedna. Postać ta jest doskonałym przykładem tego, jaką trzeba zapłacić cenę za to, by podążać za ideałami w polityce.
Twórcy Rządu w dwóch pierwszych odcinkach świetnie piętnują zakłamanie prasy i jej subiektywizm. Szczególnie podkreślane jest to w rozmowach nowego szefa z podwładnym odpowiadającym za treść programów. Istotną rolę odgrywa oglądalność i koszty, a nie jakość przekazywanych wiadomości. Udaje się niezwykle umiejętnie podkreślić brak obiektywizmu, kiedy to stacja jednych polityków ukazuje w dobrym świetle, a innych w złym. Takim sposobem media prowadzą własną rozgrywkę, gdzie walka o dobry materiał odbywa się bezceremonialnie i często opiera się na prywatnych relacjach, które notabene nie zawsze przynoszą spodziewany efekt. Często praca ta opiera się na zdaniu osób odpowiedzialnych za słupki oglądalności, dla których forma i jakość nie mają żadnego znaczenia, ponieważ królują popularne i pozytywne tematy, które ludzie chcą oglądać. Wątek pierwszego wywiadu Birgitte z drugiego odcinka dosadnie to udowadnia.
Rząd trzeci sezon rozpoczyna spokojnie, ale wraz z rozwojem historii zaczyna robić się ciekawie. Oparcie go na odbudowie pozycji od zera może pokazać polityczną grę z innej perspektywy i z jednoczesnym zachowaniem wiarygodności oraz sporych emocji. Duńczycy pokazują, że seriale polityczne bez względu na kraj, w którym dzieje się akcja, mogą być ciekawe i odważne.
[image-browser playlist="585264" suggest=""]Kulisy władzy oraz niebezpieczne związki mediów i polityki - trzeci sezon Rządu w każdy wtorek o 20:10 w ale kino+.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat