Witamy w Raccoon City! Niegdyś przemysłowym miasteczku gdzieś w środkowo-zachodniej części Stanów Zjednoczonych. Dawniej piękna malownicza kraina za sprawą epidemii wirusa T w 1998 r. i tajemniczej działalności korporacji Umbrella staje się miejscem, gdzie lepiej nie wchodzić. Do miasteczka udaje się jednak duet bohaterów - poszukująca brata Claire Redfield oraz świeżo upieczony młody policjant Leon S. Kennedy. Bohaterowie doskonale znani starszym graczom.

Horror w pełnym tego słowa znaczeniu

Dzisiaj w zasadzie nie ma gier z gatunku survival-horror. Wszystko wymiksowało się i generalnie w każdej tego typu grze, gdzie mamy możliwość strzelania, sprowadza się to do kategorii action – adventure. Po pierwszych informacjach mówiących o tym, że nowy Resident Evil 2 (remake) porzuci klasyczną kamerę na rzecz tej zza placów bohatera, od razu miałem przed oczami koszmarki rzędu Resident Evil 5 i Resident Evil 6, które niewiele miały z horroru, a pełnymi garściami czerpały z gatunku gier akcji. Strach jednak miał tylko wielkie oczy, a moje obawy zostały rozwiane po ograniu wersji demo i później, po pierwszym kontakcie z pełną wersją tego tytułu. Od początku czuć gęsty i ciężki klimat gry, który towarzyszy nam po sam koniec opowieści. Co w zależności od tego, jak przeżywacie historię, może Wam zająć od kilku godzin do nawet kilkudziesięciu dla wszystkich scenariuszy dostępnych w grze. Warto nadmienić, że aby poznać to prawdziwe zakończenie, właściwe dla Resident Evil 2 (remake), należy mieć za sobą ukończone wszystkie scenariusze. Bonusem dla wytrwałych są dodatkowe tryby gry, w których możemy wcielić się w serek Tofu lub Hunka. Resident Evil 2 nie stara się stworzyć definicji horroru na nowo. Gry wykorzystuje to, co już doskonale znamy sprzed lat, ale z upływem czasu zostało to wyparte przez tzw. jump scary. Capcom postanowił zrezygnować z takich wyskakujących z szaf trupów (aczkolwiek i to dosłownie, z czymś takim się zetkniecie), na rzecz straszenia formułą, klimatem i nieprzewidywalnością zombie. Uczucie strachu potęguje także uporczywy problem roślinek leczniczych, ciągle brakująca amunicja oraz efektywne zarządzanie ekwipunkiem, w którym zawsze, ale to zawsze brakuje miejsca na kilka dodatkowych przedmiotów. Ciemne korytarze, które rozświetla wyłącznie latarka bohatera oraz gdzieniegdzie mrugające światła znakujące wyjścia ewakuacyjne, jeszcze bardziej oddziałują na gracza. Zwiedzanie posterunku policji, który dawniej pełnił rolę muzeum, nigdy wcześniej nie było tak stresującym przeżyciem. Nie można także nie wspomnieć o donośnych, dudniących w głowie, odgłosów kroków pewnego jegomościa, który potrafi nam nieźle napsuć krwi. Ogólnie rzecz ujmując, chociaż nie czuć tutaj elementu zaszczucia, bo liczba zombie jest raczej „skrojona na miarę”, to uczucie strachu towarzyszy nam nawet w saferoomach, gdzie możemy dokonać podmiany sprzętu i zapisać stan gry (na poziomie trudności hardkorowym tylko w tych miejscach jest to możliwe).

Remake wyznaczający trendy

Nowe Shadow of the Colossus, Crash Bandicoot N. Sane Trilogy czy Spyro Reignited Trilogy to są doskonałe gry, ale jednocześnie jest to coś starego ubranego w nową oprawę graficzną. Twórcy tych gier zdecydowali się przenieść 1:1 tamte produkcje do współczesnych oczekiwań. Capcom postanowił zrobić coś więcej, pójść o krok dalej. Zdecydowano się zabrać historię sprzed ponad dwóch dekad, zabrać bohaterów gry oraz scenografię i tchnąć w to wszystko nowe życie. Udało się. Postarano się o zachowanie klimatu oryginału i uwspółcześniono rozgrywkę, żeby była zjadliwa dla dzisiejszego gracza. Zmiany objawiają się również w jakości graficznej, która jest znakomita, ale to przede wszystkim rozgrywka sprawia, że Resident Evil 2 (remake) jest taki dobry. Narrację napisano na nowo, dodając odrobinę więcej miejsca postaciom pobocznym, o których zapomnieliśmy już na przestrzeni lat.
fot. Capcom
+25 więcej
Remake w takiej postaci to bardzo odważny krok, ale jednocześnie pod wieloma względami pozostający wierny oryginałowi. Tu i ówdzie zmieniono co nieco, tam trochę odjęto, tu trochę dodano, ale nie miałem z tym żadnego problemu, bo przechodząc grę bawiłem się przednio. W ciągłym strachu, że zaraz coś na mnie naskoczy, to jednak przednio.

Nie ma róży bez kolców

Resident Evil 2 niestety zjada także własny ogon. Kilka scenariuszy, kilka rozwiązań – tyle słyszymy o grze, a w rzeczywistości okazuje się, że mamy do czynienia ze sporym backtrackingiem. Ciągłym bieganiem po tych samych lokacjach dla obu bohaterów. Nie ma w tym przesady, że ¾ rozgrywki to backtracking i odwiedzanie tych samych lokacji po raz który. Dla osób, które nie lubią przechodzić tego samego dwa razy, może to stanowić problem. Różnic jest jednak na tyle dużo, że warto poświęcić te około 10 godzin, żeby poznać historię z innej perspektywy. Szkoda, że Capcom nie zdecydował się bardziej zróżnicować obie kampanie i w ten sposób zachęcić tych opornych do ponownego wkroczenia do Raccoon City. Nostalgii dodaje możliwość uruchomienia oryginalnej ścieżki dźwiękowej (nie, żeby ta z remake’u była kiepska, wręcz przeciwnie), niestety, za płatnym paywallem. Innych zastrzeżeń do nowej gry Capcomu nie znajduję. Choć bym chciał, trudno mi je wyszukać. To świadczy o jakości produkcji. Capcom stanął na głowie, żeby Resident Evil 2 (remake) był taką grą, na którą zasługujemy. Konstrukcja posterunku, budowanie napięcia i fenomenalna oprawa graficzna, są tylko dowodem na to, że remake nie musi wierną kopią oryginału, żeby być grą co najmniej tak samo dobrą, jak dawny klasyk. Nowy Resident Evil 2 (remake) jest odpowiedni dla każdego z graczy: gra ma w sobie tę nutkę nostalgii, ale jest również bardzo przystępna dla dzisiejszych graczy wychowanych na produkcjach bardziej action niż survival horror. PLUSY: + fenomenalny i ciężki klimat, + oprawa graficzna, + oprawa dźwiękowa, + muzyka, + doskonały remake. MINUSY: - backtracking, - oryginalna ścieżka dźwiękowa za paywallem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj