Preacher: sezon 1, odcinek 2 – recenzja
W drugim odcinku Preacher wydaje się bardziej poukładanym serialem niż w pilocie. See dostarcza przyjemnej rozrywki, jednocześnie rzucając światło na parę niejasnych do tej pory kwestii.
W drugim odcinku Preacher wydaje się bardziej poukładanym serialem niż w pilocie. See dostarcza przyjemnej rozrywki, jednocześnie rzucając światło na parę niejasnych do tej pory kwestii.
Nadal jednak występują sceny, które mają niewiadomy cel – przynajmniej dla widza nieobeznanego z komiksowym oryginałem. Tym razem dotyczy to początku epizodu rozgrywającego się w 1881 roku. Kim są ukazane nowe postacie? W jaki sposób ich losy nawiązują do historii głównego bohatera – kaznodziei? Trudno powiedzieć. Byłem przekonany, że z czasem się to wyjaśni, lecz do ostatniej minuty tak się nie stało. Fajnie, że twórcy nie odkrywają wszystkich kart, ale tajemnice też trzeba dobrze wprowadzać. Tutaj to nie angażuje, nie intryguje, a jedynie wprowadza konfuzję. To nie powinno tak działać.
Jesse Custer nie stał się z miejsca uosobieniem cnót, co należy potraktować jako zaletę. Wciąż musi mierzyć się ze swoimi dawnymi przyzwyczajeniami, a jego działania nie zawsze odnoszą spodziewane efekty. Mimo to w postaci zaszła zmiana. Kaznodzieja jest bardziej przekonany o swoim powołaniu i w końcu dochodzi do wniosku, że może czynić dobro także dzięki bardziej agresywnemu postępowaniu. Ponadto prędko zdaje sobie sprawę z posiadania nadnaturalnej mocy, umożliwiającej wpływanie na innych ludzi. Dobrze, że twórcy nie tracą czasu i nie musimy oglądać powolnego odkrywania nowej zdolności przez Custera. Z drugiej strony niektórzy mogą się dziwić tak szybkim oswojeniem się z nią.
Preacher nic nie stracił na swoim ostrym charakterze. Sceny walk są drastyczne i krwawe, a przy tym odpowiednio przerysowane. Starcie wampira z dwoma tajemniczymi mężczyznami powinno się podobać wielbicielom brutalnej akcji, zwłaszcza że... Cassidy nie tylko zwycięża, ale i zabija przeciwników. Byłem zaskoczony tak szybkim rozprawieniem się z dwójką dziwnych postaci, podobnie jak ich późniejszym powrotem. Poza tym serial zachowuje komediowy ton wynikający nie tylko z absurdalnych momentów (próby obudzenia Custera piłą mechaniczną), lecz też z samych dialogów. Rozmowa Jessego z krwiopijcą, w której pada wzmianka o filmie Big Lebowski, jest całkiem zabawna i ciekawa. Poprzednio również trafiło się nawiązanie do popkultury w postaci Toma Cruise'a. Nie mam nic przeciwko takim wtrąceniom, dopóki scenarzyści zachowują umiar.
See ma jednak spokojne tempo i właściwie do przełomów nie dochodzi. Oczywiście dowiadujemy się, jak Gębodupa uzyskał swój przydomek. Można też już mieć pewność, że tropiący bohatera mężczyźni nie są zwykłymi ludźmi. Cassidy dalej okazuje się największym atutem serialu dzięki swojej spontaniczności, intrygującej przeszłości i czarnemu humorowi. Kaznodzieja wydaje się czasami zbyt zniechęcony do działania, ale kiedy trzeba, potrafi być stanowczy i przyzwoicie ogląda się jego próby oparcia dawnej znajomej – Tulip. Końcowy cliffhanger wypada nieźle i zachęca do obejrzenia nowego odcinka. Niestety Preacher jeszcze nie zachwyca. Akcja rozkręca się wolno i całkowicie nie porywa. Sądzę jednak, że w dalszych tygodniach może się to zmienić, a wtedy z większą niecierpliwością będziemy wyglądać następnych epizodów.
W sumie Preacher prezentuje się solidnie i obiecująco. Naprawdę chce się oglądać losy kaznodziei i chłonąć retro klimat teksańskiego miasteczka, który został doprawiony fantastycznymi wątkami i barwnymi postaciami, skrywającymi niejeden sekret. W przyszłości serial powinien się rozkręcić (na razie tempa nie forsuje), ale nawet jeśli do tego nie dojdzie, raczej wciąż będziemy mieli do czynienia z bardzo dobrą produkcją.
Źródło: zdjęcie główne: AMC
Poznaj recenzenta
Krzysztof LewandowskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1969, kończy 55 lat