Powrót na piedestał
W poprzednim odcinku twórcy mocno namieszali w świecie bohaterów. Można by pomyśleć, że po niesamowitym tempie sprzed tygodnia serial odrobinę zwolni, aby bohaterowie mogli uporządkować trochę sprawy. Ale nic z tego – Justified rozkręciło się na dobre.
W poprzednim odcinku twórcy mocno namieszali w świecie bohaterów. Można by pomyśleć, że po niesamowitym tempie sprzed tygodnia serial odrobinę zwolni, aby bohaterowie mogli uporządkować trochę sprawy. Ale nic z tego – Justified rozkręciło się na dobre.
Poprzednio byliśmy świadkami wielu emocjonujących wydarzeń. Z pewnością najważniejszym z nich było wyznanie Raylana dotyczące śmierci Nicka Augustine’a. Oczywiście nie wiemy, czy po scenie, w której zakończył się wspomniany odcinek, padły z ust bohatera jakieś słowa, ale po reakcji Arta na początku nowego możemy domyślać się, że sprawa między tymi panami jest jasna… a raczej na tyle jasna, by mogli się pobić w miejscu publicznym.
To oczywiście ma swoje konsekwencje nie tylko w relacjach między Artem a Raylanem, ale także odbija się na wszystkich pracownikach. Nie wiemy jednak, co ma zamiar zrobić przełożony głównego bohatera oraz jaka będzie reakcja reszty, gdy prawda wyjdzie na jaw. Obecnie ważniejszym elementem serialu jest konflikt dwóch rodzin – Crowe’ów i Crowderów.
Od jakiegoś czasu centralną postacią w pierwszej rodzinie jest Danny. To on pojawia się częściej, a kryminalna działalność jest związana prędzej z nim niż z jego bratem, Darrylem. Ale to właśnie postać grana przez Michaela Rapaporta wzbudza szacunek oraz grozę. To on nadal decyduje o wszystkim, przy czym jest zaskakująco spokojny, jakby wczuwał się w klimat Kentucky i uczył się tamtejszego stylu robienia interesów. Danny z kolei jest psem spuszczonym ze smyczy. Jest lekkomyślny i szalony. Takie osobniki nigdy nie potrafiły długo utrzymać się przy korycie, więc i tej postaci nie wróżę świetlanej przyszłości – szczególnie że już w tym odcinku dwa razy stanął przed groźbą zamknięcia w więzieniu lub (znając Raylana) przypłacenia swojego zachowania śmiercią.
[video-browser playlist="634220" suggest=""]
O ile w poprzednim odcinku niektóre wydarzenia odwracały akcję o sto osiemdziesiąt stopni, o tyle w "Kill the Messenger" roszady w świecie kryminalnym Kentucky przypominają trochę "Modę na sukces". Nie jest to oczywiście żadna obelga, a wręcz wyraz podziwu dla Boyda Crowdera i jego zmysłu planowania. Konsekwentnie, od pierwszego odcinka tego sezonu główny antagonista próbuje wrócić na pozycję najważniejszego przestępcy hrabstwa Harlan. Ale na jego drodze stają przeszkody w postaci polityków, konkurencji i starych przyjaciół. Do tego trzeba dodać własnego kuzyna, który chce go zabić, oraz zdrajców, którzy tylko czekają, aż będą mogli wbić mu nóż w plecy. Dlatego też każda zagrywka Boyda jest godna podziwu, a nawet jeśli popełni on błąd, to nauczka przychodzi jeszcze szybciej i ze zdwojoną mocą.
Czy muszę pisać po raz kolejny o tym, że Justified jest genialnie napisane? Pewnie nie, ale zawsze warto o tym przypomnieć, chociażby dla tych, którzy do serialu dopiero chcą się przekonać. Od początku tej serii uważałem, że scenariusze w niej są wybitne, i oczywiście dalej tak jest – ale na horyzoncie ukazał się nowy przeciwnik, czyli True Detective ze stajni HBO. Z jednej strony trudno te seriale ze sobą porównywać, a jednak – jeśli chodzi o scenariusz – oba tworzone są z wyjątkową dbałością, mają świetnie wykreowane postacie i bawią się konwencją. Oczywiście po pięciu sezonach twórcy Justified mogą sobie pozwolić na więcej, czego nigdy nie będzie mógł zrobić Nic Pizzolatto, twórca Detektywa. Tak czy inaczej – każdy pojedynek słowny w hrabstwie Harlan jest na wagę złota.
Przed nami dwa tygodnie przerwy, jednak o serialu nie można przez ten czas zapomnieć. Po dość leniwym początku i moich małych wątpliwościach w to, że Justified odnajdzie znów swoje tempo i swój geniusz, produkcja wróciła na piedestał i zachwyca coraz bardziej z każdą minutą, z każdą sceną. A może być już tylko lepiej.
Poznaj recenzenta
Jędrzej SkrzypczykKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat