Salvable – recenzja filmu
Jeśli nie macie dość schematycznych historii o niespełnionych talentach poszukujących odkupienia, Salvable będzie idealnym wyborem na seans.

Jeśli w trakcie oglądania filmu Bjorna Franklina i Johnny'ego Marchetta będziecie mieli wrażenie, że gdzieś to już widzieliście, to macie rację, bo jest tutaj odhaczony niemal każdy trop znany z podobnych produkcji o bokserach z nieudanymi karierami. W zasadzie zabrakło tylko tego, by doświadczony pięściarz z walijskiego miasteczka portowego dostał propozycję podłożenia się w trakcie walki. Przyjąłby ją, mając w perspektywie spory zarobek, ale w ostatniej rundzie zmieniłby zdanie, wygrał i wkurzył tym samym gangsterów. Chociaż... coś podobnego ma tutaj miejsce, ale jest to jeden z nielicznych tropów, który faktycznie zostaje przetworzony – spróbowano zrobić z nim coś więcej. Cała reszta schematów ma się dobrze, co sprawia, że Salvable (główny bohater ma na imię Sal, zatem kreatywność twórców tytułu godna podziwu) to film absolutnie nudny i bez grama emocji.
Toby Kebbell – aktor, który wielokrotnie udowodnił swój talent – wciela się w Sala „Byka” Gostello, byłego boksera pracującego w domu opieki i próbującego odbudować relację z nastoletnią córką Molly (Kíla Lord Cassidy). Jednocześnie chce wrócić do poważnych walk i zarobić na nowy dom. Wszystko komplikuje się, gdy z więzienia wychodzi dawny przyjaciel Vince (Shia LaBeouf). Mężczyznastopniowo wciąga Sala w świat nielegalnych walk i przestępczych układów.
A to zwykle nie prowadzi do niczego dobrego. Bohaterowie decydujący się na taki krok prędzej czy później zatracają się w spirali kłamstw i sytuacji narażających resztkę ich normalnego życia. Tak właśnie się dzieje w Salvable – motyw dramatu rodzinnego łączy się tu z kryminałem i widowiskiem sportowym, pokazując złamanego człowieka, próbującego uporać się ze swoimi demonami i otaczającą go rzeczywistością. Rzecz w tym, że widzieliśmy to mnóstwo razy. Rocky, Zapaśnik czy do Utraty sił – każda z tych prób była znacznie lepsza od Salvable. Nawet dość kiepski film Antoine Fuqua miał w obsadzie Jake’a Gyllenhaala, który swoją charyzmą wyprowadzał ten film z rejonów sztampy na coś, co dawało dużego energetycznego kopa. Tutaj tego brakuje z wielu powodów: Kebbell jest dobrym aktorem, ale nie ma takiej charyzmy; sam film nie daje mu okazji się wykazać. Za to na plus – o dziwo – wypada przyzwoita kreacja Shia LaBeoufa. Aktor pierwszy raz od dawna nie sprawia wrażenia gościa, który chce zagarnąć ekran dla siebie. To kończyło się najczęściej wielką porażką, więc tutaj jest po prostu solidnie. A może to też wynika ze słabości scenariusza, dotykającego wyłącznie powierzchni poruszanych tematów.
Jeszcze początek nie zapowiadał tak dużego zawodu. Mieliśmy powolne, ale jednak dobre wprowadzenie, a potem ozdobę w postaci rozmowy ojca i córki. To mógł być punkt, od którego fabuła nabrałaby rumieńców, ale tak się nie stało.
Salvable, chcąc przedstawić portret mężczyzny, który mimo porażek ciągle szuka sposobów na to, by się podnieść, niestety ma problemy z utrzymaniem tonalnej równowagi – szczególnie gdy dochodzimy do momentu nielegalnych walk, nieangażujących fabularnie ani wizualnie, bo pojedynki na pięści zrealizowano wyjątkowo słabo. Starcia (szczególnie te nielegalne) mocno kłócą się z motywacjami bohatera, który zbyt łatwo ulega pokusom. Widzimy go przecież jako naprawdę dobrego faceta, który ma świetny kontakt z pensjonariuszami w domu opieki i zależy mu na innych, zwłaszcza na córce. To dość ironiczne, że duet reżyserski najlepiej radzi sobie w scenach dramatu rodzinnego, a totalnie wykłada się na wątkach kryminalnych, chociaż niestety właśnie te interesują ich najbardziej.
Scenariusz nie jest w stanie wyzwolić większych emocji wśród tylu sztampowych i niedopracowanych wątków. Na pewno jednak warto docenić melancholijną atmosferę i klimat – szare plenery portowego miasteczka i przygnębiające otoczenie z nieudanymi relacjami rodzinnymi, z którymi musi poradzić sobie główny bohater. Do samego końca niezłomny, choć mocno pogubiony. Córka jest dla niego ogromną motywacją, chociaż matka dziewczyny nie ułatwia pielęgnowania relacji. Ostatecznie jednak, mimo kilku niewątpliwych pozytywów, całość jest mocno powierzchowna. Twórcom nie udaje się w odpowiedni sposób zgłębić dramatu głównego bohatera. Gdy film tak wyraźnie odhacza liczne schematy z danego gatunku, zwyczajnie lepiej sięgnąć po tytuł, który zrobił to dobrze. A Salvable nie będzie raczej zaliczany do tego grona.
Poznaj recenzenta
Michał Kujawiński



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1987, kończy 38 lat
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1978, kończy 47 lat

