Queenie - sezon 1, odcinek 1 i 2 - recenzja
Twórczyni serialu Queenie miała nadzieję, że jej produkcja wywoła szum – i to czuć podczas oglądania epizodów. Jednak czegoś tutaj brakuje.
Twórczyni serialu Queenie miała nadzieję, że jej produkcja wywoła szum – i to czuć podczas oglądania epizodów. Jednak czegoś tutaj brakuje.
Teoretycznie Queenie ma absolutnie wszystko, aby dopasować się do panujących trendów w telewizji i przyciągnąć widzów do ekranu. Serial opiera się na popularnej w Wielkiej Brytanii książce, okrzykniętej mianem "czarnej Bridget Jones". Główną bohaterką jest nieco niezręczna, ale niezwykle autentyczna Brytyjka jamajskiego pochodzenia, próbująca wrócić na dobre tory po rozstaniu z chłopakiem. Czuje się zagubiona – jak wiele innych kobiet po dwudziestce. Tytułowa bohaterka jest wybuchową mieszanką charyzmy i sarkazmu, a takie postacie widzowie lubią najbardziej. W tle przewijają się problemy społeczne, dzięki którym część widzów może się poczuć jak w domu. Dlaczego więc nie mogę w pełni pokochać tej historii?
Bohaterkę poznajemy (Dionne Brown) w samym środku życiowego kryzysu. Wieloletni związek z Tomem (Jon Pointing) nie wypalił – chłopak zostawił ją, zanim zdążyła mu powiedzieć o niefortunnej wizycie u ginekologa. Poza tym Queenie ma gorsze dni w pracy, bo jej pomysły na prowadzenie social mediów nie przechodzą, i jeszcze w wieku 25 lat musi przeprowadzić się z apartamentu do ciasnej stancji. Usiłuje więc zapomnieć o zmartwieniach i opija smutki alkoholem. Nie słucha rad znajomych ani rodziny, a do tego decyduje się na niezobowiązującą przygodę z facetem, który nawet nie jest w jej typie. Koniec drugiego epizodu sugeruje, że to dopiero początek jej spotkań z gośćmi, którzy w ogóle jej nie interesują. Bohaterka podejmuje lawinę złych decyzji – ale kto takich nie podejmował, gdy był w jej wieku?
Rzecz w tym, że serial jest zbiorem wszystkich zmartwień i problemów, jakie dotykają kobiety wkraczające w dorosłe życie. Bohaterka przypomniała mi o rozterkach – nie tylko moich, ale też mojej koleżanki, będącej jej rówieśniczką. Jestem pewna, że wiele dziewczyn poczułoby to samo po zakończeniu długiego związku. Choć historia Queenie nie opiera się na faktach, jest niezwykle autentyczna. Z pewnością to zasługa scenariusza i Dionne Brown, która absolutnie zachwyca. Z jej twarzy można czytać niczym z książki. Perfekcyjnie portretuje każdą emocję, jakiej doświadcza Queenie – radość, gniew, zwątpienie, rosnący żal. Zdajemy sobie sprawę, że poznajemy ją w najgorszym możliwym czasie, dlatego natychmiast czujemy do niej sympatię. Nawet najbardziej irracjonalne decyzje nie irytują, bo podświadomie czujemy, że prawdopodobnie zrobilibyśmy coś równie głupiego w takiej sytuacji.
Po dwóch epizodach widać, że istotnym motywem serialu będą przyjaciele i rodzina Queenie. Wierzę, że kolejne odcinki rozbudują wiarygodne relacje bohaterki z jej najbliższymi. Szczególnie spodobała mi się scena z nastoletnią kuzynką Dianą – uszczypliwe komentarze oraz żarty udowadniają, że tę dwójkę łączy silna siostrzana więź.
Tylko same rozterki po rozstaniu nie wystarczą, aby stworzyć wciągającą fabułę. Choć uczucia Queenie trafiają do mnie, nie poruszyły mnie na tyle, abym z szybko bijącym sercem włączyła kolejny odcinek. Domyślam się, co będzie dalej. Po liczbie epizodów dostępnych na Disney+ mogę przypuszczać, że będzie to dość kręta droga, ale ostatecznie kobieta zbuduje pewność siebie. To byłby ładny morał – tylko jak zachęcić widza do śledzenia tego bez utraty zaangażowania? Na razie moją praktycznie jedyną motywacją do oglądania jest kreacja Brown. Aktorka może zostać wschodzącą gwiazdą telewizji.
Poznaj recenzenta
Kaja GrabowieckaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat