Recenzja „Pokłosia”
Data premiery w Polsce: 9 listopada 2012Paradoksalnie najgorętszą polemikę wokół Pokłosia wywołały fakty historyczne, z którymi dyskutować się nie da. Treść przysłoniła to, co można byłoby poddać pod dyskusję - formę.
Paradoksalnie najgorętszą polemikę wokół Pokłosia wywołały fakty historyczne, z którymi dyskutować się nie da. Treść przysłoniła to, co można byłoby poddać pod dyskusję - formę.
{{film|Pokłosie}} rozpoczyna się długą sekwencją powrotu Franka Kaliny (Ireneusz Czop) do kraju. Po wielu latach nieprzerwanego pobytu w Stanach Zjednoczonych (nie wrócił nawet na pogrzeb rodziców, co nie raz zostanie mu wypomniane) odwiedza swoją rodzinną wieś. Powodem są niepokojące plotki dotyczące jego brata – Józka (Maciej Stuhr). Na miejscu zastaje zmowę milczenia, mieszkańcy wsi swoim zwyczajem nie puszczają pary z ust, a i od samego Józka niewiele da się wyciągnąć. W końcu Franek odkrywa, że brat został oskarżony o dewastację mienia publicznego – wiejskiej drogi wyłożonej żydowskimi nagrobkami, które to Józek skrzętnie wykopał i ustawił na swoim polu. Macewy okazały się być jednak dopiero pierwszym śladem do odkrycia większej, makabrycznej tajemnicy, którą mieszkańcy wsi przez dziesiątki lat starali się ukryć.
Pasikowski stworzył bohaterów dynamicznych, ale ich rozwój pokazuje, że niezależnie od wyznawanej ideologii każdy człowiek w obliczu "Sprawy" może mieć podobny zestaw zachowań. Franek i Józek nigdy się ze sobą nie zgadzają, sytuacja jest zawsze napięta, ale i tak działają wspólnie w imię tej samej idei. To nie tylko ciekawie ewoluujące postaci, ale i dobrze zagrane. Film może poszczycić się świetnym doborem ekipy, także do ról z dalszych planów. Warto tu wspomnieć o Robercie Rogalskim, świadku podobnych wydarzeń podczas drugiej wojny światowej i odtwórcy roli Malinowskiego, którego niezwykle emocjonalny monolog nadaje filmowi bardzo osobisty wydźwięk.
Jak powiedział sam reżyser, historia dzieje się w bliżej nieokreślonej polskiej wsi. Jej klimat udało się bezbłędnie oddać w dialogach, otoczeniu i charakteryzacji mieszkańców. Za każdym razem, kiedy coś się dzieje, bohaterowie muszą się przedzierać przez tłum gapiów, którzy gdyby mogli, zabiliby ich wzrokiem na miejscu. Takie miejsca pewnie przetrwały jeszcze do dzisiaj, razem ze swoją mentalnością i - często przytaczanymi w filmie - stereotypami na temat Żydów (zachowały się nawet te najbardziej absurdalne). W tej kwestii reżyser, jeśli zdecydował się na emfazę, to bardzo niewielką.
Można za to dyskutować na temat doboru formy do poruszanego tematu. {{film|Pokłosie}} osadzone jest w konwencji thrillera trącącego horrorem. Sugeruje to muzyka i prowadzenie kamery. Bohaterowie co chwilę muszą ostrożnie skradać się przez ciemne pomieszczenia, nie brakuje też rozlanej krwi. W zasadzie nie wiadomo, po co Franek ugania się po lesie aż do zmroku (dziwi się temu zresztą sam Pasikowski). Forma może razić o tyle bardziej, że w filmie znajdzie się kilka przerysowanych scen. I choć zabieg ten ma swoje uzasadnienie, to może spowodować, że widzowi trudno będzie wyłapać, co właściwie jest w Pokłosiu sztuką, a co inspiracją prawdziwymi wydarzeniami. Przecież można byłoby się spokojnie bez tych emfaz obejść, bo i bez nich film przeraża.
Wydaje się, że ponad wszystko film ten miał być konfrontacją, z której widz powinien wyciągnąć morał. Utwierdza nas w tym prawdziwa perełka w dodatkach do DVD, czyli komentarz twórców prowadzony symultanicznie do filmu. Władysław Pasikowski i Maciej Stuhr dzielą się kilkoma lekkimi anegdotami, zaczepkami i ciekawostkami zza kulis. Dowiemy się między innymi, dlaczego orzeł w godle polskim na ścianie komisariatu nie ma korony, dlaczego nie świętuje się już setnego klapsa i po co powstała scena, w której bohaterowie jedzą boczek. Jednak przede wszystkim jest to moment, w którym Władysław Pasikowski i Maciej Stuhr rozliczają się z krytycznymi głosami, które odezwały się po premierze filmu. Padają tu słowa mocne i stanowcze.
Jednym z lżejszych zarzutów do filmu Pasikowskiego była kwestia biegłości Józka w odczytywaniu napisów po hebrajsku. Reżyser bardzo zgrabnie odbija piłeczkę mówiąc, że przecież "bohater nie nauczył się hebrajskiego w takim zakresie, aby pisać w nim utwory literackie". I faktycznie, Józkowi wystarcza umiejętności do odczytania najprostszych informacji (imię zmarłego) i zwrotów. Na jeden z poważniejszych zarzutów - że nie pokazał całego wojennego kontekstu sytuacji, w której znaleźli się mordercy (a w którym mogłoby się znaleźć dla nich jakieś usprawiedliwienie) - Pasikowski odpowiada, że nic nie jest w stanie usprawiedliwić morderstwa na kobietach i dzieciach. Reżyser wygłasza również oficjalne oświadczenie na temat jego poglądów w kwestii Jedwabnego oraz, głosem swoich bohaterów, odpowiada na pytanie "Po jaką cholerę nakręcił ten film?". Jego słowa powinny nas przekonać, że pierwotną pobudką nie miała być prowokacja, a manifestacja prawdy, w którą wierzy i która zmusiła go do swoistego rozliczenia się z przeszłością.
Pasikowski Pokłosiem kłuje w oczy i godzi w nasz honor. Stawia bohaterów i widzów przed faktem, którego wolelibyśmy nie znać. Co więcej, stara się udowodnić, że jest to sprawa, która dotyczy nas bezpośrednio. Wyciąga nas z bezpiecznej, cieplutkiej hipokryzji, w dodatku sugerując, że życie w prawdzie będzie nas dużo kosztowało. I właśnie to w Pokłosiu przeraża. Na tyle mocno, że chyba można było sobie darować tak ciemne pomieszczenia, jak i śledzące bohaterów samochody.
Poznaj recenzenta
Dawid RydzekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1959, kończy 65 lat