Mucha Comics
Ed Brubaker rozpoczął tworzenie Reckless w czasie pandemii koronawirusa i zmienił typowo zeszytową formułę charakterystyczną dla amerykańskich komiksów. Rozdziały w komiksie były krótsze, przez co uległo zmianie również tempo narracji – nawet gdy w historii Brubakera nie ma akurat akcji, mamy wrażenie, że opowieść rozwija się w równym, szybkim tempie, dokładnie tak, jak w piątej odsłonie serii, zatytułowanej Za mną po kres.
Jak pamiętamy, czwarty tom był poświęcony Annie, współpracowniczce Ethana. Jej mroczno-filmowa przygoda w Duchu w tobie nie odstawała jakościowo od perypetii Recklessa, ale chyba każdy czytelnik chciał sprawdzić, co wydarzyło się w San Francisco, do którego bohater wybrał się w czasie śledztwa Annie. Odpowiedź dostajemy szybko, a potem okazuje się, że wizyta w San Francisco to zaledwie początek nowej sprawy, której echa będą wracać do Ethana nawet w odległej przyszłości.
Z Los Angeles do San Francisco Ethan wyjeżdża na prośbę Francisa – kumpla, któremu jest winien przysługę. Ma się zająć sprawą zaginięcia młodej kobiety, która jest żoną syna Francisa. Małżonkowie z San Francisco to ludzie po przejściach, długo walczący z narkotykowym nałogiem, więc pierwszą myślą Ethana jest to, że Rachel po prostu wpadła z powrotem w nałóg (mógł go wywołać wstrząs psychiczny po trzęsieniu ziemi, które niedawno przeszło przez San Francisco). Szybko jednak okazuje się, że głównym katalizatorem zniknięcia Rachel była sprawa z mrocznej przeszłości kobiety. I kiedy to wychodzi na jaw, Reckless rusza na poszukiwania, które z każdym dniem stają się coraz bardziej desperackie.
Motyw zaginionej kobiety, tak samo jak figura femme fatale, to nic nowego w kryminalnym gatunku. Jednak Reckless idzie własną drogą. Kryminalna pulpa miesza się z noir w nietypowym stężeniu i daje nam opowieść, jakiej raczej nie spodziewaliśmy się dostać w piątym tomie serii Brubakera. Historia jest intensywna, pełna skrywanych uczuć i emocji, a także eksplodującej furii, której ulega nie tylko tytułowy bohater. Zresztą mocne wrażenia zapewnia kolejna, pulpowa okładka Seana Phillipsa, choć prawda jest taka, że im dłużej czytamy historie o Ethanie Recklessie, tym bardziej widzimy, że te efektowne okładki to jedynie powierzchnia. Głębiej w fabule czają się (w porównywalnych proporcjach) ludzkie demony wraz z pustką egzystencji.
W trzecim tomie mieliśmy pod koniec mały wgląd w przyszłość postarzałego już bohatera, który wystukiwał na maszynie do pisania swoje wspomnienia. W piątym tomie w tę przyszłość zaglądamy na nieco dłużej. I ta wizyta przynosi bardzo ciekawe rezultaty, można nawet odczytać ją jako gorzki happy end. Dlaczego happy? Przekonajcie się sami! A gorzki, bo przecież wiemy już, że Annie, współpracowniczka Ethana, jakiś czas temu opuściła ziemski padół, o czym bohater nam bez ogródek przypomina. Coś wydarzyło się w latach dziewięćdziesiątych i położyło się cieniem na duszy Ethana – i o tym Brubaker obiecuje kiedyś opowiedzieć. A na razie musi nam wystarczyć intensywna końcówka przygód Recklessa z końca lat osiemdziesiątych, którą najbardziej zapamiętamy dzięki Rachel, jednej z najciekawiej wymyślonych postaci kobiecych, nie tylko w komiksowych kryminałach.
Poznaj recenzenta
Tomasz Miecznikowski