Rzeź
Data premiery w Polsce: 20 stycznia 2012Bóg mordu to jedyny Bóg, który rządzi niepodzielnie od zarania dziejów. Władza równa się siła. Prawo silniejszego zawsze ma swój czas, zaś rację ma ten, kto ma władzę. W wyniku niezliczonej liczby naruszonych strun nerwowych, zdartego gardła oraz stosu powyrywanych włosów, "koniec świata" dla czwórki bohaterów właśnie nastąpił... ale i tak było fajnie.
Bóg mordu to jedyny Bóg, który rządzi niepodzielnie od zarania dziejów. Władza równa się siła. Prawo silniejszego zawsze ma swój czas, zaś rację ma ten, kto ma władzę. W wyniku niezliczonej liczby naruszonych strun nerwowych, zdartego gardła oraz stosu powyrywanych włosów, "koniec świata" dla czwórki bohaterów właśnie nastąpił... ale i tak było fajnie.
Rzeź można w prosty sposób określić mianem "rozgadanej" produkcji Romana Polańskiego, do której scenariusz powstał na podstawie sztuki Yasminy Rezy pt. "Bóg mordu". I to właśnie tytuł dzieła autorki idealnie tłumaczy poczynania bohaterów, odnosząc się do ukrytej mniej bądź bardziej natury każdego człowieka. Sama tytułowa rzeź jest niejednoznaczna w odniesieniu do zdarzeń jakie widz zobaczy na ekranie. Nerwy, brak opanowania i idący w parze coraz bardziej uszczypliwy humor to wszytko tworzy kostkę Rubika, która raz przekręcona burzy cały ład, zaś źródło problemu, jak się okazuje, tkwi tak na prawdę w nas samych.
[image-browser playlist="605720" suggest=""]Fot. ©Kino Świat
Omawiany tytuł jest w pewien sposób tożsamy z filmem z poprzedniej dekady – "Telefon", w reżyserii Joela Schumachera. Obie wspomniane produkcje są dosyć krótkie, gdyż trwają raptem kilkanaście minut ponad godzinę, lecz jednocześnie są na tyle intensywne w dialogach, iż ciężko otrzeć się tutaj o nudę. Oba filmy wydają się być kompletne, bo cóż innego jeszcze można powiedzieć? Nie ma miejsca na "wypełniacza czasu" – dialog za dialogiem napędzają pociąg pełen nerwów, który osiąga już taką prędkość, że w konsekwencji musi się wykoleić. Humor jest tutaj jednak często dość hermetyczny, więc o ile salwy śmiechu na sali były obecne, o tyle część widzów uzna ten film za "przegadany". Słów, które padają… cóż, jest ich dużo, lecz dają do rozumienia, że każda minuta została przynajmniej raz przemyślana. Zwykłe pobrzdąkiwanie pod nosem w ramach młodzieżowego focha, przedrzeźniające gesty, wywijanie oczami – to wszytko prowadzi nie tyle do dobrze wypowiedzianego tekstu, co do oddania codziennych zachowań ludzkich w każdym calu. Stwierdzenia – często trafne, będące elokwentnym podsumowaniem chwilowego bełkotu, są domeną prawnika Alana (Christoph Waltz). Dowcipy – przeważnie uszczypliwe, wieńczące nadchodzący wybuch frustracji niespełnionej Nancy (Kate Winslet). Zachowania – bardzo ludzkie i wręcz znajome, prezentowane przez, wydawać by się mogło, spełnione emocjonalnie małżeństwo Penelope (Jodie Foster) oraz Michaela (John C. Reilly). Słowem – te wszystkie kontrasty, które tworzą kino ciekawe, niektórym mogą w finale wydać się nieco przekrzyczane. A to wszystko za sprawą niezrozumianej przez otoczenie i emocjonalnej obrończyni wartości ludzkich, z genialną rolą Foster. I choć z czasem jej postać budzi litość w przerwach, gdy taśma klejąca wręcz sama się prosi o to, aby zakleić usta bohaterki nieradzącej sobie w chwilach uniesienia, to niewątpliwie Jodie jako jedyna miała okazję ukazać swój kunszt aktorski. Stworzyła postać, która jest bardzo wiarygodna, a przy okazji… upija się na smutno.
[image-browser playlist="605721" suggest=""]Fot. ©Kino Świat
Gdyby więc w prostym porównaniu film naszego rodaka nazwać ringiem, to na jego deskach zobaczymy parę zwykłych ludzi kontra wyższe sfery. Zasady budowania takiej komediowej rywalizacji są proste – inne postacie, inny świat, a jednak potrzeby te same, wpasowane jedynie w odmienne słowa. I to one dopiero stanowią wyzwanie, z idealnym dopełnieniem poprzez komunikację niewerbalną. Reżyser już na wstępie zwraca uwagę na uniwersalną i godną pogardy pierwszą ocenę wzrokową przy spotkaniu zamożnych i biedniejszych – lepszy/gorszy. I tutaj z pewnością na pierwszy plan wysuwa się z kolei umiejętność dogadywania osobników płci brzydkiej, co z kolei Polańskiemu wyszło świetnie. Dlaczego mężczyźni w jednej chwili potrafią sobie dogadywać, by za minutę żyć w zgodzie? Gdzie spoiwo, znane jako "pogodzenie"? Brak. Po prostu – im na tym całym patetycznym smęcie najzwyczajniej w świecie nie zależy. Być może pozostają dziecinni – nowy motylek, nowy punkt zainteresowań. Dzięki temu jednak mniej biorą do siebie i przez to są zdrowsi psychicznie (z całym szacunkiem dla Was drogie panie). "Nie ważne, że nasi synowie właśnie spuścili sobie łomot. Przynajmniej w końcu załatwili to jak mężczyźni. A teraz – masz ochotę się napić?". Oczywiście powyższe stwierdzenie przeszło przez krzywe zwierciadło, niemniej sprzedawca wyposażenia kuchennego/WC oraz prawnik to ludzie, których dzieli wszystko, łączy zaś aż jedno – bycie facetem. Ta jedna prosta "cecha" detronizuje wszelki światopogląd, często przekoloryzowany dla lepszego samopoczucia partnerki, dla której, z niewiadomych przyczyn, wszystko ma OGROMNE znaczenie. Niewiadomych oczywiście tylko dla płci brzydkiej. Te sceny z pewnością wywołają uśmiech na twarzy każdego mężczyzny, bo nie ma nic zabawniejszego, jak oglądanie z boku podobnych do własnych zachowań.
[image-browser playlist="605722" suggest=""]Fot. ©Kino Świat
Co zatem pozostaje po zderzeniu Romana Polańskiego z dużymi dziećmi? "Popiół i nic więcej" w głowie bohaterów. U widza zaś uśmiech, mile spędzony czas i dezorientacja po uzmysłowieniu sobie, iż nigdy nie przestajemy być infantylni. Reżyser stworzył komedię, być może pozbawioną ciekawej gry słownej (nie mylić z dobrymi dialogami), lecz bez wątpienia uniwersalną, którą cechuje jedno proste przesłanie – nie rób nic na siłę. Chcesz ulepszać świat? To spójrz najpierw w dowód i sprawdź, czy nazywasz się Clark Kent. To jest (nie)zwykłe życie, gdzie kluczowe "nie" zostało ciekawie uchwycone przez reżysera – zauważalne, lecz na tyle znane, że aż normalne. Dlatego jeśli nie cierpimy na głód efektów specjalnych, chcemy się odprężyć i lubimy komedie mówione (nie mam na myśli jedynie miłośników twórczości Woody’ego Allena), to polska Rzeź w amerykańskim wydaniu dostarczy nam rozrywki na odpowiednim poziomie.
A swoją drogą – gdyby się tak zastanowić, to plakat do filmu, na którym widać jeden grymas każdego z aktorów, idealnie oddaje prawdziwą naturę danej postaci. Zwróćcie na to uwagę po wyjściu seansu, gdyż być może to tylko skromny recenzent poczuł chęć nadinterpretacji.
Ocena: 7/10
Poznaj recenzenta
Adrian ZawadaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat