Roseanne: sezon 10, odcinek 3 i 4 – recenzja
Roseanne w 10. sezonie jest serialem dziwnym. Zaczynam coraz bardziej odczuwać zmęczenie konwencją i zbyt hermetycznym skierowaniem tematu na jeden rynek.
Roseanne w 10. sezonie jest serialem dziwnym. Zaczynam coraz bardziej odczuwać zmęczenie konwencją i zbyt hermetycznym skierowaniem tematu na jeden rynek.
Wątek z 3. odcinka z wnuczką Roseanne utwierdza mnie w przekonaniu, że kolejne pokolenie wprowadzane do tego serialu jest beznadziejne. To nawet nie do końca chodzi o stereotypy ogrywane w sposób niewymiernie nudny, ale bardziej o fakt, że te postacie są nijakie, mdłe i kompletnie nie interesujące. A do tego pozbawione jakiekolwiek talentu komediowego. Harris, córka Darlene w tym odcinku ma być irytująca do granic możliwości - to sprawdza się, bo taki miał być ten wątek. Problem w tym, że ta postać jest też taka w innych sytuacjach. Tutaj to działa, bo twórcy chcą poruszyć istotną kwestię sposobu wychowywania we współczesnym świecie. Padają nawet mądre argumenty za tym, jak obecnie wygląda to czasem kuriozalnie w połączeniu z tym, że kiedyś było inaczej, ale niekoniecznie lepiej. Twórcy pokazują tym wątkiem, że skrajności w wychowaniu nie pozwolą osiągnąć pożądanego celu. Kupuję to, bo udaje się w końcu poruszyć w tym serialu coś bardziej uniwersalnego. Humorystycznie jest tylko jedna dobra scena, gdy Roseanne rzuca Harris pod kran. Trochę mało.
Zaskoczeniem jest czwarty odcinek, który również stara się opowiadać w sposób rozrywkowy coś ważnego. W tym przypadku kompletna porażka planu Becky z tym, by urodzić dziecko za pieniądze. Pierwszy raz w tym sezonie pojawiają się emocje, gdyż ta sytuacja dotknęła Becky. To wyzwala coś, co ten sezon bardzo potrzebował. Pokazanie autentycznego problemu, z którym kobieta może się zmagać bez względu na to, czy jest Amerykanką, Polką czy Japonką. Sceny upijania smutków Becky z Darlene i rozmowa tej pierwszej z Roseanne pokazują, że mamy do czynienia z rodziną, w której jest miłość. Mogą sobie żartować, dawać prztyczki słowne co chwilę, ale w poważnych sytuacjach nabiera to wyrazu i sensu. Twórcy wykazali się zaskakującym wyczuciem, nadając temu odcinkowi znaczenia. Szkoda, że tym sposobem raczej pożegnali postać graną przez Sarę Chalke.
Problem można mieć z humorem prezentowanym w tym serialu, bo cały czas mam wrażenie, jakby twórcy sami nie wiedzieli, jaki chcą prezentować humor. Czasem przypomina to starą Roseanne w sposób dobry i zabawny (wiele scen relacji Dana z Roseanne bawi), ale też nie brakuje chwil, gdy ktoś próbuje odgrzewać konwencję humorystycznie przestarzałą. Nie wszystko, co w latach 90. śmieszyło w tym serialu, obecnie potrafi wywołać jakąkolwiek reakcję. A to sprawia, że pod tym względem ten serial jest strasznie chaotyczny. Częściej można dostrzec gagi kompletnie nietrafione, niż te naprawdę szczerze wywołujące śmiech. Może obsada musi się rozkręcić, tak jak scenarzyści, by to nabrało charakteru, który stał się znakiem rozpoznawczym Roseanne. Na razie pod tym względem jest przeciętnie.
Nadal jednak konwencja ma więcej plusów, niż minusów. Powrót tej rodziny do telewizji zaburza status quo seriali komediowych. Nie jest to bogata, dobrze usytuowana rodzinka, ale po prostu zwyczajna, prosta i ledwo wiążąca koniec z końcem. To sprawdzało się dobrze w latach 90., a teraz rzekłbym, że jeszcze lepiej, bo twórcy nie sięgają po coś tak autentycznego w komediach. Dzięki temu problemy, z którymi zmagają się bohaterowie, mogą stawać się bardziej uniwersalne i można się z nimi identyfikować. Ma to swoje zalety, ale też wady, bo scenarzyści z uporem maniaka co chwilę w dialogach przypominają, jacy to oni są biedni. Humor humorem, ale tego typu zabiegi nie nadają prawdy zachowaniom, a wręcz je z niej odzierają. To coś, co nie powinno być co chwilę przypominane.
Być może w jakimś stopniu działa tu nostalgia, bo jednak wiele lat temu na bieżąco oglądałem Roseanne. Na razie nie mogę powiedzieć, że to dobra i godna kontynuacja. Fajnie zobaczyć tych bohaterów po latach, ale to musi nabrać jakiegoś wyrazistego kształtu i lepszej konstrukcji, bo jest na razie przeciętnie i zbyt chaotycznie. Czasem jednak niektóre zachowania i dialogi są zbyt hermetycznie skierowane na rynek amerykański. Jest to zrozumiałe, ale często stoi to w sprzeczności z wyraźną uniwersalnością poruszanych problemów.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1993, kończy 31 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1974, kończy 50 lat