Prosty sposób na bezpamięć - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 15 maja 2024Młoda influencerka z bookmediów próbuje swoich sił w pisaniu. Czy Prosty sposób na bezpamięć to książka godna zapamiętania?
Młoda influencerka z bookmediów próbuje swoich sił w pisaniu. Czy Prosty sposób na bezpamięć to książka godna zapamiętania?
Nie ukrywam, że bookmedia to jeden z tych internetowych zakątków, do których zaglądam codziennie. Chętnie obserwuję młodych twórców – od paru lat już nie tylko na YouTubie, lecz także na Instagramie oraz TikToku – którzy dzielą się swoimi przemyśleniami oraz poleceniami najgorętszych tytułów na rynku wydawniczym. Nie mogę więc udawać, że nazwisko Karoliny Barbrich jest mi obce, a o jej koncie @tostyikawa nigdy w życiu nie słyszałam. Dziewczyna już od lat przewija mi się w mediach społecznościowych – imponuje swoimi przemyśleniami oraz gustem czytelniczym, który jest dość zbliżony do mojego. Dlatego już na wstępie chciałam pogratulować Karolinie wydania powieści fabularnej z tak intrygującym pomysłem na magiczny świat! Jednocześnie postaram się odsunąć od tych sentymentalnych wrażeń w poniższej recenzji. Prosty sposób na bezpamięć jest całkiem niezłym debiutem, ale mógł być jeszcze lepszy.
Zastanawialiście się kiedyś nad tym, czy magia istnieje? Próbowaliście jej szukać w rozmaitych zakątkach? Niestety, nie każdy może cieszyć się zdolnościami kontrolującymi moce. Nie wszyscy mają prawo do magii. Dlatego uważajcie, żeby nie skończyć jak Oliver Taylor, którego ciekawość i wścibskie podążanie za fascynacją doprowadziły do poważnego naruszenia zasad. W wyniku pewnych wydarzeń, zwyczajny siedemnastolatek odnajduje się w niesławnym zgromadzeniu Półksiężyc, spełniając swoje największe marzenie. Długo jednak nie nacieszy się obecnością członków kowenu – Aurory, Ezry i Azela – ponieważ zostanie na niego rzucone zaklęcie bezpamięci.
Okazuje się, że zwykłe machnięcie różdżką nie wystarczy, aby chłopak zapomniał o magicznym świecie. Aurora podejmuje się wyzwania w ramach projektu, dzięki któremu będzie mogła stać się pełnoprawną czarodziejką. Szybko okaże się, że bohaterka ma również inne plany na swoją przyszłość. W międzyczasie poznajemy bliżej jej przyjaciół, a także ich rozterki i powody stojące za dołączeniem do Półksiężyca. Gdyby nie to zgromadzenie, Azelowi groziłoby osamotnienie wśród magów. Z kolei Ezra nie uważa się za dobrego czarodzieja – ma natomiast smykałkę do tarota i rozwija umiejętności godne medium.
W książce można dostrzec inspirację jedną z ulubionych powieści autorki. Szczególnie wyczuwałam klimat Króla kruków w charakterystyce bohaterów oraz zwrotach fabularnych. Przykładowo: tatuaże Ezry są ewidentnie inspirowane pewnym chłopakiem z serii Maggie Stiefvater (choć nie są perfidną kalką). Nie przeszkadzało mi to, ale być może fanom wspomnianego tytułu wrażenie mocnego deja vu się nie spodoba.
Trzeba przyznać, że znane tropy oraz motywy zostały zręcznie przedstawione przez Barbrich i tworzą intrygującą mieszankę. Autorka w przystępny i zrozumiały sposób opisuje system magiczny, co może przypaść do gustu nawet tym, którzy za fantastyką nie przepadają. Unikatowy jest szczególnie wątek magii, która wcale nie jest materią nieograniczoną. W tej historii moce mają swoje granice, których przekroczenie może być zabójcze. Poza tym każdy czarodziej wykorzystujący magię przeobraża ją na swój własny sposób. Dlatego zaklęcia rzucane przez Aurorę mają gorzki posmak, co świetne odzwierciedla jej charakter.
Aura jest jedną z najlepiej wykreowanych postaci. Myślę, że Draco Malfoy zrozumiałby jej skomplikowaną relację z rodzicami oraz górujące nad nią oczekiwania. Ezra i Azel w trakcie akcji wyrastają na indywidualistów, którzy idealnie się równoważą. Nie każdy jednak otrzymał tyle uwagi, na ile zasługiwał. Trochę zmarnowano potencjał „niezwyczajnego-zwyczajnego”, czyli Olivera, którego rola niemal kończy się na dopytywaniu magów o wszelkie tajniki związane z magią. Również obecność Maravis, mentorki Aza, jest mało znacząca (poza finałowym aktem). Nie dowiadujemy się o niej zbyt wiele – poza tym, że jest najstarsza wśród głównych bohaterów i zawsze postępuje zgodnie z zasadami. Możliwe, że poznalibyśmy ją lepiej dzięki dialogom, których jest stanowczo za mało. Zabrakło kwestii, które mogły przybliżyć młodych magów czytelnikowi. Autorka próbowała to nadrabiać przypadkowymi ciekawostkami – np. Aurora jako jedyna pije wiśniową herbatę, znienawidzoną przez resztę ekipy.
Deficyt dialogów przyczynił się również do nierównego tempa. Szczególnie w pierwszej połowie książki akcja jest wręcz mozolna. Dopiero „Koniec świata” rozkręca powieść – zaskakuje swoją brutalnością oraz zwrotami akcji, które wyjaśniają wcześniejsze obawy Ezry. Wreszcie dochodzimy do kulminacji, która jest zdecydowanie najbardziej dynamiczna, a akcja wręcz leci na łeb na szyję do wyczekiwanego finału.
Styl autorki jest dość przyjemny, choć ubolewałam nad stronami bez żadnych dialogów. Pojawiło się parę specyficznych błędów – powtórzenia przymiotników przy przedstawianiu jednego z bohaterów, a także niepoprawne sformułowania („dzień dzisiejszy”). Zauważyłam też dość dziwną praktykę, której nie dostrzegłam u innych autorów. Barbrich, aby nie powtarzać imion postaci, bardzo często zapisywała ich nazwiska. Nie jest to błędem, jednak nagminne powtarzanie nazwisk nieco mnie raziło.
@tostyikawa wspominała w social mediach, że czyta recenzje dotyczące swojego debiutu (nawet te krytyczne). Uważa, że pomoże jej to przy pisaniu drugiego tomu. Dlatego wierzę, że wyżej opisane mankamenty nie zostaną powielone w powstającym sequelu. Autorka zarysowała obiecującą fabułę w finale. Żal nie wykorzystać takiego potencjału! Czekam, aż kolejna część trafi na półki księgarń.
Źródło: Wydawnictwo Uroboros
Poznaj recenzenta
Kaja GrabowieckaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat