Prochy w ustach - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 20 stycznia 2025Rozciągnięta między Meksykiem a Hiszpanią osobista i na wskroś realistyczna opowieść młodej dziewczyny o samobójstwie brata i świecie, który pechowo urodzonym nie daje żadnym szans.
Rozciągnięta między Meksykiem a Hiszpanią osobista i na wskroś realistyczna opowieść młodej dziewczyny o samobójstwie brata i świecie, który pechowo urodzonym nie daje żadnym szans.
Narratorka Prochów w ustach jest wściekła. Bywa niesympatyczna, zdarza się jej zachowywać nieobliczalnie i niestandardowo, czego symbolem staje się występujący w tytule powieści motyw zlizywania prochów młodszego brata, Diega. Od samego początku wiemy, że chłopak popełnił samobójstwo, wiemy, że stało się to w Madrycie, choć rodzeństwo pochodzi z Meksyku. Skacząc między różnymi planami czasowymi i kontynentami, stopniowo dowiadujemy się, jak doszło do tragedii. Nie chodzi o ujawnienie jakiejś niezwykłej tajemnicy, a o możliwość zajrzenia do świata, w którym przemoc, choćby najbardziej znienawidzona, stanowi czasem jedyne rozwiązanie.
Początek powieści meksykańskiej pisarki Brendy Navarro może się wydawać nieco chaotyczny, a tym samym irytujący, ale w miarę lektury zagłębianie się w książkową rzeczywistość staje się niezwykle wciągające. Narratorka, opowiadająca nam w rytmie piosenek Vampire Weekend (ulubionego zespołu Diega) o swoim dorastaniu, kolejnych etapach porzucenia, a potem emigracji do Hiszpanii, jest po prostu wiarygodna. Widziana jej oczyma Europa nie bywa wymarzonym Eldorado, a raczej źródłem upokorzeń i rozczarowań związanych z ciężką atmosferą w szkole, z wykonywaną pracą, z coraz trudniejszym poszukiwaniem mieszkania. Krytyczne spojrzenie na hiszpańską codzienność budzi skojarzenia z niedawno wydaną przez Art Rage Lekturą uproszczoną Cristiny Morales, książką (podobnie jak Prochy w ustach) tłumaczoną przez Agatę Ostrowską. Słuszne skądinąd protesty miejscowych studentek mają ściśle określone ramy, w których nie mieści się los latynoamerykańskich „kuzynek”, a związek siostry Diega ze Szkotem Tomem, choć z jednej strony podobny do każdej innej relacji młodych ludzi, nie potrafi uwolnić się od postkolonialnych schematów. Granica dzieląca imigrancką społeczność od miejscowych, choć niewidzialna, potrafi być twardsza niż każdy mur. To kuzynki podmywają w eleganckich mieszkaniach lokalnych staruszków, niechętnie opłacane przez zajęte zupełnie innym życiem młodsze pokolenie Europejczyków.
Nie oznacza to w żadnym stopniu, że Meksyk odgrywa dla bohaterów rolę wyidealizowanej utraconej ojczyzny. Powrót z prochami Diega do babci i dziadka oznacza dla narratorki konfrontację z rzeczywistością przesiąkniętą przemocą i lękiem. Śmierć brata wpisuje się w doświadczenie osierocenia, towarzyszące dziewczynie od urodzenia – jej ojca nigdy nie poznajemy, ojczym wcześnie umiera, matka zdaje się szukać szczęścia i uwolnienia za oceanem. Autorka inteligentnie skłania czytelnika do zadawania pytań o odpowiedzialność kobiety, która najpierw zostawiła dzieci ze swoimi rodzicami, a potem nie uchroniła syna przed najstraszliwszym końcem. Jednocześnie pokazuje ją jako jedyną postać, której było dane znaleźć sobie w okrutnym świecie jakieś miejsce. Rzeczywistość jest gorzka niczym smak prochów Diega. Zamykanie oczu nie pozwoli się od tej wiedzy uwolnić.
Poznaj recenzenta
Adam SkalskinaEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1957, kończy 68 lat
ur. 1966, kończy 59 lat
ur. 1965, kończy 60 lat