Reverie: sezon 1, odcinek 4 i 5 – recenzja
3. odcinek Reverie zwiastował poprawę serialu o ciekawą, ciągłą historię. Niestety, ale twórcy spektakularnie to spaprali, dając coś mniej atrakcyjnego, niż można było oczekiwać. Serial nadal porusza się w ogranych schematach.
3. odcinek Reverie zwiastował poprawę serialu o ciekawą, ciągłą historię. Niestety, ale twórcy spektakularnie to spaprali, dając coś mniej atrakcyjnego, niż można było oczekiwać. Serial nadal porusza się w ogranych schematach.
Finałowe sceny 3. odcinka Reverie zapowiadały coś ciekawego. Zmianę koncepcji, w której zupełnie inna historia będzie mieć znaczenie. Postrzeganie otoczenia przez Marę jako tego nieprawdziwego sugerowało, że tak naprawdę wszystko rozgrywa się w wirtualnym świecie. I niestety twórcy książkowo to spaprali, jak tylko mogli. Coś, co zapowiadało ciekawy wątek, jest sztampą pokazaną w sposób banalny i zmarnowany. Poznajemy szalonego współzałożyciela Reverie, który ma niecne zamiary, ale na razie nie wiadomo, jakie i odcinek nie robi nic, by widza tym zainteresować. Wszystko, co miało potencjał, zostało wyjaśnione skutkami ubocznymi Reverie 2.0, więc szybko się okazuje, że to, co miało zmienić ten serial i może nawet go uratować, zostaje zamiecione pod dywan. Może kiedyś powróci i może wątek zamiarów nowej postaci się sprawdzi, ale co z tego, skoro na tym etapie towarzyszy obojętność związana z całym serialem i budowanymi wątkami?
Schematy Reverie szybko wracają do łask i dostajemy wariacje tego, co oglądaliśmy w pierwszych odcinkach. Najpierw mamy sympatycznego gościa z problemami, który ma wszelkiego rodzaju fobie związane z porządkiem, dotykiem czy wychodzeniem poza cztery ściany. Oczywiście, tak jak w poprzednich odcinkach, towarzyszy temu ckliwa i sztampowa historyjka, która ma nadać nowemu "klientowi" charakteru i serca. Tylko twórcy po raz kolejny robią z tego fabułę pokroju scripted docu. Coś, co nie jest w żadnej mierze autentyczne i wiarygodne. Nie pozwala uwierzyć i poczuć, bo realizacja woła o pomstę do nieba. Począwszy od bohaterki, której obrazowanie empatii jest według scenariusza banalne i łopatologiczne, a przez to też sztuczne. Nawet fakt, że trochę łamany jest schemat napadem na firmę farmaceutyczną tego nie zmienia, bo i tak cel jest jeden: stworzyć sentymentalną fabułę z pozytywnym wydźwiękiem. Pierwszy oglądałbym coś tak pięknego jak Highway To Heaven, gdzie coś może być luźne, pozytywne i przywracać wiarę w człowiek, ale nie tędy droga. Realizacja Reverie nie pozostawia złudzeń, że szczytny cel nie idzie w parze z dobrym scenariuszem.
Piąty odcinek teoretycznie łamie schematyczność serialu, bo dostajemy powiązanie z jednym z głównych wątków, czyli współpraca z rządową organizacją wojskową. W tym przypadku Mara musi wejść do umysłu dziewczyny, która po zamachu terrorystycznym zapadła w śpiączkę, by dowiedzieć się, kto za tym stoi i jak to powstrzymać. I chociaż to pomysł z potencjałem, twórcy idą tą sama ckliwą drogą. Kobieta oczywiście nie jest zła, ale jest zmanipulowaną ofiarą z historyjką mającą wyciskać łzy i koniec końców zostawić widza w pozytywnym nastroju. Tylko te emocje nie są autentyczne. Wieje z nich kalkulacja i brak serca, które nadałoby im wiarygodności. Gdy przychodzi co do czego i dowiadujemy się prawdy, wszystko zaczyna być trudne do przełknięcia. Szczególnie w relacji Mary z matką ofiary, która oferuje kiczowatość i łzawość na poziomie telenoweli.
Schemat serialu jest ustalony i niestety, nie jest on atrakcyjnie przedstawiony. W tym wszystkim, co Reverie prezentuje, jest potencjał i wiele dobrych pomysłów. Topią się one jednak w bagnie nieumiejętności scenariuszowej, sztampy i braku wizji na ich rozpisanie. Każdy aspekt tego serialu zasługuje na kogoś, kto potrafiłby to pokazać z werwą i mocą. A tego brakuje i przez to też, ten serial nie jest nawet poprawną rozrywką. Trudno odbierać i cieszyć się seansem, gdy jest to robione po linii najmniejszego oporu.
Źródło: zdjęcie główne: Vivian Zink/NBC
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat