Reacher: sezon 2, odcinek 8 (finał sezonu) – recenzja
Reacher zalicza koniec 2. sezonu. Finisz z tarczą czy na tarczy? Oceniam to dla was.
Reacher zalicza koniec 2. sezonu. Finisz z tarczą czy na tarczy? Oceniam to dla was.
Nie będę owijać w bawełnę, nowy Reacher wywołuje u mnie, delikatnie mówiąc, mieszane uczucia. Z jednej strony dostaliśmy satysfakcjonujące zakończenie, bez żadnych niedomkniętych wątków. Wszyscy, którzy powinni, nie żyją. Z drugiej strony mam wrażenie, że cały ten happy end jest po prostu za bardzo happy. Ale to nawet nie jest największy problem tego finału. Wspominałem już wcześniej, jak z odcinka na odcinek piętrzą się nierealne głupotki. Tutaj już żenadometr wywaliło srogo poza skalę. Jeszcze sama scena w siedzibie firmy jest w stanie się jako tako obronić, może poza wytłumionymi strzałami z broni bez żadnego przyrządu wylotowego, ale już akcja w śmigłowcu? To coś, co mogłoby przyprawić Mission: Impossible o srogie rumieńce. Ja wiem, że w Reachera wcześniej wcielił się Tom Cruise, ale bez przesady. Rozumiem, że to ma się przede wszystkim dobrze oglądać, a nie być superrealistyczne, ale są pewne granice.
Równie mieszane uczucia wywołała we mnie śmierć A.M., który przez cały sezon budowany był na zimnego, pragmatycznego sukinsyna, a zginął strasznie głupio. Z drugiej jednak strony moment, w którym ekipa w połowie Mrocznego Monologu Głównego Złego po prostu faszeruje go ołowiem, wywołała uśmiech na mojej twarzy. Niemniej zastanawiam się, jaki był w ogóle sens tej postaci. Zresztą nie tylko jego śmierć była za szybka, bo cała finałowa akcja zajmuje może 2/3 odcinka, a reszta poświęcona jest na słodki do bólu epilog, w którym wszyscy żyją długo i szczęśliwie. I to czyni śmierć Russo z poprzedniego odcinka jeszcze bardziej bezsensowną i nic nie wnoszącą. Nie mogli się choć pokusić o to, żeby Reacher i spółka dokonali zemsty w jakiś spektakularny sposób, który dobrze się ogląda, ale też i pasuje do klimatu i bohaterów? Szczerze mówiąc, nie wiem, co więcej napisać – ot, zabijają głównych złych tak naprawdę bez większych problemów. Twórcom absolutnie nie udało się wywołać poczucia, że ktokolwiek z tych dobrych jest zagrożony, a potem ckliwie się rozstają... i koniec, finita la commedia.
Podsumowując, finał Reachera ma swoje momenty, ale przez większość czasu jest zwyczajnie słaby i walczy z poprzednim odcinkiem o miano najgorszego. Najlepszą rzeczą, jaka się tu zdarzyła, to fakt, że sezon wreszcie się skończył. Jest cień nadziei, że twórcy wyciągną wnioski i w następnym, o ile powstanie, znów dostaniemy opowieść o wilku samotniku, a nie generyczną i przerysowaną do granic absurdu opowieść o byłych żołnierzach 110-tej.
Poznaj recenzenta
Aleksander "Taktyczny Wafel" MazanekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat