Reckless. Powiernik diabła - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 22 lutego 2023Choć Reckless w drugim tomie nie robi już takiego wrażenia jak pierwsza odsłona serii Eda Brubakera i Seana Phillipsa, to narracja w komiksie jest na tyle wciągająca, że przymykamy oko na pewne oczywistości tej historii.
Choć Reckless w drugim tomie nie robi już takiego wrażenia jak pierwsza odsłona serii Eda Brubakera i Seana Phillipsa, to narracja w komiksie jest na tyle wciągająca, że przymykamy oko na pewne oczywistości tej historii.
Tytuł drugiego tomu serii jest niezwykle obiecujący. "Powiernik diabła" nasuwa mroczne skojarzenia, a stylizowana, pulpowa okładka – podobnie jak w przypadku pierwszego tomu – porusza odpowiednie struny u popkulturowych fanów. Jej pewien szczegół jest może mniej widoczny na pierwszy rzut oka, bo bardziej zwracamy uwagę na kobietę w obrębie pentagramu, ale płonący filmowy projektor to być może najważniejszy atrybut nowej opowieści od Eda Brubakera i Seana Phillipsa.
Powiernik diabła zaczyna się tak samo jak poprzednia odsłona, czyli od krótkiego spojrzenia w przyszłość Ethana. Bohater jest w poważnych tarapatach – ścigany z niewiadomych powodów przez grupę skinheadów. Za chwilę wracamy jednak do początku historii, która przez sporą część jest całkiem fajnie rozpisaną fabułą o rodzeniu się głębszego uczucia między Ethanem a pewną sympatyczną bibliotekarką o azjatyckich korzeniach. Punkt wyjścia podlano gatunkowym sosem, ponieważ nasz bohater korzysta z pomocy Linh podczas śledztwa w sprawie samobójstwa pewnego mężczyzny (zostawił żonę i dwójkę dzieci, napisał list; ciała nie odnaleziono). Zmarły cudownie zmartwychwstaje po dziesięciu latach – i to w zupełnie innej części USA. Brubaker i Phillips doskonale wiedzą, jak upleść te dwa wątki, aby trzymały czytelnika w napięciu. Dodają od siebie także coś więcej, kiedy docieramy do finału tego śledztwa, w którym sprawiedliwość wydaje się zbyt surowa. Ważne jednak, że ta właśnie historia stanowi podbudowę do głównego wątku Powiernika diabła.
Okazuje się, że Ethel miała przyrodnią siostrę z wcześniejszego małżeństwa jej ojca, który ściągnął dziewczynę i jej matkę do USA po wojnie w Wietnamie. Kiedy Maggie dorosła, wyruszyła do Hollywood, gdzie słuch szybko o niej zaginął. Przypadek chciał, że w ekscentrycznym miejscu, czyli w starym, opuszczonym kinie, Linh na kadrze jednego z niskobudżetowych filmów zauważa swoją siostrę. A skoro Ethan zajmuje się właśnie tego rodzaju sprawami, to chyba nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spróbował przeprowadzić śledztwo w sprawie Maggie. Niby prosta i logiczna zależność. Pamiętajmy jednak, że tę historię napisał Ed Brubaker. Raczej nie skończy się ona dobrze.
Od tego momentu wkraczamy na nowy, związany już z tytułem tomu teren, choć ostatecznie zarówno przy pierwszym, jak i drugim śledztwie dostajemy historię o zniknięciu – czy może bardziej o próbach ułożenia sobie na nowo życia. Ethan bardzo się stara i szybko robi postępy, ale im bliżej jest prawdy, tym bardziej wychodzi na jaw, że wplątał się w jakąś wyjątkowo mroczną sprawę.
Tematykę filmową i kwestię ciemnej strony Hollywood Brubaker poruszał już w doskonałym Zaćmieniu. Powiernika diabla można traktować jako przypis do tej historii, zwłaszcza w momencie, kiedy arcyważnym rekwizytem staje się tu taśma filmowa wyjaśniająca, co przydarzyło się Maggie. Rzecz w tym, że nie opowiada nam ona nic nowego. Te same motywy widzieliśmy już wielokrotnie, najczęściej na małym i dużym ekranie – ostatnio choćby w Archiwum 81 i Nowym smaku wiśni, a także w komiksach (Hellblazer, 100 Naboi ze scenariuszem Briana Azzarello). I szczególnie powyższe serialowe przykłady pokazują, że można wycisnąć z tej tematyki dużo więcej.
Pamiętajmy jednak, że scenarzysta opowiada tu inną, nie tak zakręconą historię. I w swoim gatunkowym obrębie pulpy ożenionej z czarnym kryminałem wciąż czuje się jak ryba w wodzie. Nawet jeśli Powiernik diabła nie wnosi zbyt wiele do wyeksploatowanej konwencji, czytanie tej historii wciąż niesie ze sobą dużo przyjemności, a oglądanie świata z 1985 roku oczami Seanna Phillipsa i nietypowymi kolorami Jacoba Phillipsa dodają jej niecodziennego, mrocznego uroku – niby mamy kolorowe lata osiemdziesiąte, ale jak celnie zauważa narrator, piosenki z tego okresu (od takich zespołów jak Duran Duran czy Depeche Mode) to “muzyka do wciągania koksu i składania pustych obietnic”. Koniec końców to właśnie warstwa graficzna i sama narracja czynią fabułę Brubakera bardziej frapującą niż jest w rzeczywistości. Taki estetyczny naddatek to z pewnością celowe twórcze zabiegi, które Brubaker i Phillips można powiedzieć, że mają w małym palcu i potrafią z prostej fabuły zrobić kolejną, stylową historię, po której chce się czekać na dalszy ciąg.
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat