Reacher: sezon 3, odcinek 5 - recenzja
Reacher kontra Paulie, runda pierwsza. Tak można by skrócić 5. odcinek, ale wydarzenia dostarczyły więcej wrażeń.
Reacher kontra Paulie, runda pierwsza. Tak można by skrócić 5. odcinek, ale wydarzenia dostarczyły więcej wrażeń.

Wydarzenia w magazynie podkreślają problem, jakim są drugoplanowe postacie stojące po stronie Reachera. Ponad połowa sezonu za nami, a nie udało się zbudować emocji ani więzi, więc stawka zagrożenia nie jest odczuwalna. Wszystko rozgrywa się zgodnie z oczekiwaniami: prosto i z pazurem, ale tego duetu agentów mogłoby nie być i nic by to nie zmieniło. Między Reacherem a Duffy nie ma chemii, byśmy mogli cokolwiek poczuć. Już więcej charakteru i lekkiego humoru mają sceny głównego bohatera ze starszym agentem, które przynajmniej dostarczają jakichś wrażeń.
Doskonałym przykładem problemów w wątku agentów federalnych jest sytuacja z młodym pilnującym kierowcy. Twórcy nie kryli się z tym, że rozwijali to schematycznie, więc bieg wydarzeń wydawał się oczywisty. Nawet gdy młody w końcu popełnia błąd, który kosztuje go życie, nie przejmujemy się tym. To efekt nietrafionych decyzji – twórcy nie zrobili nic, byśmy przywiązali się do tych postaci. Trochę to rozczarowujące. Na szczęście więcej emocji dostarczały sceny, gdy Reacher pozbywał się zbirów.

Prowadzenie historii w centrum operacyjnym Becka potrafi zainteresować, a tym razem również zaskakuje. Twist, że pokojówka była agentką ATF, jest niespodziewany, ponieważ do tej pory nic nie wskazywało na dodatkowe zainteresowanie ze strony służb. Samo ujawnienie, że Beck handluje bronią, z punktu widzenia wszystkich wydarzeń sezonu wydaje się tak bardzo oczywiste, że aż dziwne. Reacher teoretycznie mógł na to wpaść już wcześniej. Całe biuro Becka jest wypełnione karabinami! Niby to nie jest nic niezwykłego w Stanach Zjednoczonych, szczególnie w domach ekscentrycznych bogaczy, ale gdy znam fakty, mam wrażenie, że twórcy chcieli coś zasugerować. Całkiem nieźle to przemyśleli.
Nie mogę jednak powiedzieć, że wszystko w tym odcinku wyszło idealnie! Twórcy podeszli do tematu bardzo serialowo, czyli "robimy zajawkę, pobudzamy apetyt", ale nie dajemy konkretnego dania. Małe starcie z Paulie'em wypada kapitalnie i przygotowuje nas na coś wielkiego, ale cliffhanger z nadejściem Quinna frustruje. A to przez to, że Quinn (poza czwartym odcinkiem z retrospekcją) jako postać jest jedynie napisem w scenariuszu. A gdy pojawia się szansa, by go końcu dobrze wykorzystać, historia się urywa. Do końca zostały trzy odcinki, a to niewiele, by móc satysfakcjonująco zaakcentować znaczenie złoczyńców.
Nie wszystkie decyzje fabularne były dobre, ale Reacher nadal dostarcza emocji i wrażeń. Bardzo dobrze wypadł prosty cios, którym Paulie powalił bohatera. Sama ta jedna scena zbudowała zaskakujące emocje u postaci i zarazem stała się obietnicą dla widzów – gdy dojdzie do walki, to może być coś niewiarygodnie epickiego.
Poznaj recenzenta
Adam Siennica


naEKRANIE Poleca
ReklamaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1986, kończy 39 lat
ur. 1980, kończy 45 lat
ur. 1972, kończy 53 lat
ur. 1984, kończy 41 lat

