Resident Alien: sezon 1, odcinek 10 (finał sezonu) - recenzja
Resident Alien kończy się przewidywalnie, ale w żadnym razie nie jest to wada w przypadku tej produkcji. Co się wydarzyło?
Resident Alien kończy się przewidywalnie, ale w żadnym razie nie jest to wada w przypadku tej produkcji. Co się wydarzyło?
Ten finał Resident Alien jest podsumowaniem wszystkiego, co do tej pory widzieliśmy w tym serialu - zarówno w kwestii fabularnej, jak i w formie opowiadania historii. Oczywiście, był on też bardzo przewidywalny. Nie ma się czemu dziwić, bo pod kątem zaskakiwania ten serial nigdy nie prezentował formy emocjonujących niespodzianek. Liczyła się za to szalona i rozrywkowa droga do celu, która stanowiła esencję tego, co Resident Alien ma najlepsze. Finał idzie tą samą drogą, oferując kulminację wątków.
Scena rozmowy Harry'ego z Astą po tym, jak kobieta dowiedziała się, że prawdziwy Harry został przez niego zabity, ma w sobie dużą dawkę emocji i jest kluczowa dla wydźwięku historii. Oglądamy bowiem kulminację rozwoju kosmity, który w wykonaniu Alana Tudyka bawił do łez, ale też wzbudzał wiele emocji. Bohater uczył się nie tylko ludzkich zachowań, ale też uczuć. W tym momencie widzimy, że otwiera się w akcie desperacji, by przyznać nie tyle przed Astą, ale samym sobą, jak bardzo te emocje go zmieniły. Finał pod tym kątem świetnie bawi, skupiając się na niechęci Harry'ego do zniszczenia ludzkości z najbardziej błahych przyczyn. Miałem wrażenie, że finał to były ostatnie szlify w kreowaniu kosmity na kogoś pomiędzy człowiekiem a istotą pozaziemską.
Sama relacja z Astą mogła się podobać od samego początku, bo pomimo dzielących ich różnić i specyficzności, Resident Alien stał się serialem o przyjaźni, której poświęcono sporo czasu. Dzięki temu w finałowych scenach to doskonale wybrzmiało i było wiarygodne. Moment, gdy Asta powstrzymuje Harry'ego przed zabiciem wszystkich, jest zarazem naturalnym rozwojem historii, jak i kuriozalną komedią. Twórcy idealnie wmieszali tego typu motywy w swoją prześmiewczą konwencję, więc ten moment, gdy Harry w zadowoleniu twierdzi, że Asta z nimi poleci, jest po prostu trafny. Oczywiście potem bohater podejmuje określone decyzje i wszystko idzie zgodnie z planem, krok po kroku, ale to wszystko pokazuje, jak dobrze przemyślano i jak odpowiednio zrealizowano. Na papierze te wątki to same oczywistości, na ekranie zabawna i emocjonująca jazda bez trzymanki polana sosem z nietypowej konwencji. Patrząc z takiej perspektywy, trudno było przewidzieć, że to się tak bardzo uda. Oczywiście finałowy twist z Maxem na pokładzie statku Harry'ego to piękne komiczne podsumowanie sezonu.
Finał miał również znaczenie dla innych postaci. Burmistrz i jego żona w heroicznie zabawnej walce z agentami rządowymi. Te sceny z slow-motion, gdy ich tłukli, wypadają aż dziwnie skutecznie, ale to wszystko właśnie jest efektem genialnie egzekwowanej konwencji, która pozwala na tego typu rozwój postaci. Obok tego sama kwestia czarnego charakteru Lindy Hamilton i organizacji, dla której tak naprawdę pracuje. Widać, że tutaj jest to wątek szykowany na 2. sezon, bo tajemnica z tym związana zmusza do zadania wielu pytań. A to jest właśnie skuteczne, bo angażowanie odbiorcy na różnych poziomach jest kluczem do sukcesu.
Resident Alien to jeden z najlepszych seriali ostatnich lat. A finał to idealna kulminacja dająca pełną satysfakcję.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat