Rob – 01×01
Na papierze pomysł na nowy sitcom z Robem Schneiderem w roli głównej wygląda zachęcająco. Wszystko oparte na prawdziwych doświadczeniach aktora zostało niestety przedstawione w schematyczny i mało ciekawy sposób.
Na papierze pomysł na nowy sitcom z Robem Schneiderem w roli głównej wygląda zachęcająco. Wszystko oparte na prawdziwych doświadczeniach aktora zostało niestety przedstawione w schematyczny i mało ciekawy sposób.
Fabuła to schemat, jakich widzieliśmy wiele. Rob jest mężczyzną w średnim wieku, który impulsywnie poślubia młodszą kobietę meksykańskiego pochodzenia. Musi teraz poznać jej bardzo dużą rodzinę i przekonać ich do siebie. Mamy zderzenie kultur, które powinno dostarczyć sporo śmiechu.
[image-browser playlist="605384" suggest=""]Fot. CBS ©2011 CBS BROADCASTING INC
Niestety, ale śmiechu za dużo nie ma, gdyż w pilocie wszelkie żarty były oparte na schematach komedii. Nie jest to humor klozetowy - po prostu normalny, mało wymagający. Dobrze, że tym razem Rob Schneider stara się tworzyć komedię na poważnie, a nie próbując zniesmaczyć widza szokującymi wątkami (np. druga część "Boskiego Żigolo"). Większość żartów jest z serii "to już było" - zwłaszcza kluczowa scena z babcią w łóżku. Niektóre dialogi także budzą podziw swoją głupotą - Rob zawsze mówi to, czego nie powinien - jakby mężczyzna w średnim wieku mieszkający w Stanach Zjednoczonych po raz pierwszy w życiu miał styczność z osobą pochodzenia Meksykańskiego.
Problem leży w scenariuszu. Wszystkie postacie to papierowe stereotypy, które nic ciekawego sobą nie prezentują. Przez to trudno zainteresować się ich losami - nie mają w sobie nic intrygującego. Kiepsko też wypada relacja Roba z jego nową małżonką - nie ma w tym ani krzty chemii, uczucia - jest to puste i miałkie. Więcej emocji można było odkryć w rozmowie Roba z jej ojcem Fernando.
[image-browser playlist="605385" suggest=""]Fot. CBS ©2011 CBS BROADCASTING INC
Aktorsko jest tak sobie - nikt nie wybija się ponad przeciętność, ale też nikt nie sprawia, że łapiemy się za głowę z wrażenia, jak np. miało to miejsce przy sitcomie Work It. Aspekt do przełknięcia. Dobrze widzieć Cheecha Martina w roli Fernando - aktor, który swego czasu grał w "Nash Bridges" sprawia pozytywne wrażenie.
Jeśli w kolejnych odcinkach serial nie wyjdzie poza schematy i stereotypy, to anulowanie będzie tylko kwestią czasu. Niektóre sceny mogą wywołać uśmiech mało wymagającego widza, ale oczekiwania po Robie Schneiderze można było mieć większe.
Ocena: 4/10
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat