Prawdziwa miłość istnieje tylko w grach wideo
Data premiery w Polsce: 21 marca 2014Przeszło dekada minęła już od premiery pierwszej "dziesiątki", a w moim odczuciu ta historia w ogóle się nie zestarzała. Czy w takim wypadku był w ogóle sens wydawać obydwie części ponownie na PS3 i PS Vitę? Tak, i zaraz napiszę dlaczego.
Przeszło dekada minęła już od premiery pierwszej "dziesiątki", a w moim odczuciu ta historia w ogóle się nie zestarzała. Czy w takim wypadku był w ogóle sens wydawać obydwie części ponownie na PS3 i PS Vitę? Tak, i zaraz napiszę dlaczego.
Zanim jednak przejdę do wad i zalet wydania HD, przypomnę (lub też spróbuję wytłumaczyć) fenomen tych części "Final Fantasy". "Final Fantasy X" to przede wszystkim historia Tidusa - nastoletniego sportowca, członka drużyny blitzballu, mieszkańca Zanarkand. Jego spokojne życie kończy się pewnego dnia, gdy w mieście pojawia się Sin - ogromny potwór. W zderzeniu z nim nasz bohater przenosi się w zupełnie inne i obce mu miejsce zwane Spirą, gdzie każdy twierdzi, że Zanarkand zostało zniszczone ponad tysiąc lat temu. Sin - główny winowajca całego zamieszania - również jest tutaj obecny. Stwór nawiedza Spirę, będąc karą za złe zachowania ludzkości i siejąc zniszczenie. Aby zaznać trochę spokoju, Summonerzy pielgrzymują po świecie, zaskarbiają sobie sympatię dusz w świątyniach i stają do walki z potworem, który (choć możliwy do pokonania) i tak się odrodzi, póki ludzkość nie odpokutuje swoich win.
Jedną z Summonerek jest Yuna, nasza główna bohaterka, którą poznajemy zaraz na początku gry. Tidus, chcąc poznać odpowiedzi na nurtujące go pytania (dlaczego się tu znalazł, czy może wrócić do domu) dołącza do Yuny i jej świty guardianów, rozpoczynając w ten sposób swoją podróż po Spirze. W czasie tej pielgrzymki pomiędzy postaciami rodzą się różnego rodzaju więzi, a grupa powiększa się o kolejnych bohaterów. Być może nie powinnam, ale nie jestem w stanie nie podzielić się z Wami moim entuzjazmem względem tej gry, a w szczególności wątku miłosnego między Tidusem a Yuną. Wątek ten jest według mnie najpiękniejszą historią miłosną ze wszystkich ukazanych w serii "FF". Na początku postacie mogą wydawać się infantylne, ale ich osobowość rozwija się wraz z kolejnymi wydarzeniami fabularnymi, co pozwala nam się z nimi zżyć.
Nie jest niczym nowym, że i w tym "Final Fantasy", podobnie jak w poprzednich, naszym celem jest uratowanie świata. To, co jednak wyróżnia tę produkcję na tle całej serii, to w moim odczuciu fakt, że ten "cel" tak naprawdę nie jest najważniejszy. W "dziesiątce" samo osiągnięcie punktu docelowego przestaje być priorytetem i ustępuje miejsca podróży. Pielgrzymka naszych postaci staje się celem sama w sobie. Kiedy grałam w "dziesiątkę", nie potrafiłam cieszyć się jej zakończeniem, bo byłam zbyt przejęta losami bohaterów. Odczucia, jakie towarzyszyły mi po przejściu gry, mogłabym porównać do tych z innej produkcji - "Journey", która również skupia się na pięknie i symbolice samej podróży bez konieczności koncentrowania się na jej celu.
Chociaż "FFX-2" nie jest złą grą, to nie powiela magii pierwszej części. Twórcy postawili na duże zmiany zarówno w rozgrywce, jak i prowadzeniu fabuły, co nie spotkało się z pozytywnym oddźwiękiem wśród wielu fanów (moim także). W tej części kierujemy poczynaniami znanych nam z "FFX" Yuny i Riku oraz nowej postaci, Pain. Dziewczyny przemierzają Spirę wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu sfer zawierających nagrania wideo. W trakcie swoich przygód wplątują się w konflikt polityczny między opozycyjnymi frakcjami walczącymi o wpływy w nowym porządku świata. Zmiany, jakie zaszły w "FFX-2", powodują, że trudno uwierzyć, iż jest to bezpośrednia kontynuacja "FFX". Nie chcąc skupiać się tylko na negatywach, dodam, że pozytywnym aspektem drugiej części jest powrót do znanej nam już, lecz odmienionej Spiry. Najlepszym przykładem jest Killka, której zgliszcza zwiedzaliśmy w "FFX", a w nowej odsłonie widzimy ją jako tętniącą życiem wioskę.
Odnosząc się do zadanego przeze mnie na początku pytania - zmiany w "HD Remaster" to nie tylko zwykła chęć zysku. Twórcy naprawdę postarali się, aby gry miały nie tylko podbitą rozdzielczość, ale ogólnie lepiej wyglądały. Nie poprawiono natomiast drobnych mankamentów graficznych, które miał oryginał, np. prześwitujące tekstury, przechodzenie przez obiekty i tego typu bugi. Lokacje zostały odświeżone, a tekstury modeli głównych bohaterów zrobiono praktycznie od nowa. Niestety otoczenie i postacie drugoplanowe nie zostały objęte dbałością o detale, co czasami razi w oczy. Muzyka w "FFX" również została zremasterowana, zachowując przy tym swój klimat. Niestety w "FFX-2" została potraktowana po macoszemu - większość kompozycji usłyszymy w starych wersjach. Mechanika gier pozostała bez zmian, a chociaż oryginał był pozbawiony archaizmów, to moim zdaniem twórcy mogli pokusić się na wprowadzenie kilku udogodnień, jak na przykład pomijanie cutscenek. Dzięki uprzejmości polskiego wydawcy mogłam cieszyć się wersją na PS3, co do której działania nie mam zastrzeżeń. Wersja na Vitę czasami gubi klatki podczas bardziej dynamicznych akcji, chociaż wygląda równie pięknie jak ta na dużą konsolę. Dodatkową zaletą nowego wydania jest opcja cross save, która pozwala nam dowolnie przenosić zapis stanu gry pomiędzy urządzeniami.
Warto wspomnieć, że zremasterowane "FFX" dostajemy w wersji International, czyli dokładnie takiej samej, jaka wyszła w Europie oryginalnie na PS2. Ponadto dostępny jest filmik pt. "Eternal Calm" - swego rodzaju wprowadzenie do "FFX-2". Kolejnym dodatkiem jest "słuchowisko" pierwszy raz dostępne po angielsku. "
FFX-2" otrzymujemy w dużo bogatszej wersji, ponieważ jest to japońska edycja "Last Mission", zawierająca dodatkowe stroje dla dziewczyn oraz rozszerzenie "Last Mission". Rozszerzenie to jest swoistym epilogiem z własnym trybem rozgrywki.
Podsumowując, Final Fantasy X/X-2 HD Remaster uważam za bardzo udane wydanie. Zarówno osoby, które już grały w "FFX", jak i te, dla których gra jest nowa, znajdą coś dla siebie. Nawet posiadając na półce wersje z PS2, warto zapoznać się z tym, co Square Enix przygotowało. Natomiast osobom nieznającym uniwersum "FFX" zdecydowanie polecam sięgnąć po tę pozycję, która pozostanie w Waszych sercach tak jak i moim - "Not util the end... always".
PLUSY:
+ poprawiona grafika i płynność rozgrywki,
+ dwie przepiękne historie na jednej płycie,
+ pełne wydanie zawierające niedostępne wcześniej angielskie dodatki.
MINUSY:
- nierówności w poprawionej grafice,
- "FFX-2" mniej dopracowane niż "FFX".
Poznaj recenzenta
naEKRANIEPoznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat