Riverdale: sezon 4, odcinki 15-16 - recenzja
Riverdale w swoich ostatnich odcinkach przed dłuższą przerwą przedstawiło nam rozwiązanie głównej zagadki kryminalnej tego sezonu. Oceniam.
Riverdale w swoich ostatnich odcinkach przed dłuższą przerwą przedstawiło nam rozwiązanie głównej zagadki kryminalnej tego sezonu. Oceniam.
W Riverdale miasteczko przeżywa żałobę po śmierci Jugheada. Jednak Donna i reszta członków stowarzyszenia Pióra i Czaszki nie wierzą w zgon bohatera i postanawiają za wszelką cenę udowodnić swoją rację. Dlatego Betty, Archie i Veronica muszą chronić swój plan ukrycia Jugheada. W końcu, gdy nasz bohater może się ujawnić, postanawia przedstawić stowarzyszeniu Pióra i Czaszki zagadkę, nad której rozwiązaniem pracował. Ostatni kawałek układanki dostarczyła mu Hermosa, która przeprowadziła własne dochodzenie na zlecenie Veroniki.
Muszę przyznać, że moment, w którym Jughead przedstawia członkom Pióra i Czaszki punkt po punkcie rozwiązanie zagadki kryminalnej, został całkiem nieźle zrealizowany, z odpowiednim tempem i napięciem, które udało się utrzymać twórcom. Wszystkie elementy układanki bardzo ładnie i przejrzyście lądowały po kolei na swoich miejscach, tworząc całościowy obraz intrygi. Tutaj wszystko przebiegało w porządku. Jednak problem leży w tym, że gdy zobaczyłem, jak wyglądała całość zagadki, to tak naprawdę żaden z jej elementów mnie nie zaskoczył. Pan Du Pont od początku wydawał się głównym winnym i twórcy postanowili z rozwiązaniem tej zagadki pójść na łatwiznę. Nawet jej drugie dno, czyli to, że Donna wykorzystała sprawę, aby zemścić się na Du Poncie było mało zaskakujące. Dzieje się tak, ponieważ scenarzyści już w poprzednich odcinkach (a w tych jeszcze bardziej) łopatologicznie wkładali nam do głowy, że Donna ma wiele wspólnego z tą sprawą. Realizacyjnie ten element wypadł dobrze, jednak pod względem jakości zagadki kryminalnej bardzo słabo.
Same postacie "złoczyńców" w tej historii również mnie nie przekonały. Sam Du Pont jest po prostu zwykłą, marną kliszą podobnych antagonistów w stylu mistrza gry, ukrywającego się za kurtyną, manipulującego innymi. Twórcy chyba chcieli w jakiś sposób przedstawić jego przebiegłość i bezczelność, jednak ograniczyli się do kilku zdań z jego ust i skoku z okna. Jak dla mnie to za mało. A postacie młodych członków Pióra i Czaszki, czyli Donny, Bretta i Joan, to już jakiś rodzaj strasznej karykatury. Donna jako ta przebiegła manipulatorka w ogóle nie wypada wiarygodnie, w wielu scenach raczej jej groźne miny i kolejne uwagi tylko śmieszą i irytują. Brett gdzieś w tych odcinkach przemykał w tle, a wrogość Joan ograniczyła się tylko i wyłącznie do zasłonięcia się immunitetem dyplomatycznym. Jak dla mnie to jedna z najgorszych prób przedstawienia motywu tajnego, mrocznego stowarzyszenia.
Za tym wszystkim w tle majaczy wątek mistyfikacji związanej ze śmiercią Jugheada. Jak dla mnie to zupełnie nieudany element tej fabuły. Po pierwsze tak naprawdę był on tak mało wiarygodny, żeby w to uwierzyć, że po prostu tylko wyczekiwałem sceny, w której Jughead "ożyje". Po drugie całość była poprowadzona tak mało subtelnie, że tylko brakowało, aby główni bohaterowie nosili koszulki z napisem Jughead żyje. Z małego zamkniętego grona, które wiedziało o sprawie, zrobiła się nagle spora grupa osób, co raczej nie powinno mieć miejsca. W pewnym momencie scenarzyści nawet przestali się trudzić, aby ukrywać fakt fałszywej śmierci Jugheada, ponieważ w usta drugoplanowych bohaterów wkładali teksty o powątpiewaniu w zgon tej postaci.
Nowe odcinki Riverdale wykorzystują nam bardzo ciekawe, znane z popkultury motywy z ogromnym potencjałem, jednak poza realizacyjnymi elementami nic tutaj nie gra jak należy.
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat