Riverdale: sezon 3, odcinek 20 - recenzja
W najnowszym odcinku, Riverdale upichciło coś dla wszystkich smakoszy odgrzewanych kotletów. Od seryjnego mordercy z poprzedniego sezonu, po tak wyświechtany temat, jak konkurs na królową szkolnego balu. Jednym słowem, dzień jak co dzień u Archiego i spółki.
W najnowszym odcinku, Riverdale upichciło coś dla wszystkich smakoszy odgrzewanych kotletów. Od seryjnego mordercy z poprzedniego sezonu, po tak wyświechtany temat, jak konkurs na królową szkolnego balu. Jednym słowem, dzień jak co dzień u Archiego i spółki.
Jak oni pięknie powielają schematy. Jak oni cudnie kopiują klisze fabularne. Riverdale dopracował do perfekcji technikę polegającą na opowiadaniu historii w jak najmniej kreatywny sposób. Scenarzyści serialu lubują się w fabularnym lenistwie. Wynikiem tego Riverdale stał się jednym z tych seriali, które idealnie nadają się do tego, żeby „lecieć gdzieś w tle”, gdy gotujemy obiad czy rozmawiamy ze znajomymi. Nic nie stracimy, gdy ominął nas nawet kilkunastominutowe segmenty. Wszystko jest tak przewidywalne, że bez problemu dopowiemy sobie to, czego nie widzieliśmy.
Przejdźmy w takim razie do konkretów. W omawianym odcinku na pierwszym planie znajduje się niesławna Farma i jej enigmatyczny przywódca Edgar Evernever. Równolegle istotnym wątkiem są zmagania Archiego o przyszłość. Czy nasz rudzielec zostanie zawodowym bokserem? A może, za namową matki, pójdzie do wojska? Dylematy protagonisty są jednak niczym w porównaniu z problemami Betty. Nie dość, że jej matka ma zostać jedną z kilku żon przywódcy sekty, to jeszcze ojciec – niesławny Black Hood, uciekł z więzienia i dybie na jej życie. Dziwne, że ta rezolutna dziewczyna wychowała się w tak dysfunkcyjnej i patologicznej rodzinie.
Dodajmy do tego Piękne Trucicielki (nigdy nie znudzi mi się nazwa tego gangu), Veronicę Lodge, która w przerwach pomiędzy zajęciami w liceum zarządza miastem, Króla Gargulców oraz handlarzy narkotyków i zadajmy pytanie, czy to wszystko ma jakikolwiek sens. Odpowiedzi każdy powinien poszukać we własnym poczuciu estetyki. My spróbujmy przeanalizować najważniejsze wydarzenia ekranowe.
Odcinek rozpoczyna się jak mroczny thriller. Autobus transportujący więźniów miał wypadek. Nikt nie przeżył. Twórcy jednak po raz kolejny bawią się w kotka i myszkę z naszą inteligencją, sugerując na każdym kroku, że niesławny Black Hood ocalał i już niedługo rozpocznie swoje polowanie. Oczywiście nie trzeba długo czekać na segment rodem z trzecioligowych slasherów. Żeby było jeszcze bardziej pretensjonalnie, Czarna maska atakuje Betty na szkolnym balu. Czy twórcy naprawdę chcieli wywołać napięcie sceną, podczas której ktoś próbuje zabić jedną z najważniejszych protagonistek? Atak nożownika trwa stosunkowo długo, a my ziewamy z nudów. Niech dziewczyna wreszcie się wyrwie i ten wyświechtany wątek dobiegnie końca.
Dobrze, że serial wreszcie postanowił połączyć wszystkie najważniejsze motywy w jedną całość. Rychło w czas – przecież zbliżamy się już do końca sezonu. Edgar i Farma, Król Gargulców, gangi oraz Czarna maska mają jeden mianownik. Kluczem do zagadki wydaje się tożsamość Króla. Już od pierwszych odcinków bieżącej serii zastanawiamy się, kim jest ta potężna istota. Na tym etapie opowieści mamy to jednak już w głębokim poważaniu. To wszystko zbyt długo trwa. W przeciągu kolejnych godzin ekranowych historia została rozmieniona na drobne i teraz już tylko czekamy na konkluzję, żeby odhaczyć kolejny sezon. Magiczne symbole, tajemnicze księgi, niejasne proroctwa – ten cały okultyzm jest śmiechu warty. Przecież tego typu motywy to samograj – wystarczy odpowiednio poukładać klocki, żeby zbudować mroczną atmosferę. Twórcom zupełnie to nie wyszło. Pierwszy sezon serialu Chilling Adventures of Sabrina pokazał, jak należy to robić właściwie. Riverdale nawet nie potrafiło podążyć wcześniej wytyczoną drogą.
Twórcy wykładają się również na postaci nowego antagonisty – Edgara. Nie dość, że aktor go portretujący zupełnie nie staje na wysokości zadania, to jeszcze jego rola jest pretensjonalna i mało sugestywna. Gość po prostu działa na nerwy, a na dodatek jest mało przekonujący jako złoczyńca. Postać ratuje fakt, iż wciąż nie znamy zamiarów niegodziwca. Nie wiemy także, co takiego trzyma w piwnicy, że mieszkańcy Riverdale tak tłumnie do niego garną. Nie ukrywam – ciekaw jestem, co tutaj zaproponują twórcy. Mimo zainteresowania należę oczywiście do sceptyków. Trudno spodziewać się, że w finale serial zafunduje nam efektowny zwrot akcji.
Wisienką na tym nieapetycznym torcie jest wątek Archiego, wepchnięty do fabuły, tak jakby na siłę. Całość korzysta z konwencji grozy, a historia Andrewsa jest obyczajem w najgorszym stylu. Bohater chce zostać bokserem. Mama się nie zgadza, ale w końcu protagonista ją przekonuje. Koniec. Kurtyna. Co K.J. Apa zrobił twórcom, że fundują jego postaci tak miałkie opowieści?
Riverdale jako serial tak zły, że aż dobry? Czy można postawić go obok produkcji, które kochamy nienawidzić? Nie oszukujmy się – format ma swoich widzów, dzięki którym karawana jedzie dalej. Być może za kilka lat serial będzie triumfował w zestawieniach przedstawiających najbardziej kiczowate guilty pleasures. Bieżący odcinek utrzymuje wcześniej obrany kurs, dając nam jasno do zrozumienia, że zmian w formule serialu nie będzie.
Źródło: zdjęcie główne: CW
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1993, kończy 31 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1969, kończy 55 lat