Przestrzeni! Przestrzeni! – recenzja książki
Data premiery w Polsce: 17 września 2019Przestrzeni! Przestrzeni! To manifest pesymizmu futurologicznego – niby się nie sprawdził, a jednak wciąż wisi nad nami niczym miecz Damoklesa.
Przestrzeni! Przestrzeni! To manifest pesymizmu futurologicznego – niby się nie sprawdził, a jednak wciąż wisi nad nami niczym miecz Damoklesa.
Nie jest łatwo dziś przejrzeć największe serwisy informacyjne i nie natknąć się na tematy związane z szeroko rozumianą ekologią, przeludnieniem oraz zmianami klimatu. Można wręcz rzec, że obecnie jest to jeden z gorętszych tematów, chociaż najczęściej komentowany raczej w formie kłótni między osobami przekonanymi o nieuchronności katastrofy klimatycznej a przeciwnikami naukowych dowodów na globalne ocieplenie. Wydawać by się mogło, że dopiero co odkryliśmy wpływ ludzkiej działalności na klimat, jednak przegląd klasycznej literatury science-fiction przeczy temu odczuciu. Już w latach 60. Harry Harrison odmalował wizję przeludnionego świata, który wygląda i działa niczym żywcem wzięty z postapokaliptycznego nurtu, jednak Przestrzeni! Przestrzeni! nie zawiera odniesień do katastrofy innej niż demograficzna. I chociaż akcja umieszczona jest w 1999 roku, po lekturze nie odnosi się wrażenia, że to kolejna niespełniona wizja futurologa, który się pomylił.
Nowy Jork A.D. 1999 w powieści jest metropolią wyraźnie przeludnioną, ze wszystkimi konsekwencjami jakie niesie nadmierne zagęszczenie. Głód, brak wody, wysoka przestępczość, brak pracy, animozje między różnymi grupami społecznymi, teorie spiskowe dotyczące rzekomej eksterminacji części ludności – wszystko w niewielkim mieście uzależnionym od dostaw z głębi kontynentu i utrzymania kruchej równowagi między wszystkimi grupami wpływów. Kiedy ginie jeden z ważniejszych bossów światka przestępczego, wiążą się losy szeregowego policjanta, kochanki denata i chłopca o chińskich korzeniach. Ich oczami obserwujemy degenerację niegdyś wspaniałego miasta, przyczyny tego stanu i gorączkowe, lecz nadzwyczaj spóźnione poszukiwania rozwiązania. Promowanie antykoncepcji jest nielegalne i uznane za absolutnie niemoralne, chociaż jednostki zdają sobie sprawę z tego, że właśnie niekontrolowany rozród przyczynił się do całego spektrum problemów. Co ciekawe, Harrison pisał swoją powieść kilka lat po dopuszczeniu do ogólnego obrotu pierwszej pigułki antykoncepcyjnej, był więc na bieżąco z ówczesną retoryką związaną z publiczną dyskusją dotyczącą metod zapobiegania ciąży. „Przestrzeni! Przestrzeni!” to wizja zwycięstwa przeciwników regulacji urodzeń.
Powieść jest doskonałym manifestem zwolennika pewnych regulacji życia społecznego, jednak fabularnie trochę kuleje. Śledztwo głównego bohatera jest przyspieszanie i zwalniane w zależności od potrzeb opowieści, relacja między policjantem a kochanką zmarłego mafioza oparta jest na niezrozumiałych przesłankach. W zasadzie całość ma jeden nadrzędny cel – pokazać jak na ludzkość wpływają niedogodności przeludnienia i braku zasobów. To trochę psuje satysfakcję z lektury, chociaż nie da się ukryć, że przedstawione w niej dyskusje światopoglądowe są aktualne do dziś, z tymi samymi argumentami. Dlatego, chociaż minęło kilka dekad od premiery książki, jest ona wciąż aktualna w swojej warstwie polityczno-społecznej.
Źródło: fot. Rebis
Poznaj recenzenta
Gabriela PiaseckaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat